Mała
księgarnia na starówce w Denver - jeśli można nazwać
starówką kilka ulic z dziewiętnastowieczną zabudową. Późne
popołudnie, od sąsiadujących wieżowców pada cień. Półki po
sam sufit, pośrodku niewielkiego pomieszczenia stosy książek na
stolikach; w głębi oszklony kantorek z fajkami i tytoniem. Przy
niewielkim kontuarze dwoje młodych ludzi przepowiada sobie tekst
sztuki.
Książka
jest cienka, w twardej oprawie, w jasnej obwolucie z opaską
informującą, że otrzymała Nagrodę Goncourtów za 1984 rok.
Nazwisko autorki nie jest mi obce, choć nie czytałam jej książek.
Biorę do ręki tomik. Papier piękny, druk przejrzysty, o szerokich
marginesach i interlinii: dużo światła na stronie.
One
day, I was already old, in the entrance of a public place a man came
up to me. He introduced himself and said „I’ve known you for
years. Everyone says you were beautiful, when you were young, but I
want to tell you, I think you are more beautiful now than then.
Rather than your face of a young woman I prefer your face as it is
now. Ravaged.
Książka porwała mnie, zagarnęła jak morze.
Zaparła dech. Były w niej zdania, które brzmiały jak muzyka, jak
wiatr, jak monsun. Obrazy, w których rozpoznawałam coś, co
musiałam kiedyś przeżyć... Emocje, moje własne.
So,
I’m 15 and a half.
It’s
on a ferry crossing the Mekong river.
The
image lasts all the way across.
I’m
15 and a half, there are no seasons in that part of the world, we
have just one season, hot, monotonous, we are in the long girdle of
earth with no spring, no renewal.
Nie
mogłam jej tam czytać. Musiałam ją mieć. Spojrzenie na okładkę
przywróciło mi poczucie rzeczywistości. Kosztowała tyle, ile
wynosiły moje miesięczne zarobki w Polsce, w roku 1985.
Nie
zapomniałam o niej. Czekałam. Cztery lata później na ladzie
księgarni leżała cienka, w buraczkowej okładce książeczka
wydana przez Wydawnictwo Literackie: Marguerite Duras, Kochanek.
Pochłaniałam
ją łapczywie. Raz, drugi, piąty. Tak, to była ta książka. Ta,
na która zawsze czekałam. Nie pytajcie, dlaczego.
Ona
nie ukończyła jeszcze piętnastu lat, on ma dwadzieścia siedem.
Ona jest Francuzką, on Chińczykiem. Jej rodzina jest tak biedna,
jak biedni mogą być biali w Indochinach lat trzydziestych
dwudziestego wieku. Jego ojciec jest bogaczem, a on sam przed laty
został zaręczony z dziedziczką wielkiej fortuny.
Pragną siebie od
pierwszej chwili, gdy spotkali się na promie przepływającym
Mekong. To nie może się dobrze skończyć.
***
A
potem Jean-Jacques Annaud nakręcił film. Piękny, jak wszystkie
jego filmy, bo w każdy wkłada całego siebie i każdy traktuje tak,
jakby był tym jedynym i najważniejszym. Patrzyłam. Raz, drugi,
piąty. Wchodziłam w ten świat i to ja byłam tam, w tej
garsonierze w chińskiej dzielnicy Sajgonu, do której przez
niebieskie żaluzje wciskał się zgiełk ulicy.
W
pierwszej książce powiedziała, że zgiełk miasta był tak bliski,
iż słyszało się jego ocieranie o żaluzje, jak gdyby ludzie
przechodzili przez pokój, i że oni znajdowali się w tym rozgwarze
wystawieni na to przechodzenie zewnętrzności przez pokój. Bo
Duras napisała drugą książkę, jeszcze raz o tym samym, a
przecież inaczej:
Można
by powiedzieć, że trwają tak w pokoju „otwartym” na odgłosy z
zewnątrz, które uderzają w story, w ściany, „otwartym” na
ocieranie się ludzi o drewno żaluzji. Na śmiech. Na bieganie i
krzyki dzieci. Na nawoływania handlarzy lodów, kawonów, herbaty.
Potem nieoczekiwanie na dźwięki tej amerykańskiej muzyki,
zmieszane z przeraźliwym hukiem pociągów Nowego Meksyku, z tym
Walcem Rozpaczy, ze smutną słodyczą, z rozpaczą cielesnego
szczęścia.
***
Urodziła
się 4 kwietnia 1914 w Gia Dinh, przedmieściu Sajgonu.
Ojciec,
Henri Donnadieu pochodził z regionu Lot-en-Garonne, matka, Marie
Legrand, z Pas-de-Calais. Ojciec zachorował na czerwonkę amebową i
po powrocie do Francji zmarł w 1918. Matka uczyła w szkole
podstawowej dla tubylców – najniższa możliwa pozycja społeczna
dla Francuzki w koloniach. Zmieniali miejsca pobytu – Phnom Penh,
Sadec, Vinh Long. Dwudziestoletnie oszczędności matki przepadły w
wyniku absurdalnej transakcji, kupna ziemi zalewanej przez morze, co
jej córka opisze kiedyś w Tamie na Pacyfiku.
Marguerite
: z wyglądu pół-Azjatka, nieustraszona dzikuska. To uparte dziecko
było często bite przez matkę. Bardzo blisko związana z małym
braciszkiem – nieco od niej starszym Paulo, oboje prześladowani
przez starszego, Pierre. Rodzina jest jak z powieści Faulknera:
gwałtowność starszego brata, napięcie, pragnienie śmierci,
destrukcji, ataki szaleństwa matki. Neurotyczna miłość do
starszego syna i niemal wroga obojętność wobec dwojga młodszych
dzieci.
Stosunek
Marguerite do małego braciszka ma w sobie coś z pierwotnego mitu;
starszego brata demonizuje - jako ucieleśnienie zła. Głód miłości
matczynej pozostanie niezaspokojony.
Prawdziwe
życie Margureite toczy się tajemnicy, ukryte; także romans z
Chińczykiem. Oddana do szkoły z internatem w Sajgonie - spotyka go
na promie przez Mekong.
To
nie jest zwykła historia miłosna, ale przekraczanie tabu. Odkrycie
innej rasy, innych światów, rozkoszy fizycznej. Wyprawy do Cholon,
miasta zakazanego dla białych, to fascynacja nieposłuszeństwem,
łamaniem zakazów; odkrycie własnego pragnienia, by przekraczać
granice, przechodzić na drugą stronę lustra.
Ciało
staje się narzędziem buntu przeciwko matce, rodzinie, społeczeństwu
i całemu światu. Marguerite odrzuca honor bycia białą, bycia
dziewicą – pisze jej biograf, Alain Vircondelet. Miłość
jest narzędziem poznania, eksploracji siebie. Fascynuje ją pozycja
społeczna Chińczyka, jego bogactwo i to, że on również buntuje
się przeciwko obowiązującym regułom, odrzuca je. Nie mają
żadnych planów, marzeń. Ich miłość jest niemożliwą,
niewybaczalną namiętnością.
Gdy
rodzina Donnadieu wyjeżdża do Francji, dostają od Chińczyka –
czy raczej jego ojca - 5 tysięcy piastrów.
To
wyjazd na zawsze.
***
Dlaczego
więc w 1990 roku napisała Kochanka ponownie?
Nie podobał
jej się film Annauda, uznała, że za daleko odszedł od
literackiego pierwowzoru. Czy naprawdę? To może ocenić tylko ona.
Może tej książki nie należało filmować, póki żyła Duras.
Nikt, nawet reżyser z takim szacunkiem traktujący opowiadaną
historię, nie udźwignie ciężaru osobistej mitologii.
Sprawa
Kochanka jest zresztą dalszym ciągiem sporu, jaki wiodła
Duras z reżyserami, przenoszącymi na ekran jej powieści. Bez
namysłu sprzedawała prawa do książek, by potem gniewać się na
sposób ich realizacji. Sama tworzyła filmy niskobudżetowe,
„ubogie”; hollywoodzka uroda bohaterów filmu Annauda była
kłamstwem. Prawdziwy Chińczyk nie był piękny, ona sama też.
Piękni ludzie, jej zdaniem, inaczej patrzą na świat. Nie jest dla
nich ważny. Obchodzi ich raczej to, że świat patrzy na nich. Zdaje
się jednak, że większość widzów uważa niezwykłe namiętności
za przywilej najpiękniejszych.
Dlaczego
więc powstał Kochanek z Północnych Chin? W pierwszej
książce nie powiedziała całej prawdy. Żyły jeszcze osoby, o
których mówiła – żył Chińczyk. Zafałszowała rzeczywistość,
zaszyfrowała – nic dziwnego, że nie wszyscy zrozumieli; że tylu
było skłonnych uwierzyć słowom dziewczyny – one padają w
filmie, nie ma ich w żadnej z książek – Tak, byłam z tobą
tylko dla pieniędzy.
Jak
możecie tego nie dostrzegać?! Dla samej Duras była to
najważniejsza historia w życiu: dzieje jej rodziny w Wietnamie i
miłość do Chińczyka, uczucie niemożliwe, bez szans. Wszystko ich
dzieliło: jego i jej narodowość, jego bogactwo i jej bieda,
zwyczaje i przesądy, rasizm i pieniądze. Nigdy nie zapomnieli.
W
Kochanku z Północnych Chin Duras zwolniona z obowiązku
milczenia przez śmierć Chińczyka, zrezygnowała z szyfrów. Czuła
się zmuszona do napisania tej historii jeszcze raz – ze
wskazówkami dla tego, kto chciałby ja ponownie sfilmować. Teraz
już nie ukrywa się za słowami.
Jadą
jeszcze dość długo. W milczeniu. Dziecko wie, że on już nic
więcej nie powie. On wie, że ona również.
Historia
już istnieje, już jest nieuchronna.
Historia
oślepiającej miłości.
Zawsze
przychodzącej.
Nigdy
nie zapomnianej.
Pierwodruk:
Kwartalnik Literacki Kresy nr 76 (4/2008)
Przedruk
pod tytułem Kochankowie Marguerite
Duras: Katalog Letniej
Akademii Filmowej w Zwierzyńcu 2012
Książki
Marguerite Duras przełożyli:
Kochanek
- Loda Kałuska
Kochanek
z Północnych Chin - Zofia Cesul
Kochanka
na angielski przełożyła Barbara Bray
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz