poniedziałek, 13 października 2014

Mitoraj: Zranione Piękno

W Mitoraju uderzyła mnie sakralność jego obrazowania. Idea piękna wiecznego i tajemniczego  które być może, a raczej na pewno jest cieniem Boga na ziemi - Antonio Paolucci.

Igor Mitoraj odszedł przedwcześnie. Myślałam o Nim jako o mężczyźnie w sile wieku, u szczytu możliwości twórczych. O artyście, którego najważniejsze dzieła dopiero powstaną. Miał tyle planów. Wielka wystawa w Pietrasanta, jego ojczyźnie z wyboru, miała się odbyć w przyszłym roku.



















Dziś pogrzeb, właśnie tam, gdzie Go kochają.
Dobrze, że nie w polskim piekiełku, pełnym zawiści śmiesznych, małych beztalenci.

























Na świecie go ceniono. Miał wszelkie warunki, by być celebrytą i bywalcem salonów. Olśniewającą urodę, wcześnie doceniony talent, przyjaźń sławnych i bogatych, pieniądze. A on pozostał skromnym, skupionym na pracy człowiekiem. Najbardziej lubił swoją pracownię w Pietrasanta, z której coraz rzadziej wyjeżdżał. Pozostał sobą - dzieckiem bez ojca, zranionym chłopcem, zranionym mężczyzną.
























To jest w jego sztuce. Zranione piękno.  
























Piękno jest niezbędne do życia. Jest życiem samym. A sztuka?
























Sztuka antyczna była i jest dla mnie ideałem, a także wiąże się z nostalgia za utraconym rajem (...) Nie wybrałem mojego stylu świadomie, to się samo stało, jakby wciągała mnie jakaś siła.

























Nie ufam twórcom, którzy z góry wiedzą, co stworzą. Są rzemieślnikami, nie artystami. Artysta to ten, który otwiera się na boski wiatr, na podszept dajmoniona. Jest narzędziem tej mocy, potem dopiero twórcą. Muzyka spływa sama na partyturę, słowa wiersza przynosi wiatr, marmur ujawnia, co kryje się w jego wnętrzu. Tak powstaje Sztuka.

















  


Moje rzeźby nie rodzą się w pracowni. Powstają raczej z przeżyć, ze stanów ducha, z uczuć, z napływu wspomnień, z rytmu onirycznego (...) Rodzą się w chwilach melancholii, w napadach lęku, biorą początek ze smutnych wspomnień (...) Rzeźbiarz jest człowiekiem, jak wszyscy. A sztuka to życie, prawdziwe życie.




















Kiedy zaczynam odczuwać potrzebę tworzenia, rzeźby pojawiają się we mnie same, ja zaś staję się narzędziem, czy, inaczej mówiąc, medium, za którego pośrednictwem nabierają one kształtu, stają się realnym bytem.


 

















Rzeźby Mitoraja są świadectwem niemożności tworzenia sztuki takiej, jaką tworzyli Grecy. Ale o tym zaświadcza cała sztuka współczesna, kontestując, dekonstruując, odrzucając kanony piękna.
Mitoraj inaczej: z czułością pochyla się nad pięknem zranionym, owija je w bandaże. Ratuje piękno. Ratuje siebie, bo jest w każdej ze swoich postaci - w Aniołach, Ikarach, Erosach.

 

Dla mnie idealne rozwiązanie polegałoby na tym, żeby zniknąć, żeby wręcz fizycznie scalić się z rzeźbą.






















Bandaże w moim poczuciu symbolizują jak gdyby osłonę przed rzeczywistością, która od najmłodszych lat wydawała mi się głęboko wroga. Są one dla mnie symbolem przeświadczenia, że jednak trzeba żyć dalej.



Sztuka na pewno chroni od agresji otaczającego nas świata (...) jest niezbędna do rozwoju intelektualnego i potrzebna, by czuć się dobrze. Osobiście potrzebuję sztuki w sposób absolutny. Sztuki rozumianej jako synonim piękna; bardzo dużo jej zawdzięczam. Ona mnie wzrusza, wzbija w powietrze, wtedy dzięki niej chodzę dwa metry nad ziemią.


Wierzę, że odszedłeś w krainę Piękna, do której okna otwierałeś swoimi rzeźbami.
Wierzę, że się spotkamy. Kiedyś.

__________________________________________ 

 Igor Mitoraj urodził się 26 marca 1944 w Oederan, zmarł 6 października 2014 w Paryżu.
Wystawa w galerii Sceny Plastycznej, Lublin 2008
Trudno uwierzyć, że ukazała się JEDNA ( nie licząc katalogów wystaw ) książka o Igorze Mitoraju:
Igor Mitoraj, Costanzo Costantini Igor Mitoraj o l'enigma della bellezza; w przekładzie Stanisława Kasprzysiaka Blask kamienia. Cytaty stamtąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz