Zima
jest mroźna i śnieżna.
Co
wieczór zasypiam z jego listami, wpatrzona w profil na ścianie.
Co
rano budzę się w kraju zamkniętym, nieprzenikalnym.
Ciągle
nie można telefonować. Listy idą tygodniami, czytane przez
cenzora. Obowiązuje godzina milicyjna, więc pozostają samotne
wieczory albo całonocne balangi.
I
tu, i tu otchłań.
Dobrze,
że jest muzyka. Prezenter Trójki pieszczący oddechem mikrofon,
złudzenie czyjejś obecności. Można słuchać radia i czytać
listy, i pisać listy donikąd.
Jest
jeszcze szary sweter, który nosił tutaj we wrześniu, pachnący
jego wodą kolońską. Przytulam go do twarzy i wdycham coraz słabszą
woń piniowego lasu.
Prosisz,
żebym opowiedział o swoim życiu teraz.
Wino,
muzyka, podróże, praca, marzenia, SAMOTNOŚĆ.
Naprawdę,
mam ci tyle do powiedzenia. Chciałbym opisać tę zadziwiająca
drogę, którą idę od czasu, gdy zostawiłem cię w pokoju pełnym
słońca. Chciałbym opisać swoją samotność, opowiedzieć o
cenie mojej niezależności, wykrzyczeć rozpacz. Nigdy nie sądziłem,
że potrafię żyć całkiem sam, troszczyć się o siebie. Kiedy to
staje się nie do wytrzymania, piję za dużo, słucham całą noc
muzyki i myślę o zielonych oczach, które znam.
Zrozum,
kiedy idę przez miasto, nie mogę znieść widoku zakochanych par,
nie mogę patrzeć na sukienki na wystawach. Czy rozumiesz?
Byłem
w Zurychu, potem w Paryżu. To piękne miasta, a ja byłem chory. Nie
mogłem na nic patrzeć, nie tęskniąc za tobą straszliwie.
Jedyną
radością jest praca, ale to żałosne.
To,
że cię kocham, jest niewiarygodne i przerażające. Kocham cię za
twe oczy, uśmiech, za to, jak mówisz, jak żyjesz. Za to, że dałaś
mi siłę, by żyć, by być uczciwym, by być samotnym. Ponieważ
dałaś mi wiarę w miłość i wierność, ponieważ zapragnąłem
mieć z tobą dzieci i wspólne jutro.
„I
list Twój przyniósł mi błogosławieństwo,
Wiedziałem
już, że nie ma oddalenia,
Całego
świata piękno przynosisz ze sobą,
Tyś
jest mój wiatr wiosenny, letni deszcz ożywczy,
Tyś
mą nocą czerwcową z tysiącami ścieżek...”
Śniłam
o tobie przez kilka ostatnich nocy. Ten sen ciągle powraca. Szukam
cię w jakimś obcym mieście. Wiem, że gdzieś tam jesteś, i że
mamy się spotkać; widzimy się i znów znikasz, znów cię szukam.
I kiedy myślę, że zaraz cię zobaczę, budzę się.
Przeraża
mnie to, że masz nade mną taką władzę. Przeraża mnie
odpowiedzialność. To za wiele.
Porozmawiajmy
o naszym ślubie.
Muszę
skontaktować się z konsulatem w Lille, 500 km stąd. Ale to nie
jest problem. Zapytałem ich, jak mogę się z tobą ożenić.
Powiedzieli, że niemożliwy jest ślub „per procura”. Więc
oświadczyłem, że chcę wizę, żeby pojechać do Polski i poślubić
cię.
Nie
można teraz jechać do Polski!!!!!
Więc
pytam, jak? Kazali mi załatwić zaświadczenie z merostwa, wysłać
do nich, oni to sprawdzą (nie wiem co) i odeślą mi, i wtedy mam to
wysłać do Polski. I z tym papierem będziesz mogła przyjechać do
Francji...???
Zrobiłem
co kazali i teraz czekam, aż mi odeślą, wyślę to wówczas do
ciebie. Mam nadzieję, że się uda. Tylko takie rozwiązanie mi
zaproponowali, więc chyba to podziała. Musi.
Ale
proszę, przyjedź jak najprędzej, nie musisz nic ze sobą zabierać
(tylko swoje oczy), zaczniemy razem nowe życie, będziemy patrzeć
prosto w słońce, pić wino, kochać się i jak tylko skończymy,
zaczniemy znów od początku.
____________________________________
I
list twój...
Rainer Maria Rilke i Lou Andreas - Salome „Listy”
w przekładzie Wandy Markowskiej, Czytelnik 1980 s.89
© 2014 Alina L
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz