środa, 17 grudnia 2014

Pamiętasz? Fragmenty (54)

(...)

Którejś świątecznej nocy śni mi się klucz lecących aniołów. Mają długie włosy, długie koszulki, chude nóżki i wielkie skrzydła. Są jak zrobione z różowej mgiełki. Lecą rzędem po ciemnym niebie, a ja patrzę na nie z zachwytem i mówię do mojego towarzysza: patrz, anioły!

Bywa trudno. Czasem ponad siły.
Jestem jak samotne, małe drzewko, stojące nocą pośród równiny, targanej wichurą. Drżę. Boję się. Płaczę. Pustka budzi we mnie lęk. Noc zdaje się nie mieć końca.
A przecież czuję, że to właśnie moje miejsce. Że tutaj wreszcie jestem sobą i to jest mój los.
Pytam. Nie wiem, kogo, ale pytam i czasem otrzymuję odpowiedź. Częściej jest nią cisza.
Nie tracę nadziei. Być może tak ma być: może mam, jak ten Rilkeański anemon, stać wśród ciemności.
I mówić: dziękuję ci, nocy, za ciszę, w której słyszę tylko swoją krew.
A kiedy pytam, czy kiedyś to się skończy, odpowiadam też sama sobie: przecież nie chcę.
Niech będzie tak. Ta przerażająca, cierpka słodycz.
Niech tak będzie.

***
Dziś jestem w moim ogrodzie. A mon seul desir - to moja dewiza.

Wiesz, co się stało z jednorożcem zbyt upartym, by zgodzić się na niewolę? Osaczyły go psy, a myśliwi zakłuli dzidami. Krew splamiła srebrnobiałą sierść. Wilgotne oczy zaszły mgłą. Padł na kolana, a wówczas odcięli mu róg. Wokół dogorywały psy, zbyt nieostrożne, by uchronić się przed jego śmiercionośną bronią. A kobieta patrzyła, syciła swój wzrok widokiem krwi, syciła swą duszę chwilą tryumfu. 


Moja zdobycz.

Proszek z rogu był wart dziesięćkroć tyle złota.
Skórę położyli przed kominkiem. A może oddali ją do pobliskiego klasztoru, gdzie pobożni braciszkowie wyprawili ją, wygładzili, wybielili? Potem zaś najbardziej utalentowany miniaturzysta namalował wilgotnookie zwierzę o różowym pyszczku. Zwierzę, które nie istnieje.

A mięso rzucili psom.

***
Żal mi jednorożca. Szkoda, że musiał zginąć. Taki był piękny. Pokochałam go. 
Świat bez niego? Śmierć motyla, ptaka, lwa, jednorożca zubaża go.
Dlaczego go zabili?
Dlaczego byli z tego dumni?
Czy potem, kiedy już nie żył, nie poczuli czczości, pustki? Czy nie zrozumieli, że to był błąd? Już nikt nigdy nie zobaczy jednorożca.
Nawet, jeśli nie istniał, mogli wierzyć, że istnieje. A teraz, kiedy go zamordowali?
Czy nie żałują własnej pychy, chciwości i okrucieństwa? Dlaczego nie pozwolili mu zostać w lesie? Mieliby przynajmniej o czym marzyć.
Nie ma jednorożca.
Ty też nie istniejesz.

Wierzę w to, prawie w to wierzę.
Przecież jesteś tworem mojej wyobraźni. Mogę zakończyć tę historię, jak zechcę. Mogę cię zabić, skrzywdzić albo uratować. Jesteś tylko postacią z książki, którą piszę. Nie będziesz mi dyktował, co mam robić.
Chłód.

***
Jest już po święcie Trzech Króli.
W skrzynce trzy listy. Jak co roku, spóźnione życzenia.
Szara koperta zaadresowana jego ręką. Wfruwam po schodach.
W mieszkaniu rozcinam kopertę. Kartka, podobnie jak znaczek, została starannie wybrana. To nie słowa, to obraz jest przesłaniem. Pismo prawie nieczytelne, ale ja je odczytuję bez trudu. Słowa są zwykłe. Konwencjonalne życzenia. Wszystko jest między wierszami, które opadają w dół. Jak łzy.

Cały dzień nad urwiskiem. Łzy pod powiekami.

Może byłoby lepiej, gdybyś nie napisał. Może byłoby łatwiej. Smutno, ale bez tej dotkliwej tęsknoty. Może powinnam chcieć zapomnienia?

We śnie jadę konno na klaczy, kasztance. Obok biegnie mój pies. Mijamy opustoszałe, spalone, niegdyś piękne wille, niskie wzgórza porośnięte krzakami, strumienie.
Zmierzamy do domu.

________________________
Polowanie na jednorożcaCloisters

© 2014 Alina L


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie tekstu w całości lub we fragmentach bez zgody autora zabronione. 
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz