sobota, 13 grudnia 2014

Pamiętasz? Fragmenty (47)

Tego ranka dostaję twój list. A potem lecę do Paryża.

***
Kazik czeka na Olgę na lotnisku. Jest smutna. Widać, że to nie tylko zmęczenie. Tego wieczoru prawie nie rozmawiają: ona wcześnie kładzie się spać.

Następnego ranka cienie wokół jej oczu są równie głębokie. Idą oboje na spacer na Wyspę Świętego Ludwika. Olga rozgląda się wokół, ale nie ma w tym dawnego entuzjazmu. Siadają przy kawiarnianym stoliku gdzieś w Marais.
- Co mam zrobić, żeby poprawić ci humor? Jesteś moim gościem i chcę, byś była zadowolona.
- Nie gniewaj się. Ostatni tydzień to był czas próby. Kiedyś ci o tym opowiem, nie teraz.

Kazik jest niecierpliwy. Chce, by była tamtą Olgą: uśmiechniętą, z zachwytem i zdumieniem chłonącą świat. A ma przed sobą zgnębioną, znużoną kobietę. Gdzieś zapodział się cały jej urok.
Nie, nie jest aż tak źle. Ale ciągle łapie się na tym, że powinien coś zrobić, by poczuła się lepiej. Tak, jakby to od niego zależało. Jakby mógł wyjąć jej z głowy cały ten nieokreślony smutek. Zdaje mu się, że to on jest czemuś winien, więc wraca do tego tematu.
- Zrozum, Kaziu - złości się Olga. - Ty nie masz z tym nic wspólnego. Może nie powinnam była przyjeżdżać. Ale to się stało za późno, by odwołać wyjazd.
- Powiesz mi, co się stało? - pyta mężczyzna.
- Nic poza tym, czego oczekiwałam. Ale to boli. Nie każ mi o tym mówić. Teraz to po prostu depresja. Weltschmerz. Ból istnienia. Minie.
- Kiedy?!
- Może jutro. Może za tydzień. Nie zwracaj na mnie uwagi.
- Nie potrafię.
- Nie jesteś za mnie odpowiedzialny.
- Nie mogę znieść, jak cierpisz.
- Dlaczego wy, mężczyźni, tak bardzo boicie się cierpienia? Przecież to część życia.
- Na tak postawione pytanie nie znam odpowiedzi. Mogę mówić o sobie. Kiedy widzę czyjś ból, myślę, jak mogę pomóc. Niemoc mnie złości - mówi Kazimierz nie patrząc jej w oczy. - Zwłaszcza gdy dotyczy kogoś, na kim mi zależy. W końcu przecież każdy ból ma jakąś przyczynę i jeśli ją usunąć, powinien zniknąć.
- I co wtedy? - pyta Olga. - Co zamiast bólu?
- Brak bólu.
- To ma być szczęście?
On patrzy na nią zdziwiony.
- No powiedz, czy szczęście polega na braku bólu? Tylko tyle oczekujesz? Co to za życie, Kaziu? - wzrusza ramionami Olga.
- Nie rozumiem cię. Każde zwierzę ucieka od bólu.
- Więc nie jestem zwierzęciem. A ty? - zaczyna się śmiać. - Jeśli chcesz mi poprawić humor, daj mi jeść.
- No tak, zapomniałem, że to najskuteczniejszy sposób, by cię uszczęśliwić, przynajmniej na chwilę. Idziemy na obiad.

Jest tak zmienna jak pogoda nad morzem.
Siedzą w brasserie z widokiem na ruchliwe rondo. To pora wieczornego szczytu i kierowcy popędzają się wzajemnie klaksonami, jednocześnie próbując uniknąć potrącenia pieszych, beztrosko włażących im pod koła. Być kierowcą w Paryżu: prawdziwe przekleństwo.
Olga rozgląda się wokół i snuje opowieści o ludziach jedzących przy sąsiednich stolikach. Wymyśla im życiorysy. Mieszkania. I jak zakończą wieczór. Pije wino i prosi o więcej. Śmiech, rozświetlone oczy.
- No tak, wystarczy cię dobrze nakarmić, żeby poprawił ci się humor.
- I napoić. To taka instrukcja obsługi, specjalnie dla facetów. Bardziej skomplikowanej i tak nie zrozumieją.
- Znów te feministyczne teksty.
- Tylko bez etykietek.
Wracają do domu rozbawieni, na głowy pada im drobny deszczyk. Listopad, Paryż. 


________________________
© 2014 Alina L

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie tekstu w całości lub we fragmentach bez zgody autora zabronione. 
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz