***
Mam do
ciebie nie pisać. Więc i mówić do ciebie nie powinnam. Trzeba
zapomnieć, że naprawdę istniejesz. Myśleć o tobie, tak. Ale
tylko w taki sposób, jakbyś był tym baśniowym stworem, łagodnym
i okrutnym stworzeniem o ciemnych, wilgotnych oczach.
Srebrzystobiałym jednorożcem. Jakbyś istniał tylko w wyobraźni,
tylko w pragnieniu.
Tak
jest. Przecież tylko tak istniejesz.
Nie
mamy wspólnej fotografii, więc niech nią będzie ten obrazek, na
którym pokazuję ci lustro. Srebrne zwierciadło. Przeglądasz się
w nim, jesteś zadowolony ze swojego odbicia. Jesteś piękny, wiesz
o tym. Uśmiechasz się. To, co widzisz, sprawia ci przyjemność.
Patrzę
na ciebie z czułością i smutkiem. Jesteś śliczny i niezbyt
mądry, nie wiesz, że wszystko to marność. Zwierciadło odbija
twój wizerunek. To bez znaczenia. Przecież nie istniejesz.
Zwierciadło odbija moje pragnienie. Pragnienie, byś istniał.
W
półmroku wnętrza tylko okna rozjarzone delikatną poświatą.
Okna? Widać przez nie ogród. Zamieszkują go zwierzęta: króliki,
owce. Biały koziołek. Małpa. Psy myśliwskie w ozdobnych obrożach.
Obroże noszą też lampart i lis.
Czaple,
żurawie, przepiórki czy kuropatwy. Sroka? I oswojona,
długoogoniasta papuga.
Rośnie
tu dąb i ostrokrzew. Sosna o długich igłach i dużych, czerwonych
szyszkach. I drzewka pomarańczowe, które jednocześnie kwitną i
owocują.
Wiele
kwiatów, których nie umiem nazwać.
Gdzie
jestem?
Ktoś
się pojawił. To kobieta. Jasne włosy okrywa welon. Lewa dłoń w
rękawicy sokolniczej: na palcu wskazującym przysiadła papuga,
sięga dziobem po coś, co trzyma w pazurkach prawej łapki. Na
trenie haftowanej złotem sukni przycupnął niespokojnie piesek o
białej sierści. Patrzy w górę: czy ten smakołyk, po który sięga
jego pani, będzie dla niego?
Służąca
ma suknię niebieską. Dyga, podając paterę ze słodyczami.
Lew
stoi na tylnych łapach, okryty narzutką, trzymając proporzec,
noszący zawsze te same barwy: granatowy pas z trzema białymi
półksiężycami, umieszczony ukośnie na czerwonym tle. Chyba
domaga się słodyczy, bo otworzył pysk i wyciągnął język, a w
oczach ma łakomstwo. A
jednorożec skromnie spogląda w bok.
Zmieniły
suknie. Służąca nadal w błękicie, głowę okryła czepkiem. Jej
pani na złotej, spodniej sukni nosi drugą, wysoko rozciętą;
wierzchem niebieska, a może turkusowa, od spodu jest podbita
czerwienią. Naszyjnik chyba ten sam, a może nie? Więcej klejnotów.
Trzyma w ręku opaskę na głowę i ozdabia ją świeżymi różami z
tacy, trzymanej przez służebną.
Lew i
jednorożec też tu są ze swoimi proporcami. Mają tarcze u boku.
Lew
chyba nie lubi muzyki. Kiedy jego pani gra na portatywie, odwraca
się. Na jego pysku maluje się frasunek.
Teraz
dopiero ma powód do niezadowolenia. Służąca odeszła, a dama,
znów w nowej sukni, z rozpuszczonymi, długimi do bioder włosami,
delikatnie gładzi róg jednorożca. Ten stoi i spogląda jej w
twarz, ale ona błądzi wzrokiem gdzieś w dali. Trzyma w ręku
proporzec. Czyżby gdzieś się wybierała? Beze mnie? Wielkie oczy
lwa wyrażają cierpienie.
Tego
już za wiele! Wzięła go na kolana! Głaszcze grzywę! Podaje mu
lustro, żeby się przejrzał! Jestem zły! Zły! Ten piękniś, ten
narcyz! A ja, moja wierność się nie liczy? Zemszczę się! Mnie
nigdy tak nie pieściła!
Haftowany
namiot. Stoliczek nakryty poduszką, na niej piesek. Dziś suknia
pani jest czerwona, aksamitna, a i służka, która właśnie
przyniosła szkatułkę z klejnotami, występuje w czerwieni. Czekamy
na kogoś? Kogo będziemy gościć w naszym pięknym ogrodzie?
_____________________________
Ilustracje: wikipedia
© 2014 Alina L
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz