środa, 17 grudnia 2014

Pamiętasz? Fragmenty (53)


***
Wracam do mojego zwierciadła. Co w nim zobaczę? Co zdarzy się w moim ogrodzie?

Piosenka niekochanej. Paryż bez ciebie odsłania swoje infernalne oblicze. Korytarze na stacjach metra nie mają końca. Twarze pędzącego tłumu w upiornym świetle. Czerń za szybą i w nagłym rozbłysku nazwy stacji : EUROPE. PEREIRE. OPERA.
W deszczu ulice są za szerokie, a piesi na przejściach wbiegają pod koła samochodów. Za szybą baru kobieta siedząca samotnie nad filiżanką kawy. Pali. Udaje, że czyta książkę. Gdy zajrzeć pod spód tej pięknej, starannie umalowanej twarzy, widać, że jej podszewką jest rozpacz.
Ludzie w tym mieście umierają ze smutku i samotności. Duszą się z nadmiaru wszystkiego.
Pod mostem dla pieszych, którym przebiegam z Saint Cloud do Lasku Bulońskiego, Sekwana ma kolor ołowianosiny. W oddali wieżowce La Défense wyglądają jak grobowce na gigantycznym cmentarzu. 

A może z damą i jednorożcem było całkiem inaczej?
Gdy ujrzała go na polanie, stał tam, drżący. Ale nie podszedł do niej, choć i nie uciekał. To ona zbliżyła się do niego, zsiadłszy z konia, uprzedzając myśliwych, by pozostali na miejscach. Podeszła do zwierzęcia i spojrzała mu głęboko w oczy.
Jednorożec schylił głowę, lecz nie zaatakował. Wykonał gest, który odczytała jako prośbę i taką samą niemą prośbę wyczytała w jego oczach. A potem we dwoje, dama i jednorożec, poszli w głąb lasu. Panował tam półmrok, wiotkie gałęzie biły ją po twarzy, na głowę spadały z liści krople rosy. Zatrzymali się.

Przez chwilę nic nie widziała. A potem dostrzegła dwa małe, puszyste stworzonka w gnieździe pod krzakiem. Wyglądały jak białe króliczki albo sarenki. Spojrzała pytająco na jednorożca. Skinął głową.
Przykucnęła i dotknęła jednego z nich. Było maleńkie i drżało, może z zimna, a może ze strachu. Tak. To były małe jednorożce. Pośrodku czoła każdy z nich miał znak w miejscu, gdzie kiedyś wyrośnie mu róg.
- Nic nie rozumiem - powiedziała do siebie. - Nikt nigdy nie wspominał o dzieciach jednorożców. To strasznie komplikuje sprawę.
Zdawało jej się, że biały zwierz westchnął.
- Przecież taka jest natura jednorożca, że przychodzi do kobiety. Nie uciekłeś ode mnie, pozwoliłeś mi się zbliżyć. A teraz chcesz, bym zaniechała swoich zamiarów. Jak to możliwe, że nie postępujesz zgodnie ze swoją naturą?
Spojrzała mu w wielkie, wilgotne oczy i zrozumiała, jak brzmi odpowiedź.
- Tak, jestem jednorożcem, i moja natura każe mi iść za tobą. Tego samego żąda ode mnie legenda. Ale kto wówczas zająłby się nimi? Gdybym z tobą poszedł, zginęliby. Nie proś mnie, bym postąpił zgodnie ze swoją naturą. Mogłabyś mnie zabić, ale wówczas wszyscy zginiemy. I już nigdy nikt nie zobaczy jednorożca. 

***
Minęły trzy miesiące od dnia, gdy odważyłam się do ciebie zadzwonić. Wszystko się zmieniło.
Przedtem... chciałam zadać ci jedno pytanie. Otrzymałam odpowiedź, której mogłam była domyślić się sama, ale powiedziałeś coś więcej. Powiedziałeś - sam zdumiony i przestraszony swoim odkryciem - że tamto uczucie ciągle w tobie trwa. We mnie też - wyznałam.

Może tylko nam się wydawało. Wiek średni nie stwarza wielu okazji do takich emocji, chyba że ich świadomie szukamy. Teraz już wiem, że nie szukasz przygód.

Potrafię sobie wyobrazić, co przeżywałeś, gdy dziecko zachorowało. Twoją rozpacz, lęk i samotność. Wiele miesięcy, podczas których o niczym innym nie mogłeś myśleć. Lęk i nadzieja. I bezsilność wobec jego cierpienia. Pragnienie, by to wszystko okazało się złym snem. Przebudzenia nad ranem, gdy docierało do ciebie, że to będzie kolejny dzień przeżyty z bólem i strachem. Jak długo można to znosić?
 
I nagle, gdy już najgorsze było za tobą, mój telefon. Tamten czas wraca: znów jesteś młody, znów życie jest obietnicą. Jak tu nie ulec pokusie? Jak się powstrzymać? Jak nie uciec choć na chwilę, choć na godzinę? W rozmowę, podczas której wszystko jest możliwe. W marzenia? W złudzenie, że można jeszcze raz popatrzeć w tamte oczy, nic nie burząc, nie raniąc nikogo? Jak się oprzeć?

A co potem?
Ciągle o tym rozmawialiśmy.
Postąpiłeś, jak należało. Ja zrobiłabym to samo.

To było w przeddzień mojego wyjazdu. List od ciebie, pierwszy od lat i ostatni. Nigdy już do mnie nie napiszesz.

Oleńko, Zielonooka.
Żegnaj.

Są tam jeszcze inne słowa.
Rozumiem wszystko, co napisałeś.
Boli. Choć nie widać rany. Płaczę, choć postąpiłeś jak należało. Zrobiłeś to, czego oczekiwałam. Dlaczego więc...
To znaczy że już nigdy więcej? Nie usłyszę twojego głosu? Przecież nie zamierzam do ciebie telefonować. Nie będę pisać, a już na pewno wysyłać listów. Ale nigdy? Nic? Całkowita cisza? Tak jakbyś umarł? Po tym, jak cię odnalazłam? Jak możesz tego oczekiwać?
Wszystko to rozumiem. A jednak...
Znów mnie porzucasz, na zawsze? Dokonałeś wyboru za nas oboje.
Wyrzekłeś się...
Miałeś rację: ból byłby jeszcze większy. Boję się o tym myśleć.
Prędzej czy później musiałoby się tak skończyć.
Lepiej, że skończyło się teraz. 

A przecież jest w twoim liście fałszywy ton. Początkowo go ignoruję, ale on wraca. Tak, jakby w fortepianie brakowało jakiegoś klawisza. Jakbyś chciał ukryć ten brak przede mną. Słyszę to.
List jest piękny, ale nie całkiem szczery. Grasz.
Co to za gra? Myślisz, że dam się zwieść?
Bez ostrzeżenia zmieniłeś reguły. 


Uważaj. Jednorożec i tak jest na przegranej pozycji. Choć waleczny i groźny, nie ma szans.
Gubi go jego zmysłowość, mówi Leonardo i rysuje go leżącego pokornie u boku dziewczyny, jak pies trzymany na smyczy. Ona wskazuje go palcem: moja zdobycz.
  
(...)
 
Tygodnie bez twoich telefonów. Tak jest łatwiej, na pewno. Spokój. Smutek i spokój.
Ale czasem mi brak rozmowy z tobą. Nie flirtu. Nie tych fantazji, które snuliśmy... Nie tej słodkiej choroby, która nie pozwalała mi zasnąć.

Ciebie.

Wtedy myślę o tym, co napisałeś.
Wolę żal niż wyrzuty sumienia.

 _____________________
 
Leonardo do Vinci Dama z jednorożcem
© 2014 Alina L


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie tekstu w całości lub we fragmentach bez zgody autora zabronione. 
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz