czwartek, 11 grudnia 2014

La Dame à la licorne

Zwiedzanie muzeów jest męczącym zajęciem. Trzeba oglądać tysiące niestarannie opisanych przedmiotów, umieszczonych w źle oświetlonych gablotach, przemierzać kilometry przegrzanych sal, ignorować hałaśliwe wycieczki szkolne albo tłumy turystów. A jednak warto to wszystko znosić – czasem dla jednego spotkania.

Lubię galerie malarstwa. Okna obrazów otwierają się na nieznane pejzaże z drobnymi sylwetkami ludzi zajętych pracą lub zabawą. Twarze z portretów patrzą na mnie uważnym, ironicznym, pozbawionym złudzeń wzrokiem. Słucham, co do mnie mówią ci dawno umarli, których miłość, radość i rozpacz odmalowano na płótnie.

Są tam światy, które chciałabym poznać. Być kobietą, która czyta list w rozproszonym świetle z okna. Rozmarzoną dziewczynką leżącą na trawie. Półsenną Wenus w alkowie oczekującą ukochanego. Wejść do wnętrz malowanych przez Balthusa, Vermeera, w pejzaż Turnera.



Kim chciałabym być najbardziej? Od chwili, gdy ją ujrzałam - damą z jednorożcem z Musée de Cluny. Wiele godzin spędziłam w jej ogrodzie. Ostatni raz rankiem w dniu świętego Walentego 2010.

Spacerowaliśmy po salach zatrzymując się przed rzeźbami, gobelinami, ceramiką. Niejedno muzeum pozazdrościłoby zbiorów zgromadzonych w tym niewielkim pałacyku w stylu płomienistego gotyku, paryskim pied a terre opatów kluniackich, zbudowanym na zrębie rzymskiej łaźni w sercu Dzielnicy Łacińskiej. Są tu rzeźby i tkaniny, biżuteria i ceramika, obrazy i dewocjonalia. Ale chyba nic nie dorównuje gobelinom ukrytym w niewielkiej, mrocznej sali.



Kobierce tu są, Abelone, gobeliny. Wyobrażam sobie, że ty tu jesteś, sześć jest gobelinów, pójdź, przejdziemy je razem powoli. Lecz wprzódy cofnij się i spójrz na wszystkie razem. Jakie spokojne, prawda? Mało w nich rozmaitości. Jest tam zawsze ta owalna błękitna wyspa, wisząca w powściągliwym tle czerwonym, a tło jest kwieciste i zamieszkałe przez małe, sobą zajęte zwierzątka. Tak mówi o nich Rainer Maria Rilke; odwiedzamy z jego bohaterem, Malte Lauridsem Brigge, salę muzeum. Poeta musiał bywać tu wielokrotnie w paryskich czasach, gdy był sekretarzem Augusta Rodin.



Tracy Chevalier ożywiła w swojej powieści historię powstania gobelinów. Wychodząc od prawdopodobnych hipotez stworzyła sugestywną opowieść o miłości i pożądaniu. Bo to jest przecież tematem sześciu gobelinów: dama uwodzi jednorożca. Ale na koniec malarz – zwany tu Nicolasem des Innocents tak mówi do Geneviève de Nanterre:

Namalowałem ją specjalnie dla ciebie, madame, tak by gobeliny nie dotyczyły jedynie uwiedzenia, ale też duszy. Czy widzisz, że możną zacząć od damy wkładającej naszyjnik, by następnie uwieść jednorożca na kolejnych płótnach? Albo odwrócić ten porządek, a wówczas dama będzie się po kolei żegnała z poszczególnymi zmysłami, aż skończy się na tym, gdzie odkłada naszyjnik – i żegna się z fizycznością życia. Czy rozumiesz, że zrobiłem to dla ciebie, pani?

A więc: wyrzeczenie się doczesnych, zmysłowych przyjemności, walka z pokusami ciała jako droga do wewnętrznej wolności? I stąd cała symbolika bitewna, tak - zdawałoby się - nie na miejscu w temacie z pozoru miłosnym?



Czar i finezja późnośredniowiecznej symboliki, niespotykane ani przedtem ani potem, urzekają. Wieloznaczne i tajemnicze gobeliny, tworzące jedyną w swoich rodzaju opowieść, na zawsze pozostaną zagadką.



Tak, chciałam tam być, w jej czarodziejskim ogrodzie. I udało się! 

 


Oczywiście jeszcze nieraz tam wrócę. Także w tym blogu.

_________________________________

Rainer Maria Rilke Pamiętniki Malte Lauridsa Brigge w przekładzie Witolda Hulewicza
Tracy Chevalier Dama z jednorożcem w przekładzie Krzysztofa Puławskiego
Oryginał:  Musée de Cluny 
Adaptacja:  Kotuszka Pics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz