Tego
ranka dostaję twój list. A potem lecę do Paryża.
***
Kazik
czeka na Olgę na lotnisku. Jest smutna. Widać, że to nie tylko
zmęczenie. Tego wieczoru prawie nie rozmawiają: ona wcześnie
kładzie się spać.
Następnego
ranka cienie wokół
jej oczu są równie
głębokie.
Idą oboje na spacer na Wyspę
Świętego
Ludwika. Olga rozgląda
się
wokół,
ale nie ma w tym dawnego entuzjazmu. Siadają przy kawiarnianym
stoliku gdzieś w Marais.
-
Co mam zrobić, żeby poprawić ci humor? Jesteś moim gościem i
chcę,
byś była zadowolona.
-
Nie gniewaj się.
Ostatni tydzień to był czas próby.
Kiedyś ci o tym opowiem, nie teraz.
Kazik
jest niecierpliwy. Chce, by była tamtą
Olgą:
uśmiechniętą,
z zachwytem i zdumieniem chłonącą
świat. A ma przed sobą zgnębioną,
znużoną
kobietę.
Gdzieś zapodział się cały jej urok.
Nie,
nie jest aż tak źle. Ale ciągle
łapie się na tym, że powinien coś zrobić, by poczuła się
lepiej. Tak, jakby to od niego zależało. Jakby mógł
wyjąć
jej z głowy cały ten nieokreślony smutek. Zdaje mu się,
że to on jest czemuś winien, więc
wraca do tego tematu.
-
Zrozum, Kaziu - złości się Olga. - Ty nie masz z tym nic
wspólnego.
Może nie powinnam była przyjeżdżać. Ale to się
stało za późno,
by odwołać wyjazd.
-
Powiesz mi, co się
stało? - pyta mężczyzna.
-
Nic poza tym, czego oczekiwałam. Ale to boli. Nie każ mi o tym
mówić.
Teraz to po prostu depresja. Weltschmerz. Ból
istnienia. Minie.
-
Kiedy?!
- Może
jutro. Może za tydzień. Nie zwracaj na mnie uwagi.
-
Nie potrafię.
- Nie
jesteś za mnie odpowiedzialny.
-
Nie mogę
znieść, jak cierpisz.
-
Dlaczego wy, mężczyźni,
tak bardzo boicie się cierpienia? Przecież to część
życia.
-
Na tak postawione pytanie nie znam odpowiedzi. Mogę
mówić
o sobie. Kiedy widzę czyjś ból,
myślę,
jak mogę pomóc.
Niemoc mnie złości - mówi Kazimierz nie patrząc jej w oczy. -
Zwłaszcza gdy dotyczy kogoś, na kim mi zależy. W końcu przecież
każdy ból
ma jakąś
przyczynę
i jeśli ją
usunąć,
powinien zniknąć.
-
I co wtedy? - pyta Olga. - Co zamiast bólu?
-
Brak bólu.
-
To ma być szczęście?
On
patrzy na nią zdziwiony.
-
No powiedz, czy szczęście
polega na braku bólu?
Tylko tyle oczekujesz? Co to za życie, Kaziu? - wzrusza ramionami
Olga.
-
Nie rozumiem cię.
Każde zwierzę
ucieka od bólu.
-
Więc
nie jestem zwierzęciem.
A ty? - zaczyna się
śmiać. - Jeśli chcesz mi poprawić humor, daj mi jeść.
-
No tak, zapomniałem, że to najskuteczniejszy sposób,
by cię
uszczęśliwić,
przynajmniej na chwilę.
Idziemy na obiad.
Jest
tak zmienna jak pogoda nad morzem.
Siedzą
w brasserie z widokiem na ruchliwe rondo. To pora wieczornego szczytu
i kierowcy popędzają
się wzajemnie klaksonami, jednocześnie próbując
uniknąć
potrącenia
pieszych, beztrosko włażących
im pod koła. Być kierowcą
w Paryżu: prawdziwe przekleństwo.
Olga
rozgląda
się
wokół
i snuje opowieści o ludziach jedzących
przy sąsiednich
stolikach. Wymyśla im życiorysy. Mieszkania. I jak zakończą
wieczór.
Pije wino i prosi o więcej.
Śmiech, rozświetlone oczy.
-
No tak, wystarczy cię
dobrze nakarmić, żeby poprawił ci się
humor.
-
I napoić. To taka instrukcja obsługi, specjalnie dla facetów.
Bardziej skomplikowanej i tak nie zrozumieją.
-
Znów
te feministyczne teksty.
- Tylko
bez etykietek.
Wracają
do domu rozbawieni, na głowy pada im drobny deszczyk. Listopad,
Paryż.
© 2014 Alina L
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz