***
Nadchodzi ten dzień. Podnosisz słuchawkę po dwóch dzwonkach.
Nadchodzi ten dzień. Podnosisz słuchawkę po dwóch dzwonkach.
Gdy
się przedstawiam, zapada cisza. Odczekuję dłuższą chwilę, nie
dość długą jednak, byś mógł powiedzieć, że nikogo o tym
imieniu nie znasz, i odłożyć słuchawkę. A potem mówię, że
dzwonię z Polski, i że pewnie mnie nie pamiętasz. Obruszasz się,
oczywiście pamiętasz, jesteś zaskoczony. Jak cię znalazłam,
pytasz. Wynajęłam detektywa, odpowiadam ze śmiechem. Nie wierzysz
mi. Ktoś mi pomógł, mówię, ale to było trudne. Nie zostawiasz
śladów, śmieję się. Tak, potwierdzasz, często zmieniasz miejsce
pobytu. Pytasz, czy nadal mieszkam w Lublinie i czy wciąż jestem
wolna.
Jestem
znów wolna, odpowiadam, z akcentem na znów, byłam mężatką przez
trzynaście lat, lecz rozwiodłam się. Napisałam książkę. Chcę
cię o coś prosić, ale wolałabym wysłać ci faks. Trudno mi o tym
mówić przez telefon.
To
pewien kłopot, mówisz, może lepiej e-mail. Pytam dlaczego,
tłumaczysz, że to jest faks biurowy i że nie dostajesz tu
prywatnej korespondencji. No tak, zgadzam się, więc powiem ci, o co
chodzi. Napisałam książkę, właśnie ją kończę. I chcę cię
prosić o zgodę na wykorzystanie twoich listów. Nawet nie pamiętasz
co było w tych listach; śmiejesz się. No wiesz, mówię,
normalnie, jak to w listach. Pewnie tak, zgadzasz się; ale to
musiała być marna angielszczyzna. Przetłumaczyłam je, wyjaśniam,
nie dodając, że angielszczyzna była niezła. Mówię ci, że to
dla mnie ważne: twoja obecność w tej książce. Tak, mówisz, dla
mnie ta historia też była bardzo ważna. Więc jak, zgodzisz się?
Musisz to jeszcze przemyśleć.
A
ty, pytam, jak się masz. Na pewno wiesz, że się ożeniłem i mam
dwóch małych synków, mówisz. Nic nie wiem; proszę, żebyś o
nich opowiedział. Młodszy jest bardzo chory, teraz był przez kilka
miesięcy w szpitalu, a wy z nim. Dziś jesteś pierwszy dzień w
pracy. Więc dzwonię w niewłaściwym momencie, przepraszam; mam
nadzieję, że twój chłopczyk wyzdrowieje. Nic nie szkodzi, po
prostu tyle się ostatnio wydarzyło, mówisz.
Wiesz,
mówię, w ciągu ostatnich lat wielokrotnie mi się śniłeś. Teraz
rozumiem, dlaczego.
Mówisz,
że śmieję się tak samo jak dawniej.
Więc
co będzie z twoją zgodą na wykorzystanie listów, pytam. Wahasz
się, trudno ci teraz o tym myśleć. Tak, rozumiem, nie oczekuję,
że odpowiesz natychmiast; ile czasu ci trzeba, pytam. Śmiejesz się,
i mówisz, że więcej niż kilka minut, i że do mnie zadzwonisz,
jeśli podam ci numer telefonu. Podaję i pytam: kiedy, więc
obiecujesz, że w przyszłym tygodniu. Jeśli nie zadzwonisz, ja to
zrobię, oświadczam, a ty mówisz: zadzwonię, zaufaj mi; a głos
masz taki ciepły, że wierzę ci bez zastrzeżeń.
A
potem jeszcze, wiedząc, że już pora kończyć, mówię: Jean, czy
mogę cię o coś zapytać? Co naprawdę wtedy się stało? Do dziś
nie rozumiem.
Milczysz,
a potem mówisz, że byłeś za młody, i że przeraziłeś się
odpowiedzialności. Że to było dla ciebie za trudne. Jakie to
proste, mówię.
A
później ci dziękuję. Przerywasz mi, bo przecież na nic się
jeszcze nie zgodziłeś i w sprawie listów dopiero dasz mi
odpowiedź. Chcę ci podziękować za to, że byłeś w moim życiu,
tłumaczę. Było to ważne. Piękne. I bolesne.
I
jeszcze daję ci piosenkę. „Słynny niebieski prochowiec”
Leonarda C.
Czy
usłyszałam to, co pragnęłam usłyszeć? Tak.
Chciałam
usłyszeć twój głos: jest to głos budzący zaufanie.
Chciałam
dowiedzieć się o twoje życie: wiem, że jesteś kochającym ojcem.
Chciałam
usłyszeć, że dorosłeś. I tak się stało.
Chciałam
zamknąć tę historię. Zamknęłam. Już nie poproszę cię o
spotkanie.
Nie
wiedziałam, kim jesteś teraz.
Mężczyzna,
z którym rozmawiałam, jest wart miłości. O tym chciałam się
upewnić.
Teraz
rozumiem, dlaczego byłeś smutny w moich snach. Może kiedyś
przyśnisz mi się uśmiechnięty.
______________________________
© 2014 Alina L
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie tekstu w całości lub we fragmentach bez zgody autora zabronione. All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz