PIES WENECKI
Tamtej jesieni, w drugiej
połowie listopada, pojechaliśmy do Włoch. Puma stał się wkrótce
pełnoprawnym bohaterem moich esejów podróżnych, publikowanych w
Kwartalniku Literackim „Kresy”, a w przyszłości także
reportaży na forum Podróże.
Grignano: Pies dobrze zniósł drogę,
nawet jazdę przez góry, a teraz jest w krainie kotów. Tutaj, w
basenie Morza Śródziemnego, rządzą koty, tłumaczę mu. Z trudem
to rozumie, bo jak polski burek ma sobie wytłumaczyć taki widok:
pan wraca z połowu, a przy jego boku maszeruje nie pies, lecz
tłusty, pewny siebie kocur?
Pod
Wenecją zatrzymaliśmy się w hotelu nad kanałem Brenty, skąd
autobus dowiózł nas na Piazzale Roma. Zastanawialiśmy się, jakie
kupić bilety na vaporetto – nie były tanie. Kasjerka poradziła
nam jednodniowy karnet famiglia
di tre.
Tak więc byliśmy trzyosobową rodziną con
figlio di sobaka,
jak sobie żartowaliśmy. Psi syn nie był zachwycony pierwszym
rejsem.
Płyniemy do San Giorgio
Maggiore. Przed kościołem pies szaleje z radości: stały ląd i do
tego mnóstwo miejsca. Znajduje kawałek drewna, biega, szaleje,
próbuje pić wodę – fe! Wszystko tu jest nowe, inaczej pachnie,
co za radość być na wakacjach! Za połacią lekko wzburzonej wody
lśnią w słońcu Pałac Dożów, Dogana, kopuła Santa Maria Della
Salute.
Potem przywykł do wodnych
podróży po Wenecji, wystawiał nos za burtę i węszył ciekawie.
Spacerujemy po Wenecji,
płyniemy do Ca d’Oro i idziemy na spacer ustronnymi uliczkami.
Zaglądamy do kościołów – zwierzak cierpliwie czeka na zewnątrz,
tylko bazylikę Świętego Marka zwiedzamy na zmianę. Siadamy na
schodkach nad kanałem i karmimy psa, wstępujemy do baru na
filiżankę czekolady (tak smacznej jeszcze nie piłam), płyniemy na
Murano. Dzień jest ciepły, słoneczny; na statku mężczyzna w
koszulce z krótkim rękawem patrzy na psa i mówi:
-He is happy,
look, he is smiling!
-He likes to travel –
odpowiadam.
Tak, Puma pokochał podróże. Z
właściwym sobie wdziękiem oczarowuje widzów. Japończycy i
Amerykanie fotografują psa. E bello, lei cane - mówią
Włoszki. On to wie, ale pozostaje uroczym, naiwnym psim dzieckiem,
chociaż ma już dziewięć lat.
ROZMOWY W PODRÓŻY Z PSEM PUMĄ
Piran – Słowenia
- Czy potrafisz mi wytłumaczyć – pyta Puma – dlaczego tutejsze koty wcale się mnie nie boją? Przechadzają się arogancko metr przed moim nosem!
- Też jestem tym zaskoczona? Może tutejsze psy nie ganiają kotów?
- Chyba żartujesz! Nie ma takich psów. Normalny, zdrowy na umyśle pies musi pobiec za kotem, nawet jeśli wie, że może oberwać po pysku.
- Ależ Pumo! Nie wszystkie psy są tak źle wychowane jak ty.
- Masz na myśli, że niektóre są trzymane cały czas na smyczach.
- Ty teraz też.
- No właśnie. Nie sadzisz, że to niesprawiedliwe?
- Nie jesteś u siebie.
- Widzę – mówi Puma ponuro. - Jestem w krainie kotów.
Grignano – Włochy
- Widziałaś? Widziałaś tego kota, który wracał z połowu?! – denerwuje się Puma.
- Tego, który szedł przy nodze swojego pana? W porcie jachtowym?
- No właśnie! Coś podobnego!
- Jesteś oburzony tym, że kot pływa na łódce?
- No nie... ale nie sądzisz, że to dziwnie wygląda, jak kot idzie przy nodze? Przecież tak zachowują się psy.
- A nie przyszło ci do głowy, że tutaj tak zachowują się koty?
- Chodzi ci o to, że panują tu takie obyczaje?
- Tak. A my jesteśmy gośćmi i powinniśmy je szanować.
- Chciałem go tylko trochę nastraszyć. No wiesz, poganiać się po nabrzeżach. W końcu zawsze mówisz, że muszę się wybiegać.
Wenecja
- Tu jest ładnie, tylko za mało zieleni – mówi Puma.
- Ale jednak ci się podoba?
- Nie aż tak, żeby zamieszkać na stałe. Ale nie ma samochodów i pozwalasz mi biegać bez smyczy.
- Skoro jesteś grzeczny i przychodzisz na wołanie.
- Jest też dużo psów i przeważnie są ode mnie mniejsze.
- Rozumiem! O to chodzi.
- No chyba nie chciałabyś, żebym się spotkał w takim zaułku z rottweilerem?
- Broń Boże! Mnie też się podobają weneckie psy.
- A suki! Te to dopiero są sympatyczne... Chętnie bym się z paroma bliżej zaprzyjaźnił, ale cóż – w podróży spotykamy się tylko na chwilę. Chociaż właściwie nie rozumiem, dokąd się tak spieszycie. Tu jest tyle zapachów i wszystko całkiem inne niż w domu. A poza tym już mnie bolą łapy, bo od rana chodzimy i chodzimy...
Vaporetto
- Ale mi się podobało, jak płynęliśmy po lagunie i stałem na schodkach, i wiatr wiał mi prosto w nos!
- Co wtedy czułeś?
- Czułem różne zapachy i niektóre z nich rozpoznawałem, a innych nie. To były zapachy ryb i morza, i domów na wyspach, i odpadków, i paliwa. Wąchałem je i ciągle się zmieniały, i wiatr przynosił coraz to nowe wonie.
- Myślałam, że nie lubisz pływać.
- Kiedyś trochę się bałem. Może i teraz czułem się trochę nieswojo, ale wiesz, adrenalina..
- Co??
- Och... żartowałem. A pamiętasz tego dużego faceta w letniej koszulce, co z tobą rozmawiał?
- Powiedział, że jesteś szczęśliwy. Że się śmiejesz.
- On rozumie psy. Dlatego dałem mu się pogłaskać. Sam był trochę jak pies, było mu ciepło i rozpierała go energia. Założę się, że też od czasu do czasu musi się wybiegać, jak ja.
San Giorgio Maggiore
- Co ty masz w sobie takiego, że wszyscy się za tobą oglądają? – pytam psa Pumę.
- Wszyscy? Mówisz o ludziach?
- Suczki też. Ale mówię o ludziach. Nie tylko turyści z Azji, to zauważyliśmy już dawniej, ale i Europejczycy.
- Nie będę się upierał, że to zasługa mojej wyjątkowej urody. Może po prostu lubią psy, a swoje zostawili w domu i teraz żałują?
- A może ty ich kokietujesz? Przyznaj się?
- Myślisz, że jak się cieszę, to na pokaz? Wstydziłabyś się!
- Przepraszam, nie chciałam cię urazić. Byłeś taki radosny, kiedy wysiedliśmy z vaporetta przed San Giorgio, zacząłeś biegać w kółko po placyku przed kościołem, znalazłeś kawałek drewna i bawiłeś się nim. Kiedy tak się zachowujesz, ludzie przystają, bo sami nie potrafią się cieszyć. Nie aż tak.
- Tam było pusto i ładnie, i wreszcie spuściłaś mnie ze smyczy. Ale ty też byłaś zadowolona, że przybyliśmy na miejsce. Odprężyłaś się. Chciałaś tu być, prawda?
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz