***
Jest
czwartek, mam na biurku kartkę z jej telefonem. Czekam na dogodny
moment, gdy nikt mi nie będzie przeszkadzał. Mam jej tyle do
powiedzenia. Jestem głęboko poruszony.
Wtedy,
pamiętam: wielogodzinne oczekiwanie na połączenie. I ta niedziela,
kiedy usłyszałem, że połączenia nie będzie. Nie wytrzymałem
tego. Nałykałem się prochów.
A
potem, jeszcze gorzej, po prostu przerwano łączność telefoniczną
z Polską. Nie było telegramów, prawie cztery miesiące. Listy,
cenzurowane, szły tygodniami. Pamiętam swoją wściekłość.
Bezsilność. Jakbym tłukł pięściami w mur.
Dzwonię
ponownie po 20 minutach: jej ciepły głos. Słyszę w nim radość.
-
Przeczytałem wczoraj twoje listy - mówię.
Cisza.
-
Nie mogłem spać. Zdałem sobie sprawę, że ciągle jestem
zakochany w tej dziewczynie ze Sztokholmu.
- Ja
jestem ciągle zakochana w tobie, Jean - mówi Olga.
Co
powinienem teraz czuć? Nie mam do tego prawa; nie mogę naprawdę
odczuwać tej radości, tej słodyczy i bólu. Tamto minęło, to już
prawie 20 lat. Nie minęło wcale, po tamtej stronie jest dziewczyna
ze Sztokholmu. To jej głos, jej śmiech. Utraciłem ją wtedy,
wyrzekłem się. A przecież wróciła do mnie, nadal mnie kocha. Te
lata nie minęły: znów tam jestem. Zakochany w niej. Opętany
pragnieniem jej ciała. Kocha mnie; nigdy nie przestała mnie kochać,
tak mówi. To nie może być prawda. Nie teraz, nie w tym świecie, w
którym żyję. To jest jak sen i nie może trwać. Tylko teraz,
tylko w tej jednej rozmowie pozwolę sobie tam wrócić. Nigdy
więcej.
- Mów
do mnie. Chcę słyszeć twój głos.
(...)
Dlaczego
mnie dręczy?
- Olgo,
wciąż kocham tę dziewczynę, którą byłaś. Ale już nie
jesteśmy tacy sami.
- Ja
wciąż jestem ta sama, Jean, choć mam o dwadzieścia lat więcej. A
ty? Jak wyglądasz?
-
Jestem siwy. Nie mam już ani jednego czarnego włosa.
-
Krótkie czy długie?
-
Raczej krótkie.
- I
wciąż te same wielkie, czarne oczy, długi nos i łakome usta?
-
Jestem gruby.
- Co?!
Jesteś gruby?
-
Żartowałem. Parę kilo więcej, ale przy moim wzroście to nie
szkodzi.
Pyta
mnie o synów; robi śmieszny błąd w angielskim, tak że przez
moment nie rozumiem o co jej chodzi. Zaczynam się śmiać. Jak
wyglądają? Opisuję ich wygląd: nie masz pojęcia, jakie to ładne,
jasne włosy i ciemne oczy; mówi, że są podobni do mnie z tej
maleńkiej fotografii, którą jej przysłałem. Pamiętam ją.
Kilkakrotnie wspominała o niej w swoich listach. Jedno z nielicznych
moich zdjęć z dzieciństwa.
-
Miałeś takie ogromne, wystraszone oczy. I półotwartą buzię. I
krótkie spodenki na szelkach. Gdzieś mi to zdjęcie zginęło, nie
umiem go znaleźć, ale ciągle mam je przed oczami. Chyba już czas
kończyć, Jean?
- Nie
chcę kończyć tej rozmowy. Chcę słuchać twojego głosu, twojego
śmiechu. Chciałbym na ciebie patrzeć. Chciałbym cię widzieć.
- Jean,
to niemożliwe.
Więc
dlaczego do mnie zadzwoniłaś?!
- Tak,
to niemożliwe - mówi Jean.
Powtarza
mi znów, że pisząc przeżyła wszystko od nowa. Że przedtem
przepłakała kilka nocy. A kiedy zaczęła, poczuła, że cała
historia czeka tylko, by ją zapisać.
A ja
przeżyłem to wszystko tej nocy, mówię. I dotąd nie mogę
uwierzyć, że z tobą rozmawiam.
Po
naszej ostatniej rozmowie płakała przez całą noc i pół dnia,
mówi. I mówi też o tym, że ponieważ nie umiała przestać
kochać... postanowiła kochać mnie nadal.
Jestem
poruszony. Wracam do tego, jak bardzo byłem w niej zakochany. I że
ku mojemu zdumieniu to nadal trwa.
- Byłaś
taka piękna.
- Nie
byłam piękna. Po prostu ładna.
- Dla
mnie byłaś piękna... Wiesz, wtedy... przeraziłem się
odpowiedzialności. Bałem się, że nam nie wyjdzie. Że cię
rozczaruję.
-
Miałeś do tego prawo, Jean. Wiedziałam, że to dla ciebie trudne.
Byłeś dzieckiem. Jestem dzieckiem, to
za wiele dla dziecka. Pamiętam to.
- Tak
pisałem? Naprawdę?
- Tak
pisałeś. Już dawno ci przebaczyłam.
(...)- Jean, co z listami? Daj mi jasną odpowiedź.
- Olgo,
zrozum, mam małych synków. Nie chciałbym ich zranić.
- Jean,
zmieniłam wszystko, co mogłam i nikt nie rozpozna ciebie w tej
książce, chyba że sam tego zechcesz. A poza tym nie ma w niej nic
przeciwko tobie. Jest... jak modlitwa. Zgódź się, proszę. Ta
książka to moje ukochane dziecko.
Ufam
jej, nie mam wyboru. Jak mógłbym teraz odmówić? Kto by się
oparł?
- Czy
chciałabyś dostać swoje listy?
-
Kiedyś nie chciałeś się z nimi rozstać. One są twoje, ale jeśli
nie chcesz ich zatrzymać, przyślij mi je.
- Chcę
je zatrzymać, ale może przydadzą się tobie. Może zechcesz je
wykorzystać?
-
Książka jest prawie gotowa. Ale może przysłałbyś mi kopie?
Jestem ich ciekawa. I wiesz co? Skopiuję twoje listy i zaznaczę,
co jest w powieści. Jeśli czegoś nie zaakceptujesz, powiesz mi.
Tak,
myślę, to dobry pomysł. Nie wiem, co pisałem. Może nie wszystko
powinno ujrzeć światło dzienne. I tak stąpam po kruchym lodzie,
rozmawiając z nią od godziny i nie chcąc kończyć tej rozmowy.
Jej głos, jej akcent, zabawne błędy, które robi w angielskim, to
że nie zawsze umie się wysłowić i jak się z tego śmieje...
Widzę tamtą dziewczynę.
-
Dlaczego nie możemy się spotkać?
- Bo
nie chcemy nikogo zranić. Nie chcę, byś czuł się winny. Nie chcę
cię znów utracić (...)
© 2014 Alina L
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie,
powielanie i wykorzystywanie tekstu w całości lub we fragmentach bez
zgody autora zabronione. All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz