środa, 10 grudnia 2014

Pamiętasz? Fragmenty (43)

Część trzecia: Olga

***
Powiedziałam ci, że nie będę do ciebie pisać. Dlaczego, zapytałeś. Bo to byłoby jak pisanie listów donikąd. Przecież byś nie odpowiedział. Wiem, że mi nie ufasz, bo nie ufasz sam sobie. Wiem, że się boisz. Mogłabym przecież wykorzystać twoje listy przeciwko tobie.
Niemądry jesteś. Nawet nie przypuszczałam, że możesz być tak podejrzliwy i niemądry. Sądzisz, że wszyscy są tacy jak ty?
Przecież mogłam zrobić z tą historią i listami, co chciałam. Nigdy byś się nie dowiedział, a nawet gdyby, nic byś mi nie udowodnił. Jak sądzisz, po co do ciebie dzwoniłam?
Ach tak, racja. Ciągle myślisz, że chcę się zemścić.
Żal mi ciebie.

Ten list, który do ciebie piszę - ale przecież go nie wyślę, bo i po co? - ten list miał być całkiem inny. Ale zanim zaczęłam go pisać, obejrzałam film, który mi przysłałeś. Nikita Michałkow: „Oczy czarne”. Wielkie kino. Dobrze, że zobaczyłam go dopiero teraz, kiedy już nic nie zamierzam zmieniać w tej historii. Ale przecież mogę pisać dalej.
Pamiętasz naszą pierwszą rozmowę? Była to przyjacielska pogawędka. Nic więcej. Gdybyś wtedy powiedział: rób z listami, co chcesz, nie zadzwoniłabym więcej. Koniec książki, koniec historii. Może kiedyś, gdyby ją wydano, przysłałabym ci egzemplarz z dedykacją: „Merci, J.” Zastanawiałbyś się wówczas nad znaczeniem słów w tym egzotycznym języku, łowiłbyś znajome nazwy. Przyglądałbyś się, nie rozumiejąc, tekstowi i zastanawiał się, co też mogłam napisać o tobie.
Nie odważyłbyś się poprosić żadnego ze swoich kolegów - a założę się, że są w twojej instytucji tacy, którzy znają polski - by przeczytał książkę i powiedział ci, o czym właściwie w niej opowiadam.
Tak bardzo się boisz; to nieprawda, że nie chcesz zranić swoich bliskich. Boisz się własnych uczuć. Nawet nie wiesz, jaką przygodą może być spotkanie z nimi. Ale do tego trzeba odwagi.
Jestem niesprawiedliwa. Odważyłeś się przeczytać moje listy. Teraz nie wiem, czy dobrze się stało.
Zrozum, Jean. Po naszej pierwszej rozmowie chciałam ci powiedzieć: żegnaj. Nie pozwoliłeś mi na to.
Zadzwoniłeś i powiedziałeś: znów jestem zakochany w tej dziewczynie ze Sztokholmu. Ja jestem wciąż zakochana w tobie, powiedziałam. I wciągnął nas wir.

Próbowałam być silna. Opierałam się, tłumaczyłam, że nie możemy się spotkać. Każda rozmowa z tobą kruszyła mój - niezbyt zresztą silny - opór. Chciałam jednak, byś wiedział, że to ty decydujesz. Że tylko ty będziesz za to odpowiedzialny. Chciałbyś... prawda? Chciałbyś, by było inaczej: to ja proszę cię o spotkanie, ty po długiej walce ze sobą ulegasz... Dobrze by było jeszcze dostać błogosławieństwo żony. Niestety, mój miły, w życiu nic nie jest łatwe. I choć nie spałam, nie jadłam, powtarzałam: nie odmówię, ale to ty decydujesz. 

(...)
Wiele myślałam przez ten miesiąc naszych rozmów. O zdarzeniach, które doprowadziły mnie tutaj. O znakach. Ludziach. Snach. O tym, jak wszystko dążyło ku tej książce. I jak ona zaprowadziła mnie do ciebie. Tak, jak to widziałam we śnie. Bo to jest książka magiczna. Teraz, kiedy pytam cię o różne rzeczy, zdumiewam się, jak wiele z moich snów i intuicji zapisanych w niej sprawdza się. Ktoś mi ją podyktował; może ja sama, ta mądra istota, która jest we mnie.

Teraz, rozmawiając ze mną, obudziłeś mnie znów do miłości. Byłam gotowa wejść w nią. Bez lęku. Wziąć wszystko, co mi przyniesie. Także szczęście. Przede wszystkim szczęście. Również ból. Ale postanowiłam nic nie robić, do niczego uporczywie nie dążyć.
Zaczęłam powoli rozumieć, kim jesteś. Wiedziałam to przedtem, ale teraz, słuchając twoich powtarzanych ciągle zapewnień, że się zmieniłeś, próbowałam na nowo tę wiedzę uporządkować. Dla własnych potrzeb. Bo jednak, mimo całego miłosnego oszołomienia, chciałabym wiedzieć, dlaczego właśnie ktoś taki jak ty zawładnął moją wyobraźnią. W końcu chciałabym zrozumieć swoje życie. Przeżyć do końca swoją wielką miłość. Dać sobie wreszcie szansę, by iść naprzód bez przymusu oglądania się wstecz. Nasze uczucia wróciły: wysoki płomień, ale czy trwały?
Po nas choćby potop, pomyślałam. Chcę ciebie. Ale nie myśl, że cię poproszę o spotkanie.
Chcę to przeżyć. Nawet jeśli na końcu jest rozczarowanie. Nie chcę rezygnować, bo nigdy bym sobie nie wybaczyła tej rezygnacji.
Myślę o nas. Że będziemy w stanie pojąć to wszystko kiedyś, po latach. I pamiętając o tym staram się podejmować decyzje. Powiedziałam ci: kiedy nie wiem, jak postąpić, zastanawiam się, co będę czuła za 20 lat; czy będzie mi żal, że się nie odważyłam? A może będę zadowolona, że się oparłam pokusie? Jesteśmy słabi, grzeszni. To nie znaczy, że na pewno będziemy potępieni. Mamy prawo do grzechu, ale na własne ryzyko.
Nic nie powiedziałeś. 
 
Szanuję twój wybór. Bo po kilku rozmowach przestałeś mówić o spotkaniu. Może kiedyś będziesz żałował, że się nie odważyłeś, ale to będzie twój żal. Byłeś na rozdrożu. Tak niewiele trzeba było, by zachwiać twoją wieloletnią wiernością. Jeden telefon, jedna zjawa z przeszłości. Boli cię to miejsce w sercu, prawda?
Co za splot zdarzeń sprawił, że stanęłam na twojej drodze, właśnie ja, kusicielka, której trudno się oprzeć.
Zabolało mnie, że tak łatwo gotów jesteś zrezygnować. Miałam nadzieję, że jestem warta dłuższej rozterki i więcej cierpienia. Tylko trzy tygodnie? Drwię sobie z ciebie, wiem. Kiedy śmieję się z twoich dylematów, masz łzy w oczach. No cóż, ja już swoje wycierpiałam. Teraz twoja kolej.
Więc jednak chcę zemsty?
To nie zemsta; to karma. Teraz jest dla ciebie czas próby.
 
Dla mnie też, nie myśl sobie. Przez ten miesiąc naszych rozmów jestem w tobie zadurzona.

(...)
 
Jestem chora z miłości. Nawet o tym nie wiesz.

Dlaczego boli? Już byłam gotowa spotkać się z tobą. Przekonałeś mnie. Uwiodłeś. Byłam pewna, że potrafię z tego zrezygnować. Nie potrafię. Nalegałeś. W końcu, gdy powiedziałam: jeśli mnie o to poprosisz, nie odmówię... przeraziłeś się. Zmieniłeś zdanie. Znów.
Choć boli, szanuję to, że oparłeś się pokusie. Postanowiłeś nie ranić ani żony, ani nikogo innego. Bo przecież mnie też musiałbyś zranić: romans między nami nie jest możliwy, mieszkamy za daleko od siebie i nic by z tego nie wyszło, a w każdym razie nie byłoby możliwe utrzymanie tego w tajemnicy. Słusznie wybrałeś. I sam wiesz, że cokolwiek wybrałeś, będziesz żałował. Teraz lub kiedyś.

(...)

Ciągle potrafisz otworzyć tamtą ranę. Co jeszcze od ciebie usłyszę? Na co ci jeszcze pozwolę?
Co tak boli? Czy to, że nie mam nad tobą władzy? Mam ją. Wprowadziłam zamęt w twoje życie. Zadałam ci cierpienie. Mogłabym je uśmierzyć, i ty o tym wiesz, ale wiesz też, że byłaby to chwila, a potem...
Czasem chcę, by bolało cię tak, jak mnie wtedy. To było nie do opisania. Nie opisywałam tego. Wszystkie siły mobilizowałam, by przeżyć.
Potem szukałam cię w innych mężczyznach. Nie znalazłam. Można ostatecznie oszukać mózg: ten sam akcent, ta ciepła barwa głosu. Ciała się nie oszuka. Ono bezbłędnie wykryje oszustwo.
__________________________
© 2014 Alina L




Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie tekstu w całości lub we fragmentach bez zgody autora zabronione. 
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz