niedziela, 23 listopada 2014

Pamiętasz? Fragmenty ( 40)

***
Jest poniedziałek, dzwonię do Olgi i mówię, że już zamówiłem kasetę. Chciałbym, żeby zobaczyła ten film, „Oczy czarne”. By zrozumiała, co wtedy czułem. Może to choć w niewielkim stopniu mnie usprawiedliwi. Bo nie potrafię tego powiedzieć: wiem, że zawiodłem cię nie tylko jako mężczyzna.

(...)

Śnię na jawie, nie mogę spać w nocy. Można to ukryć przed światem, ale nie da się ukryć przed kobietą, z którą sypiam w jednym łóżku. Nie kłamię. Tak postanowiłem. Zawsze mówię jej prawdę.
Którejś nocy pyta: co się dzieje, Jean? Czy to kobieta? Próbuję zaprzeczać. Boję się zadać jej ból. Ona nalega, Jest już tak zaniepokojona, że nie mogę się wycofać. Nie chcę cię zranić, mówię. Pozwalam ci, odpowiada. Może kiedy jej powiem, ten przytłaczający mnie od dziesięciu dni i nocy ciężar stanie się łatwiejszy do udźwignięcia? Może kiedy jej powiem, jakimś cudem przestanie to być problemem? Jest taka silna; zawsze radzi sobie ze sprawami, które mnie przerastają.
Mówię jej, że od dziesięciu dni i nocy marzę o tym, by spotkać się z Olgą.
Opowiadam jej tamtą historię i to, co się teraz stało. I jak bardzo trudno mi się z tym uporać.
Milczy. Nie płacze. A potem mówi, że nie czuje się bezpieczna.

***

Przesyłka od Olgi, nadspodziewanie szybko. Krótki, grzeczny list. Trzy fotografie. Kopie moich listów.
Patrzę na zdjęcia. Pierwsze jest rozczarowanie. Czego się spodziewałem? Że jakimś cudem nadal wygląda na 26 lat? Jest moją rówieśnicą; jak ja wyglądam? No, tak.
Jest kobietą w średnim wieku. To tylko zdjęcia: ma inne włosy, na twarzy widać upływ lat; jakby celowo jedno ze zdjęć zrobiono w zbliżeniu: czy chciała, żebym zobaczył ją naprawdę? Mówiła: jestem ta sama, choć o dwadzieścia lat starsza. Jest ta sama. Wygląda inaczej. Przestanę się bać. Mogę się z nią spotkać: nie będzie w tym magii.
Przecież ona też mnie zobaczy. Będzie rozczarowana.
Idę do lustra. Patrzę uważnie: wszystkie włosy siwe. Krótkie, bo z długimi wyglądałbym niepoważnie. Na mojej twarzy też widać upływ lat. Chyba bardziej.

Patrzę na zdjęcia. Robił je ktoś, kto ją kocha. Jakoś instynktownie to wiem i czuję lekkie ukłucie w piersi na myśl o tym. Jest z kimś. Jak może będąc z nim mówić, że kocha mnie? Patrzy w obiektyw z uśmiechem. Nie jest piękna; jest atrakcyjna. Kobieta na wakacjach z mężczyzną, który ją kocha..
Stoi na moście przed La Tour d’Argent. Oparta o kamienną balustradę spogląda na fotografa. Figlarny uśmiech. Na odwrocie napisała: „Niestety, nie byliśmy na górze”. Ja kiedyś tam jadłem, nieźle.
W ogrodach wersalskich: siedzi na kocu, sięga po ser. Uchwycony ruch jej opalonego ramienia. Patrzy w obiektyw, jakby zaskoczona, a jednak uśmiechnięta. Ten uśmiech nie był przeznaczony dla mnie. Czy tak się śmieje do wszystkich? Komentarz: „Piknik w Wersalu. Nie było chleba, więc musieliśmy jeść naleśniki”.
Trzecie zdjęcie, portret. Tu nie nosi ciemnych okularów. Czy wybrała je celowo, żebym zobaczył to, o czym mówiła: mam zmarszczki. Widać je, bo znów jest roześmiana, robi zabawny ruch dłonią. Odwracam fotografię: „I co cię tak śmieszy?”

Mogę się z nią spotkać. Nic się nie zdarzy. To będzie bezpieczne. Jestem dorosły. Po prostu się spotkamy, powspominamy przeszłość. Mamy do tego prawo i nie zranimy nikogo.
Przez kilka dni utwierdzam się w tym przekonaniu. Gorączka słabnie. Czuję się lepiej. Odkąd wyznałem wszystko żonie, nie dźwigam już tak ciężkiego brzemienia. Ona do tego nie wraca; zachowuje się tak, jakby się nic nie stało. Za kilka dni zadzwonię do Olgi. Powiem jej... co jej powiem?

(...)

 
- Wiesz, Olgo, przez dziesięć dni myślałem o tym, że muszę się z tobą spotkać. Wciąż byłem w Sztokholmie. Chciałem i bałem się tego. Teraz jest lepiej. Myślę, że jest to bezpieczne.
- Naprawdę tak myślisz? - ton jej głosu jest niepokojący: niedowierzanie, rozbawienie i coś jeszcze... - Jean, zastanów się. Kiedyś, w przyszłości nasze spotkanie będzie możliwe. Kiedy będziemy starzy.
- Czy musimy czekać tak długo?!

Niecierpliwię się. Ona nie rozumie, jak tego pragnę.

- Jean, ja nic nikomu nie jestem winna i mogę spotkać się z tobą, bo nikogo nie skrzywdzę. Ale ty? Zabije cię poczucie winy. Nie wytrzymasz tego. I wtedy utracę cię ponownie, tym razem na zawsze... Nie chcę cię utracić, Jean. Nie teraz. Proszę.
- Dlaczego nie możemy się spotkać?
- Ja mogę. Ty nie. Nie teraz. Mam nadzieję, że zobaczę cię kiedyś, choć raz. Ale teraz, Jean, nie chcę cię utracić, nie po to cię odnalazłam. Poczucie winy zabierze mi ciebie...
- Czy powinienem czuć się winny?
- Ja bym się tak czuła na twoim miejscu. Przecież my kochamy się przez telefon.
Ma rację.
- Dlaczego nie można cofnąć czasu ? Dlaczego nie możemy tam wrócić? Być znów w Sztokholmie?
- Zapytaj tego gościa, co jest w niebie.
- Kogo?
- Zapytaj go.
 - Ciągle go pytam, ale mi nie odpowiada.
- Bo on przychodzi do ciebie w innych ludziach.

- Kim jest twoja żona? - pyta Olga.
- Szanuję ją. Zawsze, kiedy o niej myślę, pierwsza refleksja jest taka: że ją szanuję. Rozmawiałem z nią o naszym spotkaniu.
- Co?! Oszalałeś?
- Nigdy nie kłamię.
- I co ona na to?
- Powiedziała, że nie czuje się bezpieczna.
- Ja na jej miejscu bym cię zabiła - irytuje się Olga. 
- Wiesz, Olgo, najbardziej kochałem w tobie to, czego się bałem.
- Zabiłabym cię. Jesteś draniem. Jak mogłeś jej to zrobić? Teraz się boi.
- Jak miałem postąpić? Prosiła, żebym jej powiedział.
- Spodziewałam się tego. Malutki Giovanni, trzeci syneczek własnej żony. Poszedł do mamusi, mamusia pomoże - drwi.
- Olgo, jak możesz? Co miałem zrobić?
- Najłatwiej zrzucić to na kogoś. Mój Boże, ależ ta kobieta musi być silna. Teraz to ona ma problem.
- Nigdy jej nie okłamywałem.
- Prawda nie zawsze jest wartością. Czasem rani boleśniej niż kłamstwo. Wiem coś o tym.

(...)
___________________

© 2014 Alina L


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie tekstu w całości lub we fragmentach bez zgody autora zabronione. 
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz