niedziela, 16 listopada 2014

Pamiętasz? Fragmenty (36)

***
Jest czwartek, mam na biurku kartkę z jej telefonem. Czekam na dogodny moment, gdy nikt mi nie będzie przeszkadzał. Mam jej tyle do powiedzenia. Jestem głęboko poruszony.
Wtedy, pamiętam: wielogodzinne oczekiwanie na połączenie. I ta niedziela, kiedy usłyszałem, że połączenia nie będzie. Nie wytrzymałem tego. Nałykałem się prochów.
A potem, jeszcze gorzej, po prostu przerwano łączność telefoniczną z Polską. Nie było telegramów, prawie cztery miesiące. Listy, cenzurowane, szły tygodniami. Pamiętam swoją wściekłość. Bezsilność. Jakbym tłukł pięściami w mur.

Dzwonię ponownie po 20 minutach: jej ciepły głos. Słyszę w nim radość.
- Przeczytałem wczoraj twoje listy - mówię.
Cisza.
- Nie mogłem spać. Zdałem sobie sprawę, że ciągle jestem zakochany w tej dziewczynie ze Sztokholmu.
- Ja jestem ciągle zakochana w tobie, Jean - mówi Olga.
Co powinienem teraz czuć? Nie mam do tego prawa; nie mogę naprawdę odczuwać tej radości, tej słodyczy i bólu. Tamto minęło, to już prawie 20 lat. Nie minęło wcale, po tamtej stronie jest dziewczyna ze Sztokholmu. To jej głos, jej śmiech. Utraciłem ją wtedy, wyrzekłem się. A przecież wróciła do mnie, nadal mnie kocha. Te lata nie minęły: znów tam jestem. Zakochany w niej. Opętany pragnieniem jej ciała. Kocha mnie; nigdy nie przestała mnie kochać, tak mówi. To nie może być prawda. Nie teraz, nie w tym świecie, w którym żyję. To jest jak sen i nie może trwać. Tylko teraz, tylko w tej jednej rozmowie pozwolę sobie tam wrócić. Nigdy więcej.

- Mów do mnie. Chcę słyszeć twój głos. 
(...)

Dlaczego mnie dręczy?

- Olgo, wciąż kocham tę dziewczynę, którą byłaś. Ale już nie jesteśmy tacy sami.
- Ja wciąż jestem ta sama, Jean, choć mam o dwadzieścia lat więcej. A ty? Jak wyglądasz?
- Jestem siwy. Nie mam już ani jednego czarnego włosa.
- Krótkie czy długie?
- Raczej krótkie.
- I wciąż te same wielkie, czarne oczy, długi nos i łakome usta?
- Jestem gruby.
- Co?! Jesteś gruby?
- Żartowałem. Parę kilo więcej, ale przy moim wzroście to nie szkodzi.

Pyta mnie o synów; robi śmieszny błąd w angielskim, tak że przez moment nie rozumiem o co jej chodzi. Zaczynam się śmiać. Jak wyglądają? Opisuję ich wygląd: nie masz pojęcia, jakie to ładne, jasne włosy i ciemne oczy; mówi, że są podobni do mnie z tej maleńkiej fotografii, którą jej przysłałem. Pamiętam ją. Kilkakrotnie wspominała o niej w swoich listach. Jedno z nielicznych moich zdjęć z dzieciństwa.
- Miałeś takie ogromne, wystraszone oczy. I półotwartą buzię. I krótkie spodenki na szelkach. Gdzieś mi to zdjęcie zginęło, nie umiem go znaleźć, ale ciągle mam je przed oczami. Chyba już czas kończyć, Jean?
- Nie chcę kończyć tej rozmowy. Chcę słuchać twojego głosu, twojego śmiechu. Chciałbym na ciebie patrzeć. Chciałbym cię widzieć.
- Jean, to niemożliwe.

Więc dlaczego do mnie zadzwoniłaś?!

- Tak, to niemożliwe - mówi Jean.

Powtarza mi znów, że pisząc przeżyła wszystko od nowa. Że przedtem przepłakała kilka nocy. A kiedy zaczęła, poczuła, że cała historia czeka tylko, by ją zapisać.
A ja przeżyłem to wszystko tej nocy, mówię. I dotąd nie mogę uwierzyć, że z tobą rozmawiam.
Po naszej ostatniej rozmowie płakała przez całą noc i pół dnia, mówi. I mówi też o tym, że ponieważ nie umiała przestać kochać... postanowiła kochać mnie nadal.
Jestem poruszony. Wracam do tego, jak bardzo byłem w niej zakochany. I że ku mojemu zdumieniu to nadal trwa.

- Byłaś taka piękna.
- Nie byłam piękna. Po prostu ładna.
- Dla mnie byłaś piękna... Wiesz, wtedy... przeraziłem się odpowiedzialności. Bałem się, że nam nie wyjdzie. Że cię rozczaruję.
- Miałeś do tego prawo, Jean. Wiedziałam, że to dla ciebie trudne. Byłeś dzieckiem. Jestem dzieckiem, to za wiele dla dziecka. Pamiętam to.
- Tak pisałem? Naprawdę?
- Tak pisałeś. Już dawno ci przebaczyłam.
(...)
- Jean, co z listami? Daj mi jasną odpowiedź.
- Olgo, zrozum, mam małych synków. Nie chciałbym ich zranić.
- Jean, zmieniłam wszystko, co mogłam i nikt nie rozpozna ciebie w tej książce, chyba że sam tego zechcesz. A poza tym nie ma w niej nic przeciwko tobie. Jest... jak modlitwa. Zgódź się, proszę. Ta książka to moje ukochane dziecko.

Ufam jej, nie mam wyboru. Jak mógłbym teraz odmówić? Kto by się oparł?

- Czy chciałabyś dostać swoje listy?
- Kiedyś nie chciałeś się z nimi rozstać. One są twoje, ale jeśli nie chcesz ich zatrzymać, przyślij mi je.
- Chcę je zatrzymać, ale może przydadzą się tobie. Może zechcesz je wykorzystać?
- Książka jest prawie gotowa. Ale może przysłałbyś mi kopie? Jestem ich ciekawa. I wiesz co? Skopiuję twoje listy i zaznaczę, co jest w powieści. Jeśli czegoś nie zaakceptujesz, powiesz mi.

Tak, myślę, to dobry pomysł. Nie wiem, co pisałem. Może nie wszystko powinno ujrzeć światło dzienne. I tak stąpam po kruchym lodzie, rozmawiając z nią od godziny i nie chcąc kończyć tej rozmowy. Jej głos, jej akcent, zabawne błędy, które robi w angielskim, to że nie zawsze umie się wysłowić i jak się z tego śmieje... Widzę tamtą dziewczynę.

- Dlaczego nie możemy się spotkać?
- Bo nie chcemy nikogo zranić. Nie chcę, byś czuł się winny. Nie chcę cię znów utracić (...)

______________________________



© 2014 Alina L
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie tekstu w całości lub we fragmentach bez zgody autora zabronione. 
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz