niedziela, 17 stycznia 2016

Przejście przez strumień (15)

Wtedy do mnie przyszła. Był koniec czerwca. Moje lokatorki wyjechały, Wiera była zajęta jakimiś swoimi sprawami. Byłem sam w pustym mieszkaniu, pisałem na maszynie kolejną wersję kolejnego rozdziału pracy doktorskiej. Nic się nie kleiło. Zbliżał się termin, w którym muszę ją oddać, inaczej mnie po prostu zwolnią. Zaczynało mnie to irytować. Po co mi to potrzebne? Dla kogo? Wtedy zadzwonił telefon.
- Tomku, jesteś sam? - usłyszałem.
- Tak, Liwio. Co się stało?
- Czy mogę do ciebie przyjść?
- Oczywiście, przyjdź. Czekam.
W pośpiechu starałem się uporządkować pokój, w końcu machnąłem na to ręką. Rozległ się dzwonek u drzwi.
Stała przede mną, opalona, jasnowłosa, w rozpinanej, długiej sukience w kwiaty. Na bosych stopach miała sandały. Pachniała czymś pięknym i patrzyła na mnie tym swoim smutno - radosnym, wyczekującym wzrokiem.
- Wejdź.
Zamknąłem drzwi. Nawet na łańcuch. Wyłączyłem telefon.
- Co robisz? - zapytała rozbawiona.
- Nie chcę, żeby nam przeszkadzali - powiedziałem. - Po raz pierwszy przyszłaś do mnie sama.
Patrzyła na mnie długo i uważnie. Cicho zapytała:
- Dostanę herbatę?
Kiwnąłem głową i poszedłem do kuchni. Ona za mną.
- Co u ciebie? - zapytałem.
- Koniec roku. Już po wszystkim. O to pytasz?
- Nie.
- O facetów? Karol zrozumiał, że nie znajdzie we mnie żony. Widziałeś, czego było trzeba, by mu to uświadomić?
- Zrobiłaś to w tym celu?! - krzyknąłem porażony.
Pokręciła głową. Wzięła tacę i poszliśmy do pokoju. Usiadła na kanapie, zrzuciła sandały i położyła stopy na sąsiednim fotelu. Patrzyłem na nie jak zahipnotyzowany.
- Nie - odpowiedziała na tamto pytanie. - Tak wyszło. Nie wiem, co się wtedy stało. To było jak trzęsienie ziemi.
- Jaki był dalszy ciąg?
- Och... - uśmiechnęła się. - Ma to, co mnie zawsze pociąga u facetów: mózg. Rozmowa z nim to rozkosz, jeśli nie jest bardzo pijany. Erudycja, złośliwość i chłopięcy wdzięk. I wiesz, jeszcze coś: ten facet ma talent. Ale w jego życiu nie ma miejsca dla mnie, a w moim dla niego, i oboje to szybko pojęliśmy - zakończyła. Milczała chwilę. - Powiedz raczej, co u ciebie?
- Wiera chce, żebym się z nią ożenił.
Przez jej twarz przebiegł cień, ale szybko zniknął.
- Oświadczyła ci się? - zakpiła. - Przepraszam. Nie moja sprawa.
- Chyba ma rację: coś jej jestem winien.
- Jeśli tak uważasz... Ale czy ty tego chcesz?
Milczałem pijąc herbatę. Liwia zmieniła temat. Zaczęła pytać o mój doktorat, o plany wakacyjne. Na pytania odpowiadała wymijająco. Potem podniosła się.
- Pójdę już.
Nie wiedziałem, jak się zachować. Żałowałem, że rozmowa zeszła na Wierę, czułem, że coś bezpowrotnie tracę. Wyszliśmy do przedpokoju. Liwia odwróciła się. Oparła się o ścianę i zapytała cicho:
- Nie kochasz jej, prawda?
Stałem przed nią jak kretyn, a przez głowę przebiegały mi wszystkie słowa, które kiedyś chciałem jej powiedzieć i kiedy tak stałem, milcząc, wstrząsnął mną lęk, że za chwilę ona odwróci się i odejdzie.
- Nie. Kocham ciebie - powiedziałem.

Opuściła torebkę na podłogę i dotknęła dłonią mojego policzka. Pocałowałem wnętrze tej dłoni, pochyliłem się i delikatnie ucałowałem jej usta. Odpowiedziała mi namiętnie i gwałtownie, jakby tylko na to czekała, przytulając się do mnie z jękiem, z płaczem niemal, z jakimś rozpaczliwym pragnieniem, którego siła mnie zdumiała, rozpinałem guziki jej sukienki, ona moją koszulę, pobiegliśmy do sypialni, zdejmowała mi spodnie, patrzyła rozszerzonymi oczami, całowała znów, chciałem ją pieścić, odsunęła moje dłonie, kochaj mnie, szeptała, chodź do mnie, błagam, chodź. Była gotowa, wilgotna i gorąca w moich ramionach, nie mogło to trwać zbyt długo, rozkosz była nagła i krótka. Leżeliśmy dysząc, przepra... zacząłem, położyła mi dłoń na ustach. Przytuliła się, kładąc głowę na moim ramieniu, jej ręka leniwie błądziła po moim brzuchu, wkrótce znów jej pragnąłem. Poczekaj chwilę, pobiegła do łazienki, po kilku minutach wróciła, z kroplami wody na skórze.
Patrzyłem jak szła, patrzyłem na jej wysokie piersi, na krągłe biodra i silne uda. Chcę cię zobaczyć, poprosiłem, więc stanęła, uśmiechając się, odwróciła się unosząc ramiona. Miała kształtne pośladki, Afrodyta Kallipygos, pomyślałem, Liwio, Liwio, dlaczego zmarnowaliśmy tyle lat, dlaczego ja je zmarnowałem, kochałabyś mnie, przecież wiem, że byś mnie kochała. Klęcząc przed nią całowałem, lizałem jej brzuch, łono, wchłaniałem woń wilgotnego zakątka, wchodziłem w nią, znów i znów, pragnąc jej coraz bardziej. 
W końcu poszliśmy pod prysznic, zgłodniali wyjęliśmy z lodówki coś do jedzenia. Przynieśliśmy to wszystko do łóżka i na przemian jedliśmy, karmiąc się nawzajem, i kochaliśmy się. Inicjowała coraz to nowe pieszczoty, zaskakując mnie; nie, to nie była rutyna zepsutej kobiety, to była radość, zabawa, fascynacja seksem. Kiedy ją pieściłem, poważniała, jej ciało napinało się, ciche jęki przechodziły w coraz głośniejszy krzyk; zasłaniała sobie usta dłonią, jej źrenice rozszerzały się, skóra różowiała. Patrzyłem na nią myśląc, co ja u diabła zrobiłem ze swoim życiem, dlaczego dopiero teraz...
Ile razy kochaliśmy się tej nocy? Mam wrażenie, że był to jeden, niekończący się akt miłosny. Chcę zasnąć z tobą w środku, wyszeptała. Będzie ci niewygodnie, powiedziałem. To nic, chcę cię czuć. Kocham cię, powiedziałem, zawsze cię kochałem... Zasłoniła mi usta. Nic nie mów, proszę... W jej oczach zobaczyłem łzy. To nic, nic, uspokajała mnie. Scałowałem łzy z jej policzków, ciepłe i słone. Odwróciła się do mnie plecami, pośpijmy trochę, powiedziała. Przytuliłem się do niej, obejmując ramieniem. Dobranoc, szepnąłem.
Rano nie usłyszałem, kiedy wstała. Obudził mnie pocałunek: była ubrana. Chciałem powiedzieć, że zaraz wstanę, zjemy śniadanie, zadzwonię do Wiery i powiem jej, że nie mogę się z nią ożenić, bo kocham inną. Liwia pochyliła się nade mną i pocałowała mnie w usta. Coś cicho powiedziała, coś, czego nie usłyszałem. I wyszła.
Pomyślałem, że przecież zobaczę się z nią potem, bo teraz już zawsze będziemy razem i uspokojony zapadłem w sen. 

© 2014 Alina L
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie tekstu w całości lub we fragmentach bez zgody autora zabronione. 
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz