czwartek, 2 października 2014

Pamiętasz? Fragmenty (13)

***
(...)
Iza otwiera drzwi w szlafroku, rozczochrana.
- O, chyba przyszłam nie w porę.
- Chodź, chodź, zaraz doprowadzę się do porządku. Chyba że nie zniesiesz widoku tego pobojowiska -  macha ręką z rezygnacją.
We wszystkich pokojach piętrzą się sterty pieluch i kartki z notatkami. Pod ścianą przedpokoju porzucony odkurzacz, jakby ktoś zamierzał go użyć i nagle zmienił zdanie. Tylko mała, sztuczna choinka przypomina o tym, że są święta.
- Mama wyszła z Maksem, a Marek pojechał na wieś do rodziców. Kawa, herbata?
- I wódka też.
- Żołądkowa gorzka, jeśli nie zniechęca cię nazwa - Iza wyciąga butelkę z barku.
- Klasyczny przykład kamuflażu. Może żołądkowa, ale na pewno nie gorzka. Ubierz się, a ja zrobię kawę - proponuje Olga.
- Jak  to rzekł ów Rosjanin?
- „Siejczas ja pobriejus’, stanu czełowiekom.”
- Właśnie.

- Mnie nie nalewaj - mówi Iza, zapinając przyciasną bluzkę.
- Mam pić sama? Oszalałaś?
 - Maksio będzie miał rodzeństwo.
- Rany Boskie!
- I to właściwie wszystko - Iza rozkłada ręce.
- Jak sobie dasz radę?
- Tak jak dotąd. Może doktorat ucierpi, ale mi nie zależy.
- Zawsze ci zależało. Bardziej niż komukolwiek, kogo znam.
- Słyszałaś o depresji poporodowej? Wszyscy udają, że nie istnieje. A może to nie depresja. Przyłapałam się na tym, że jestem wściekła na moje dziecko. To już za wiele.
- I dlatego zaszłaś w ciążę?
- Zaszłam i już. Nie planowałam. A teraz jestem i tyle. Mam ochotę spalić te papiery albo skoczyć z mostu. Na szczęście w okolicy nie ma mostów.
Dzwonek do drzwi. Maksio z babcią wraca ze spaceru. Zakutany w szale rumiany bobas wyciąga ręce do Izy.
- Maksiu, malutki. Chodź, mamusia cię rozbierze. A kto to? Ciocia? Pójdziesz do cioci?
Malec lękliwie przytula się do matki.
- Ugotuję mu zupę, a ty sprawdź, czy nie ma mokro - mówi matka do Izy. - Uważam, pani Olu, że Iza nie powinna pracować, na jej miejscu poszłabym na zwolnienie. Ale ona nie da sobie nic wytłumaczyć.
- Dlaczego nie chcesz? Dostałabyś bez problemu L-4.
- Zgadnij - Iza  znacząco spogląda w stronę kuchni. - Ale bez niej nie dałabym sobie rady. Chciałabym, żebyś przyszła do nas na Sylwestra, ale nie wiem, czy to dla ciebie atrakcyjna propozycja.
- Wybacz, ale już zdecydowałam. Chcę być sama.
- Nie boisz się?
- Czego? Łez? Nie.
- Chyba masz rację. Ja nie umiem płakać. Tylko pochlipuję.
- Kiedyś się nauczysz. Kiedy naprawdę będziesz musiała. 
_________________________________________
© 2014 Alina L
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie tekstu w całości lub we fragmentach bez zgody autora zabronione. 
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz