Jest
ósma, gdy przychodzą do domu Magdy pełnego smakowitych woni.
-
Chodźcie, zaraz będzie tu Martin - Magda staje w drzwiach kuchni. -
O, winko ze słynnej piwniczki Rudolfa. Lussac - Saint Emillion!
Jestem pod wrażeniem.
- Mówi,
że wygrał w totolotka - wyjaśnia Olga.
- Co
kupiłaś?
-
Chodź, to ci pokażę.
- Ale
szal! Nie uwierzę, że niedrogi. Kaszmir, i to prawdziwy.
-
Prezent.
- Rany!
Co mu zrobiłaś? - parska śmiechem Magda.
- Nic
takiego - skromnie wzrusza ramionami Olga. - O co ty mnie posądzasz?
- Kawał
drania z ciebie. Nic takiego, widzieli ją. Idę do kuchni, gdzie
moje miejsce.
- Zaraz
do ciebie przyjdę, tylko się odświeżę.
-
Wyglądasz całkiem świeżo. Jak pączek róży. Trochę podrapany.
-
Cicho, wiem.
Z
kuchni, w której jedli gołąbki przyrządzone przez Magdę,
przechodzą do salonu. Rudolf otwiera wino, na stole ląduje talerz
serów, winogrona, pieczywo. Rozmowa rwie się, więc włączają
muzykę. Przeboje lat siedemdziesiątych! Jak łatwo na chwilę
wrócić do tamtej atmosfery, tamtych lat... Tylko wina były inne. I
chłopcy mówili w innym języku.
Magda z
Martinem tańczą, ich profile na tle oświetlonej ściany zbliżają
się do siebie. „Nights in White Satin”, temu nie można się
oprzeć.
- Rudi
- mówi cicho Olga - nie możemy tu zostać.
- Wiem.
Zaraz pójdziemy.
(...)
- Nie
wiem, co powiedzieć - mówi Olga, gdy idą ulicą.
- O
tamtym? - Rudi wskazuje w górę. - Najlepiej nic. To ich sprawa.
- Wiem.
Czuję się trochę nieswojo.
-
Niepotrzebnie. Są dorośli. I przynajmniej on jest wolny.
- Tak
jak my.
- Tak
jak my.
- Nie
chce mi się spać - Olga przeciąga się leniwie. - Ale ty jesteś
senny.
- Nie.
Jeśli nie zaśniesz, podróż bardziej cię zmęczy.
- Wiem
- kładzie głowę na jego ramieniu. - Jest tak dobrze.
- Przed
czym uciekasz? - pyta nagle mężczyzna.
- Jak
to?
-
Powiedz mi.
- Nie
wiem.
-
Ciągle uciekasz.
- Chyba
tak. Nie pytaj, bo nie powiem.
- Nie
mogę ci pomóc?
- Wcale
nie chcesz.
-
Jesteś okropna. Co ty wiesz?
- Wiem,
że najpóźniej pojutrze zaczęlibyśmy się kłócić i robić
sobie na złość.
-
Dlatego spotkamy się za dwa lata albo wcale?
-
Dlaczego mnie męczysz? - wybucha Olga.
Mężczyzna
odwraca się. Nic nie mówi.
-
Przepraszam - szepce Olga.
- To za
mało.
-
Wybacz mi. Nie psujmy tego. To bez sensu, nie powinniśmy w ogóle
rozmawiać. Szkoda, że oboje znamy angielski. Gdybyśmy nie mieli
wspólnego języka, wszystko byłoby proste.
-
Żadnej przeszłości, żadnej przyszłości - mówi mężczyzna.
- Chodź
do mnie - Olga całuje go u nasady włosów, za uszami.
-
Chcesz? - pyta Rudi nie odwracając się.
- Chcę.
-
Dlaczego?
- Dla
niczego. Chodź.
-
Jesteś potworem, Olgo - szepce mężczyzna, patrząc na nią twardym
wzrokiem. Ona wytrzymuje to spojrzenie.
- Wiem.
Ty też.
- Ja
też - przyznaje i przygniata ją swoim ciężarem. - Masz ochotę na
potworny seks? Trochę sadyzmu?
- Tylko
proszę, nie zostawiaj śladów - chichocze Olga.
- Nie
musisz wstawać - mówi Olga do Rudolfa. - Już tak późno, że
nawet nie zdążę porozmawiać z Magdą. Za trzy godziny mam pociąg.
- Czy
jeszcze się spotkamy?
-
Dlaczego znów zadajesz pytania? Wszystko psujesz.
- Masz
rację. Koniec pytań. Zadzwoń do mnie, kiedy zechcesz. Może
jeszcze tu będę.
Olga,
już ubrana, przysiada na brzegu łóżka.
-
Gdziekolwiek będziesz, pamiętaj, że myślę o tobie z czułością.
-
Naprawdę? - pyta mały chłopiec w ciele dorosłego mężczyzny.
Nabrałaby
się na ten wdzięk, jak kiedyś, ale teraz...
-
Naprawdę. Dziękuję za cudowny weekend. I za prezent. I za...
- Za?
- Wiesz
za co. Jesteś niezrównany. Prawdziwy profesjonalista.
Rudolf
parska śmiechem.
- Do
usług, madame.
Olga
całuje go w usta.
- Do
zobaczenia. Śpij spokojnie, zatrzasnę drzwi.
- Co ty
mówiłaś o pociągu w południe? Chyba się przesłyszałam? -
zwraca się Magda do Olgi, gdy ta staje w drzwiach mieszkania.
- Za
pięć pierwsza, do Warszawy.
-
Miałaś jechać do Paryża.
-
Widzisz, nawet nie porozmawiałyśmy. Zmieniłam plany.
-
Kiedy? Kiedy zmieniłaś plany?
- W
czwartek.
- W ten
czwartek? Co się stało?
-
Zadzwonił Jean.
Magda
siada w fotelu.
- I
dopiero teraz mi o tym mówisz?
- W
końcu ci mówię. Słuchaj, muszę się wykąpać, najlepiej
wymoczyć w wannie, bo nie zniosę tej jazdy.
- Puść
wodę, a ja zrobię kawę i przyjdę do ciebie. Pewnie nie jadłaś
śniadania?
- Nie
da się ukryć. Proszę coś lekkiego, najlepiej grzanki z miodem i
sok pomarańczowy.
- Już
się robi. Nastawię budzik, bo się spóźnisz na pociąg.
Łazienka
jest ogromna, z wysokim witrażowym oknem. Na parapecie doniczki z
bluszczem. Oprócz wielkiej, staroświeckiej wanny stoi tu wiklinowy
fotel z małym stoliczkiem, teraz nakrytym do lekkiego śniadania.
Stalowe filiżanki, kawa w szklanym dzbanku. Na talerzykach
przyrumienione grzanki, posmarowane masłem i miodem.
- Z
cukrem i śmietanką, oczywiście? - zwraca się Magda do pławiącej
się w pianie Olgi.
- Aha.
Od czego mam zacząć? Nie zdążę opowiedzieć ci wszystkiego. Może
będziesz zadawać mi pytania?
- To
teleturniej, czy co? Ty do niego telefonowałaś, to wiem.
Powiedział, że zadzwoni w sprawie listów. Zgodził się?
- Tak.
- Więc
dlaczego wracasz, zamiast jechać dalej?
-
Ponieważ stało się coś, czego nie przewidziałam.
- Chce
się z tobą spotkać?
-
Zgadłaś.
-
Dlaczego?
-
Cytuję: zrozumiałem, że ciągle jestem zakochany w tej dziewczynie
ze Sztokholmu.
- A to
uwodziciel! - Magda aż siada z wrażenia. - I co, spotkasz się z
nim?
-
Myślę, że nie powinnam.
-
Dlaczego nie? Przecież tego chciałaś.
- Ma
dwoje małych dzieci i to byłoby nie w porządku.
- To
jego dzieci, nie twoje.
- Ale
moje sumienie. A także moje uczucia.
- Boisz
się?
- Nie
wiem, czy warto.
- Więc
pytam ponownie: dlaczego wracasz? Dlaczego nie Paryż?
- Nie
teraz. Muszę zobaczyć, co się z tego wykluje.
- A,
rozumiem. Mała wiwisekcja. W tym jesteś mistrzynią. Wszystkiego
dobrego! - Magda spogląda na zegarek. - Dochodzi dwunasta. Jeśli
nie zmieniłaś zdania, czas na ciebie.
Gdy
pociąg opuszcza dworzec i bez pośpiechu jedzie środkiem wielkiego
placu budowy, jakim stał się Berlin, uświadamiam sobie, że nie
zdążyłam zadać Magdzie żadnych pytań. Może to i lepiej. Już
dawno utraciłyśmy niewinność, ale po co o tym mówić?
© 2014 Alina L
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz