Część
trzecia: Olga
***
Powiedziałam
ci, że nie będę do ciebie pisać. Dlaczego, zapytałeś. Bo to
byłoby jak pisanie listów donikąd. Przecież byś nie
odpowiedział. Wiem, że mi nie ufasz, bo nie ufasz sam sobie. Wiem,
że się boisz. Mogłabym przecież wykorzystać twoje listy
przeciwko tobie.
Niemądry
jesteś. Nawet nie przypuszczałam, że możesz być tak podejrzliwy
i niemądry. Sądzisz, że wszyscy są tacy jak ty?
Przecież
mogłam zrobić z tą historią i listami, co chciałam. Nigdy byś
się nie dowiedział, a nawet gdyby, nic byś mi nie udowodnił. Jak
sądzisz, po co do ciebie dzwoniłam?
Ach
tak, racja. Ciągle myślisz, że chcę się zemścić.
Żal mi
ciebie.
Ten
list, który do ciebie piszę - ale przecież go nie wyślę, bo i po
co? - ten list miał być całkiem inny. Ale zanim zaczęłam go
pisać, obejrzałam film, który mi przysłałeś. Nikita Michałkow:
„Oczy czarne”. Wielkie kino. Dobrze, że zobaczyłam go dopiero
teraz, kiedy już nic nie zamierzam zmieniać w tej historii. Ale
przecież mogę pisać dalej.
Pamiętasz
naszą pierwszą rozmowę? Była to przyjacielska pogawędka. Nic
więcej. Gdybyś wtedy powiedział: rób z listami, co chcesz, nie
zadzwoniłabym więcej. Koniec książki, koniec historii. Może
kiedyś, gdyby ją wydano, przysłałabym ci egzemplarz z dedykacją:
„Merci, J.” Zastanawiałbyś się wówczas nad znaczeniem słów
w tym egzotycznym języku, łowiłbyś znajome nazwy. Przyglądałbyś
się, nie rozumiejąc, tekstowi i zastanawiał się, co też mogłam
napisać o tobie.
Nie
odważyłbyś się poprosić żadnego ze swoich kolegów - a założę
się, że są w twojej instytucji tacy, którzy znają polski - by
przeczytał książkę i powiedział ci, o czym właściwie w niej
opowiadam.
Tak
bardzo się boisz; to nieprawda, że nie chcesz zranić swoich
bliskich. Boisz się własnych uczuć. Nawet nie wiesz, jaką
przygodą może być spotkanie z nimi. Ale do tego trzeba odwagi.
Jestem
niesprawiedliwa. Odważyłeś się przeczytać moje listy. Teraz nie
wiem, czy dobrze się stało.
Zrozum,
Jean. Po naszej pierwszej rozmowie chciałam ci powiedzieć: żegnaj.
Nie pozwoliłeś mi na to.
Zadzwoniłeś
i powiedziałeś: znów jestem zakochany w tej dziewczynie ze
Sztokholmu. Ja jestem wciąż zakochana w tobie, powiedziałam. I
wciągnął nas wir.
Próbowałam
być silna. Opierałam się, tłumaczyłam, że nie możemy się
spotkać. Każda rozmowa z tobą kruszyła mój - niezbyt zresztą
silny - opór. Chciałam jednak, byś wiedział, że to ty
decydujesz. Że tylko ty będziesz za to odpowiedzialny. Chciałbyś...
prawda? Chciałbyś, by było inaczej: to ja proszę cię o
spotkanie, ty po długiej walce ze sobą ulegasz... Dobrze by było
jeszcze dostać błogosławieństwo żony. Niestety, mój miły, w
życiu nic nie jest łatwe. I choć nie spałam, nie jadłam,
powtarzałam: nie odmówię, ale to ty decydujesz.
(...)
Wiele
myślałam przez ten miesiąc naszych rozmów. O zdarzeniach, które
doprowadziły mnie tutaj. O znakach. Ludziach. Snach. O tym, jak
wszystko dążyło ku tej książce. I jak ona zaprowadziła mnie do
ciebie. Tak, jak to widziałam we śnie. Bo to jest książka
magiczna. Teraz, kiedy pytam cię o różne rzeczy, zdumiewam się,
jak wiele z moich snów i intuicji zapisanych w niej sprawdza się.
Ktoś mi ją podyktował; może ja sama, ta mądra istota, która
jest we mnie.
Teraz,
rozmawiając ze mną, obudziłeś mnie znów do miłości. Byłam
gotowa wejść w nią. Bez lęku. Wziąć wszystko, co mi przyniesie.
Także szczęście. Przede wszystkim szczęście. Również ból. Ale
postanowiłam nic nie robić, do niczego uporczywie nie dążyć.
Zaczęłam
powoli rozumieć, kim jesteś. Wiedziałam to przedtem, ale teraz,
słuchając twoich powtarzanych ciągle zapewnień, że się
zmieniłeś, próbowałam na nowo tę wiedzę uporządkować. Dla
własnych potrzeb. Bo jednak, mimo całego miłosnego oszołomienia,
chciałabym wiedzieć, dlaczego
właśnie ktoś taki jak ty zawładnął moją wyobraźnią. W końcu
chciałabym zrozumieć swoje życie. Przeżyć do końca swoją
wielką miłość. Dać sobie wreszcie szansę, by iść naprzód bez
przymusu oglądania się wstecz. Nasze uczucia wróciły: wysoki
płomień, ale czy trwały?
Po nas
choćby potop, pomyślałam. Chcę ciebie. Ale nie myśl, że cię
poproszę o spotkanie.
Chcę
to przeżyć. Nawet jeśli na końcu jest rozczarowanie. Nie chcę
rezygnować, bo nigdy bym sobie nie wybaczyła tej rezygnacji.
Myślę
o nas. Że będziemy w stanie pojąć to wszystko kiedyś, po latach.
I pamiętając o tym staram się podejmować decyzje. Powiedziałam
ci: kiedy nie wiem, jak postąpić, zastanawiam się, co będę czuła
za 20 lat; czy będzie mi żal, że się nie odważyłam? A może
będę zadowolona, że się oparłam pokusie? Jesteśmy słabi,
grzeszni. To nie znaczy, że na pewno będziemy potępieni. Mamy
prawo do grzechu, ale na własne ryzyko.
Nic nie
powiedziałeś.
Szanuję
twój wybór. Bo po kilku rozmowach przestałeś mówić o spotkaniu.
Może kiedyś będziesz żałował, że się nie odważyłeś, ale to
będzie twój żal. Byłeś na rozdrożu. Tak niewiele trzeba było,
by zachwiać twoją wieloletnią wiernością. Jeden telefon, jedna
zjawa z przeszłości. Boli cię to miejsce w sercu, prawda?
Co za
splot zdarzeń sprawił, że stanęłam na twojej drodze, właśnie
ja, kusicielka, której trudno się oprzeć.
Zabolało
mnie, że tak łatwo gotów jesteś zrezygnować. Miałam nadzieję,
że jestem warta dłuższej rozterki i więcej cierpienia. Tylko trzy
tygodnie? Drwię sobie z ciebie, wiem. Kiedy śmieję się z twoich
dylematów, masz łzy w oczach. No cóż, ja już swoje wycierpiałam.
Teraz twoja kolej.
Więc
jednak chcę zemsty?
To nie
zemsta; to karma. Teraz jest dla ciebie czas próby.
Dla
mnie też, nie myśl sobie. Przez ten miesiąc naszych rozmów jestem
w tobie zadurzona.
Jestem
chora z miłości. Nawet o tym nie wiesz.
Dlaczego
boli? Już byłam gotowa spotkać się z tobą. Przekonałeś mnie.
Uwiodłeś. Byłam pewna, że potrafię z tego zrezygnować. Nie
potrafię. Nalegałeś. W końcu, gdy powiedziałam: jeśli mnie o to
poprosisz, nie odmówię... przeraziłeś się. Zmieniłeś zdanie.
Znów.
Choć
boli, szanuję to, że oparłeś się pokusie. Postanowiłeś nie
ranić ani żony, ani nikogo innego. Bo przecież mnie też musiałbyś
zranić: romans między nami nie jest możliwy, mieszkamy za daleko
od siebie i nic by z tego nie wyszło, a w każdym razie nie byłoby
możliwe utrzymanie tego w tajemnicy. Słusznie wybrałeś. I sam
wiesz, że cokolwiek wybrałeś, będziesz żałował. Teraz lub
kiedyś.
(...)
Ciągle
potrafisz otworzyć tamtą ranę. Co jeszcze od ciebie usłyszę? Na
co ci jeszcze pozwolę?
Co tak
boli? Czy to, że nie mam nad tobą władzy? Mam ją. Wprowadziłam
zamęt w twoje życie. Zadałam ci cierpienie. Mogłabym je
uśmierzyć, i ty o tym wiesz, ale wiesz też, że byłaby to chwila,
a potem...
Czasem
chcę, by bolało cię tak, jak mnie wtedy. To było nie do opisania.
Nie opisywałam tego. Wszystkie siły mobilizowałam, by przeżyć.
Potem
szukałam cię w innych mężczyznach. Nie znalazłam. Można
ostatecznie oszukać mózg: ten sam akcent, ta ciepła barwa głosu.
Ciała się nie oszuka. Ono bezbłędnie wykryje oszustwo.
__________________________
© 2014 Alina L
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz