czwartek, 25 grudnia 2014

Ja, Donna. Z pamiętnika (1)

Kiedy byłam malutka, mieszkałam w innym domu. Były tam dzieci, z którymi lubiłam się bawić. Ale dorośli często się na mnie gniewali. Mówili, że jestem niegrzeczna, bili mnie i zamykali w ciemnym miejscu albo przywiązywali. Szybko rosłam i miałam apetyt, a oni mówili, że jestem za duża i za dużo jem.

Zawieźli mnie do Schroniska. Myślałam, że to taka szkoła dla psów, gdzie nauczą mnie, jak być grzeczną, ale szybko się zorientowałam, że tu są psy, których nikt nie chce. W Schronisku trafiłam do szpitala i zrobili mi operację na brzuszku. Chociaż bolało, lubiłam tam być, bo lekarze i opiekunowie głaskali mnie i troszczyli się o mnie. Ale potem zamknięto mnie w małym boksie z innym psem. To się nazywało Kwarantanna. Powiedzieli, że musimy tu być, jeśli chcemy zostać adoptowani.

I tak czekaliśmy, aż któregoś dnia zobaczyłam przed klatką Panią. Była bardzo smutna i pomyślałam, że tęskni za psem i mogłaby mnie adoptować. Jestem nieśmiała i boję się odrzucenia, więc stałam z tyłu i tylko machałam nisko opuszczonym ogonem. Inne psy głośno wołały: Weź mnie!!! Tu jestem! a ja tylko pytałam oczami: A może mnie weźmiesz? Ale Pani odeszła i straciłam nadzieję.

Tymczasem za tydzień wróciła i wyprowadziła mnie z klatki. Byłam bardzo grzeczna. Bałam się, że się rozmyśli. Kiedy wyszłam z Panią, trochę spacerowałyśmy, a potem poszłyśmy załatwić adopcję. Pracownicy Schroniska powiedzieli, że nie można mnie jeszcze adoptować, bo mam katar i gorączkę. Bardzo się zmartwiłam, bo już nie chciałam wracać do klatki. Ale Pani zapytała, dlaczego nie może mnie leczyć w domu i nawet zatelefonowała do Doktora. A potem podpisała różne papiery i wyszłyśmy ze Schroniska!
Ucieszyłam się, że nie ma samochodu. Bardzo bałam się aut.

Szłyśmy wolno, bo nie miałam siły. Potem przyjechał autobus, do którego bałam się wsiąść, ale jeszcze bardziej bałam się, że wrócę do schroniska. Oglądałam się za dziećmi, bo miałam nadzieję, że Pani zaprowadzi mnie do tamtych, z którymi kiedyś byłam. Po długim marszu znalazłyśmy się w gabinecie Doktora. Lubię lekarzy i nie bałam się, ale doktor na mój widok chyba się przestraszył! Zbadał mnie i zmierzył gorączkę: była bardzo wysoka. Strasznie się zmartwił. Powiedział słowo na N. Nosówka! Zrozumiałam, że to coś złego.


Wzięłyśmy leki i poszłyśmy do domu. A potem po raz pierwszy od dawna najadłam się do syta! Jadłam i machałam ogonem. To było takie smaczne! Mama zrobiła mi posłanie, ale nie chciałam na nim spać. Położyłam się tak, żeby Ją widzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz