sobota, 14 czerwca 2014

Puma - towarzysz podróży (8)

SŁODKIE SŁOWO WOLNOŚĆ
Kiedy Puma był młodym psem, spuszczenie ze smyczy mogło oznaczać ucieczkę. Czasem pozwalałam mu zostać na dworze. Z reguły po godzinie wracał. Póki nie zapuszczał się daleko poza tereny spacerowe, nie bałam się o niego.
Wpadł do domu dziwnie podniecony, całym ciałem pokazywał, że zdarzyło się coś nadzwyczajnego. Pogłaskałam go, ale wyrwał się z okrzykiem bólu. Sprawdziłam – boki miał podrapane. A więc bójka, na szczęście bez złych następstw. Kolejnym sygnałem ostrzegawczym było ujrzenie psa po przeciwnej stronie dwupasmówki, gdzie wybrał się na psie wesele.


Skończyły się samodzielne spacery. Nie zniknął problem – pies, tak jak dziecko, do normalnego rozwoju potrzebuje ruchu, zabawy, kontaktu z innymi – dziećmi bądź psami. Pies na smyczy jest smutnym niewolnikiem, popada w apatię albo staje się agresywny. Jak mu zapewnić warunki do socjalizacji, gdy o wybiegu dla psów można jedynie pomarzyć?

Bezsensowny przepis „na smyczy i w kagańcu” którego nikt nie respektuje i nikt nie jest w stanie wyegzekwować, niczego nie załatwia. W kraju, gdzie schroniska są przepełnione, a znęcanie się nad zwierzętami jest codziennością, kreuje się restrykcyjne prawo, które jest egzekwowane w sposób chaotyczny, zależny od koniunktury i przypadku. Jak wiadomo, jeśli dochodzi do pogryzienia człowieka przez psa, najczęściej jest to „swój” i najczęściej winni są ludzie.

W Brukseli na pierwszym spacerze założyłam Pumie kaganiec. Spotkana w parku kobieta zapytała, dlaczego pies ma na pysku tę straszną rzecz. Czy jest groźny? Zrobiło mi się wstyd. Nigdy więcej za granicą nie nosił kagańca. W Polsce czasem musiał.


Spotkaliśmy szczęśliwe psy. Wolne, nie bezdomne. Na polnych drogach Normandii biegały luzem, witając nas ufnie, przyjmując poczęstunki i pieszczoty. Mastif, który wracał z panem ze spaceru. Zobaczył nasz samochód, podszedł zaintrygowany. Zaglądał do środka, łasił się. Kiedy odjeżdżaliśmy, biegł za nami, rozbawiony, a gdy już nie mógł nadążyć, zatrzymał się i protestował, szczekając. Dwa psy, które wybiegły naprzeciw nam w upalne południe. Zziajane, pędzące gdzieś za swoimi psimi sprawami. Jeden w biało-rude łaty, drugi czekoladowobrązowy. Ten drugi zbliżył się do nas, dał się pogłaskać. Kolega patrzył na niego przez ramię, z wyczekiwaniem, więc niechętnie odszedł. Gdy za chwilę wracaliśmy, był już sam, biegł na obiad. Odprowadził kumpla i wracał, ale na odchodnym jeszcze podszedł, oczekując pieszczot.

W Aigues Mortes psy całą bandą patrolowały twierdzę, nie zwracając uwagi na turystów i żywo interesując się psimi przybyszami. W miasteczku Aigueze nad Ardeche, o czym jeszcze opowiem, tworzyły komitet powitalny.


Ale smycz i kaganiec to nie jest najgorszy rodzaj uwięzienia. W roszczącym sobie pretensje do miana luksusowego ośrodku wypoczynkowym w Czarnym Lesie zobaczyłam psiego więźnia w kojcu 2 na 2 metry. Ci ludzie uważali, że traktują go dobrze, bo przygarnęli znajdę. Nie dostrzegali, że zamienili go w więźnia. Miał nadwagę, bo jedyne, czego mu nie brakowało, to jedzenie. Nikt go nie wyprowadzał, nie sprzątał jego klatki, nikt się z nim nie bawił. Czy było mu lepiej niż na łańcuchu? Nie wiem. Wiem, że miał depresję, prawie nie wychodził z budy. Był pięknym, łagodnym, dużym psem w typie owczarka australijskiego i choć chciałam mu pomóc, nie zdołałam – inspektor TOZ, o ile w ogóle się tam pofatygował, stwierdził, że wszystko jest w porządku.

Spotykałam kobietę z osiedla z młodziutkim, pięknym, rasowym ponem - białym, w czarne łaty. Energiczny, uroczy pies, lgnący do ludzi i zwierząt. Ona poruszała się z trudem, zapytałam więc, jak sobie z ni z nim radzi. Odburknęła, że zna się na psach. Nieobecność psiaka na spacerach uznałam za znak, że został komuś oddany, ale przekonałam się że jest nadal w mieszkaniu. Stawał na balkonie i patrzył w dół. Znajoma jego właścicielki zaproponowała, że będzie go wyprowadzać, ale spotkała się z odmową. Przez wiele lat pies był więźniem w kawalerce samotnej, chorej kobiety, która żyła w mieszkaniu bez prądu, nie wychodziła, prawie nikomu nie otwierała drzwi. Nie chciała przyjąć żadnej pomocy, we wszystkich widziała wrogów. Choć prosiłam o interwencję Straż dla Zwierząt (byłam gotowa zająć się jego wyprowadzaniem albo znaleźć mu dom) i jemu nie zdołałam pomóc.
Z żalem myślę, jakim cudownym psem mógłby być, gdyby miał szansę na rozwój.


ŚLEPOTA
To był piękny, wesoły pies, podobny do husky. Biegł merdając ogonem, odwracał się za psem idącym po przeciwnej stronie ulicy. Gdyby bielmo nie było tak widoczne, nie sądziłabym, że jest niewidomy. Rozmawiałam z jego panią – oczywiście, radzili jej go „uśpić”. Nie rozumiem, jak można tak szafować śmiercią. Nie rozumiem, że można traktować zwierzę jak rzecz, która się zepsuła i należy ją wyrzucić. Czego tym ludziom brak? Współczucia, wrażliwości, wyobraźni? Czy gotowi są likwidować także niepełnosprawnych ludzi? „Niech się nie męczy”. A co ty człowieku wiesz o jego uczuciach?

Pudel Dan, gdy oślepł, stal się jeszcze bardziej uczuciowy, lgnął do ludzi, ale nie potrzebował przewodnika. Pamiętał położenie przedmiotów, radził sobie w domu i na spacerach. Zgubił się, biegnąc za suczką, i wtedy trafił do schroniska. Dla starego, ślepego psa było to trudne przeżycie – nigdy potem nie doszedł do siebie.

Irys chorował na jaskrę. Źle znosił leki, był rozdrażniony i nieszczęśliwy, więc doradziłam, by je odstawić. Jeśli utraci wzrok, dostosuje się, byle mu nie nie utrudniać życia – ważne, by przedmioty pozostawały na swoich miejscach. Był słodkim psem, kochanym bardziej właśnie dlatego, że niepełnosprawnym. Gdy miał cztery lata, nagle zachorował. To był rak trzustki. Przywieziony z kliniki do domu, umarł w ramionach pana.

Gdy Puma zaczął tracić wzrok, bardzo go to irytowało. Wpadał na przedmioty, nie umiał ocenić odległości. Po kilku miesiącach zaadaptował się, tylko w nieznanych miejscach potrzebował pomocy. Od tamtej pory podczas wsiadania do pociągu musiałam mu pomagać. Ale czy dla ludzi - starszych bądź niepełnosprawnych – polskie pociągi są przyjazne?

Czy pies porzuciłby mnie, gdybym zachorowała, zbiedniała, zestarzała się? Znalazłby sobie lepszy dom?
Na YouTube można zobaczyć film z kamery na autostradzie. Mały piesek potrącony przez jeden samochód, a potem następny, leży bez ruchu na ruchliwej jezdni. Jego kolega ryzykując życiem krok po kroku przeciąga go na pas zieleni. Psy uratowano...

Znajomej, która kiedyś wspomniała o uśpieniu psa dla własnej wygody, powiedziałam, że jest upośledzona emocjonalnie. Nie protestowała. O tym, że się nie myliłam, przekonałam się wkrótce, gdy spytała o kogoś mi bliskiego: „słyszałam, że jest na wykończeniu”. To była nasza ostatnia rozmowa.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz