sobota, 21 listopada 2015

Droga marzeń: przez nawiedzony las

Już kiedy wyjeżdżaliśmy, zaczęło mżyć. Z Moneglii do Cinque Terre nie wiedzie droga nadbrzeżna, usłyszeliśmy. Policjantka chciała nas przekonać, że nie można tam dojechać samochodem, ale w to  nie uwierzyliśmy.


Owszem, koleją byłoby szybciej. Ale wtedy nie poznalibyśmy tej drogi.

Przez nawiedzony las.












Duchy drzew wyłaniały się z mgły.

Coraz mroczniej. Byliśmy tiu sami.





















Nagle, ku zachodowi, niebo rozjaśnił blask i błękit morza.
Chmury wisiały nad nim jak ostrzeżenie.













Zjechaliśmy w dół.
Zatoka przypominała nam Korsykę, jej zachodnie wybrzeże, dzikie i piękne.











Gdybym miała pisać powieść gotycką to właśnie tutaj.












I znów w głąb lądu, mijając dziwne miasteczka, jak dekoracje do nieznanego spektaklu.









U świętego Bernarda zatrzymaliśmy się na chwilę.
Przed nami Corniglia, ale my pojedziemy do Vernazzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz