niedziela, 2 listopada 2014
Perła
Jest tajemnicą. Nie wiemy, jak wyglądał: czy Astronom i Geograf to autoportrety? Jego, który prawdopodobnie nigdy nie wyjeżdżał z rodzinnego miasta. Kim są kobiety z jego obrazów? Czytająca list, Ważąca perły czy Koronczarka? Wiemy o nim, że będąc kalwinem ożenił się z katoliczką i miał z nią liczne dzieci, prawdopodobnie jedenaścioro. I że umierając pozostawił masę długów. Nie miał uczniów, malował powoli, niezdolny do artystycznych kompromisów.
Jan Vermeer van Delft fascynuje historyków sztuki, pisarzy i zwykłych zjadaczy chleba. O jego krótkim, czterdziestotrzyletnim życiu wiemy niewiele, obrazów o pewnej atrybucji zachowało się trzydzieści pięć. Z pozoru podobne do innych, powstających wówczas w Niderlandach, są wyjątkowe. Sceny rodzajowe, portrety we wnętrzach, a nawet jedyny pejzaż, Widok Delft, uderzają - w siedemnastowiecznej Holandii, która wydała wielu malarzy znakomitych! - doskonałością. Najpewniej każdy z nich jest owocem wielomiesięcznej pracy, starannego cyzelowania, subtelnych, delikatnych dotknięć wierzchołkiem okrągłego pędzla, pracochłonnego ucierania farb, by dały w efekcie owe niepowtarzalne odcienie żółci i błękitu.
U Vermeera kolor kreuje formę i nastrój, jest podstawowym elementem struktury obrazu - pisze Maria Rzepińska. - Usunięcie któregokolwiek dotknięcia barwnego stanowiłoby zarazem załamanie formy, zachwianie spoistości obrazu, zburzenie jego świetlnobarwnej tkanki, w której spotkała się w sposób niepowtarzalny taka, a nie inna ilość i jakość zestawień, tak, a nie inaczej ustopniowanych odcieni barwnych, dających tę jedyną w swoim rodzaju harmonię Vermeera, oparta na błękitach, od turkusu po najdelikatniejsze chłodne szarości, w zestawieniu ze złocistymi ugrami i brązami o niezwykłej rozpiętości tonalnej.
Dziewczyna z perłą nawet wśród obrazów tego niezwykłego malarza jest dziełem wyjątkowym. Główka dziewczęca w niebiesko - żółtym zawoju pokazana jest na ciemnym tle, nie ma tu znanego z innych obrazów artysty wnętrza zamożnego mieszczańskiego domu z oknem dającym rozproszone światło, w którym roztapiają się kształty przedmiotów. Nie ma charakterystycznych rekwizytów: mebli, instrumentów, map, nawet strojów. Z jednym wyjątkiem: kolczyka z ogromną perłą. Młodziutka dziewczyna patrzy w stronę widza przez ramię. Zamyślona? Rozmarzona? Kim jest? Kim była dla malarza? Dlaczego właśnie jej portret jest tak intymny?
Tracy Chevalier, autorka powieści Dziewczyna z perłą, próbując przeniknąć tajemnicę obrazu stworzyła bardzo pociągającą hipotezę, historię piękną i wzruszającą. Opowiada ją Griet, szesnastoletnia służąca z domu Vermeerów. To jej oczami oglądamy dom i rodzinę malarza, patrzymy na tego niezwykłego mężczyznę: artystę, dla którego poza sztuką nic się naprawdę nie liczy. Griet jest skromna i powściągliwa, ale pod zewnętrzną nieufnością i powagą płonie ogień; to kobieta z krwi i kości, namiętna i żywiołowa. Nie wiemy, jakie są uczucia malarza. Nie mówi o nich. Poświęcenie dziewczyny traktuje jako coś oczywistego, to ona ryzykuje, że zostanie oddalona ze służby, jeśli wyjdzie na jaw, że nie tylko pomaga w pracowni, lecz pozuje do portretu!
Portret nie przypominał żadnego z jego obrazów. Byłam na nim tylko ja, moja głowa i ramiona; bez stołu, sukna, okna czy pędzla do pudru, które tonowałyby jego wymowę i odciągały uwagę widza. Moje oczy były duże z rozszerzonymi źrenicami, a światło padało na twarz – mówi Griet. Zwoje na głowie powodowały, że wyglądałam zupełnie inaczej niż zwykle, jak Griet z innego miasta, a może nawet z innego kraju. Czarne tło sprawiało wrażenie, że wyglądałam na samotną, chociaż było jasne, że na kogoś patrzę. Wydawało się, że czekam na coś, choć wiem, że to się nie zdarzy. Gdy tak ogląda obraz, dostrzega, że czegoś na nim brak. I uświadamia sobie, że w istocie, brak tu świetlistego punktu, który przyciągałby wzrok. Brak perły. Perła pojawi się na obrazie, okupiona bólem, a potem wygnaniem.
Dlaczego perła? Herling – Grudzińskie pisze, że Vermeer był zafascynowany tajemnicą jej narodzin i powolnego wzrostu. A czas zatrzymany jest według niego duchem tego malarstwa. Zdaniem Rzepińskiej fakt, że perły „umierają”, a ożyć mogą dzięki noszeniu ich przez pewne osoby też dodawał im tajemniczego znaczenia. Perła wreszcie, jak woda, była symbolem kobiety.
Siedemnastowieczny Delft żyje na kartach powieści. Można by z nią wędrować i po dzisiejszym mieście: gdzieś tutaj mieszkali rodzice Griet, do tego kościoła chodzili. Tu było stoisko ojca Pietera. Tam Zakątek Papistów. Nie można już niestety zobaczyć najpiękniejszego widoku Delft, Vermeerowskiej panoramy, lecz miasto jest urzekające. Nietrudno wyobrazić je sobie w czasach, które opisała Tracy Chevalier: ruchliwe, pełne życia, zamożne miasto Holandii przeżywającej swój złoty wiek. Nietrudno wyobrazić sobie idącego ulicą nad kanałem wysokiego, pogrążonego w myślach mężczyznę. I małą służącą o ciemnych oczach, ukrywającą pod czepkiem piękne włosy.
Być może, jak sądzą niektórzy, Dziewczyna z perłą jest portretem jednej z córek malarza. Nie wiadomo, czy Griet istniała. Ale na szczęście Tracy Chevalier postanowiła ją wymyślić.
Jan Vermeer van Delft Dziewczyna z perłą Haga, Mauritshuis
Tracy Chevalier Dziewczyna z perłą tłumaczył Krzysztof Puławski Poznań 2002
Ilustracja: wikimedia commons
Tekst po raz pierwszy został opublikowany w Niecodzienniku Bibliotecznym
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz