Czy burgundzkie
Alise-Ste-Reine to miejsce klęski Wercyngetoryksa? Nie jest to
pewne, ale tak zdecydował Napoleon III. Ostatecznie zaważyły nie
naukowe kryteria, lecz decyzja władcy. Jego też rysy ma ogromny
posąg Wercyngetoryksa dłuta Aimé Milleta. Wódz Galów jako
bohater narodowy Francuzów - czemu nie?
Spór
o lokalizację Alezji trwa od czasów Napoleona I i zapewne nie
skończy się prędko. Analiza tekstów źródłowych, przede
wszystkim Cezara „O wojnie
galijskiej”, wskazuje, że nie jest on
bezprzedmiotowy.
Alezja
być bowiem miała miastem Mandubiow
– czyli leżeć nad rzeka Doubs, w dzisiejszym Franche – Comte.
Alezji - alesia,
czyli sanktuariów - było w ziemi Galów kilka, może kilkanaście.
Jedna z nich to dzisiejsze Alaise w Franche – Comte, gdzie
galijska twierdza znajdowała się na terenie rozległym,
piętnastokrotnie większym niż Alise-Ste-Reine i Mont Auxois, i
dającym dobre możliwości obrony, podczas gdy topografia okolic
Alise-Ste-Reine oraz pozostałości galijskiego miasta budzą
wątpliwości. Jak mogło się tutaj pomieścić 80000 ludzi?
Dlaczego Wercyngetoryks miałby wybrać miejsce tak trudne do obrony?
W obu tych przypadkach bardziej prawdopodobna wydaje się inna
lokalizacja.
Z
kart „biografii imaginacyjnej”
Wercyngetoryksa
autorstwa Jeana Markale wyłania się postać tragiczna.
Syn
wodza Arwernów, Celtyllusa, młody i ambitny, stanął na drodze
Cezarowi i jego planom podboju Galii. Po zwycięstwie pod Gergowią i
uznaniu go podczas zgromadzenia w Bibracte za naczelnego wodza
plemion galijskich wprowadził w życie swoją strategie wojenną.
Klęska konnicy galijskiej w bitwie z wojskami Cezara, który
korzystał z najemnych jeźdźców germańskich, zmusiła
Wercyngetoryksa do zamknięcia się w Alezji i wysłania – dzięki
jeszcze nieszczelnym umocnieniom rzymskim - jeźdźców po posiłki
do swoich krajów. Oczekiwanie na odsiecz w zatłoczonej twierdzy
zmusza wodza do wypędzenia z niej Madubiow – starców, kobiet i
dzieci. Rzymianie nie pozwalają im przejść przez linie swoich
umocnień i nieszczęśnicy giną z głodu u stop własnego miasta...
Przybycie
odsieczy w liczbie ponad 200 tysięcy nie przechyla szali zwycięstwa
na rzecz Galów, bo Cezar znów rzuca do walki germańską konnicę.
Straszliwa bitwa, w której, zdawałoby się, wojska rzymskie powinny
zostać zmiażdżone przez tłum nieprzyjaciół, staje się wyrokiem
na oblężonych. Wercyngetoryks oddaje się do dyspozycji
zgromadzenia – mogą go zabić albo przekazać Rzymianom. Musi stać
się ofiarą, bo zawiódł swój lud.
Po
sześciotygodniowym oblężeniu przez Cezara Wercyngetoryks poddał
twierdzę, co przypieczętowało los całej Galii. „Wercyngetoryks
konno wyrusza z Alezji przybrany w swoje ozdoby i zloty torques,
oznakę władzy. Ma
przy sobie najpiękniejszą broń. Okrąża siedzisko zajęte przez
prokonsula rzymskiego. Zeskakuje z konia, rzuca broń do stop Cezara i
klęka przed nim w postawie błagalnika”–
relacjonuje Markale za Plutarchem, Florusen i Kasjuszem Dionem. Król
Galów nie ma wtedy jeszcze trzydziestu lat...
A
potem? Sześcioletnia niewola w rzymskim lochu, marsz jako jeniec w
tryumfalnym pochodzie, wreszcie haniebna śmierć przez uduszenie.
Wysoka cena za młodzieńczą brawurę i niedocenienie przeciwnika.
__________________________________
Fotografie z 2007 roku
Fragment tekstu z Kwartalnika Kresy nr 81/82
Jean Markale Wercyngetoryks, przełożyła Hanna Olędzka, PIW 1988
Wercyngetoryks - symbol walki z najeźdźcami
OdpowiedzUsuń