poniedziałek, 23 listopada 2015

Chamber music

Bywa, że wędruję w czasie.
Tym razem za sprawą muzyki.
Dwie kobiety i instrument.
Kobiety piękne, utalentowane, obdarzone temperamentem i wdziękiem.
Instrument drewniany, zbudowany według wzoru sprzed ponad 200 lat.
Pianoforte. Albo fortepiano. O cudownym, kojącym brzmieniu.

Słuchając krótkich utworów i pieśni Mozarta, Chopina, Szymanowskiej i Schuberta coraz dotkliwiej odczuwałam niestosowność miejsca.
Ależ wiem, sala lubelskiego Trybunału Koronnego jest jedną z najładniejszych w tym mieście.
Wielekroć byłam tu na koncertach kameralnych.
Tym razem...

Marzyłam, by być gdzie indziej.
W  miejscu, do którego przeniosła mnie muzyka.
Skąpanym w świetle świec, a nie jaskrawobiałym blasku świetlówek z wielkich żyrandoli, blasku raniącym - aż do bólu - oczy.


W zapachu wosku, perfum, kwiatów w wazonach.
W powiewach przedwieczornego wiatru, poruszającego firanki w wysokich oknach wychodzących na zasypiający ogród.
W szeleście sukien, sekretnej mowie wachlarzy i spojrzeń...

Kiedy to się stało?
Kiedy muzyka kameralna opuściła swoje naturalne schronienie, dom?
Kiedy przestała być codzienną radością, ruchomym świętem, stając się powoli sztywnym rytuałem, akademią ku czci?
Jak wiele straciliśmy...

__________________________________

Rudolf Albert Hoeger Hausmusik 
James Tissot Hush! (The Concert )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz