niedziela, 8 czerwca 2014

Blask kamienia - Paray-le-Monial, Cluny




Zawsze lubiłam kościoły romańskie. Nie przemawiała do mnie ekspresyjność gotyku i nieskrywana pycha wielkich katedr. Wymarzonym miejscem modlitwy i kontemplacji był kościół nie przytłaczający, lecz przyjmujący, otwarty. Kościół o pustych ścianach, łagodnych formach, stłumionym świetle. Zapewniający ciszę i pustkę.



Pewnie dlatego zaskoczyło mnie pierwsze spotkanie z burgundzkim, kluniackim romanizmem. W Paray-le-Monial po raz pierwszy staję twarzą w twarz z jego ozdobną, pełną przepychu odmianą. Trójnawowy korpus, wysoki transept, przedchórze i obejście z trzema kaplicami, a wewnątrz trzy kondygnacje i bogata dekoracja rzeźbiarska. Kościół świadczy pośrednio o potędze promieniowania architektury Cluny i uważany jest za miniaturę trzeciego kościoła tamtego opactwa. 


 
Pośrednio, bo samo Cluny jest obecnie przygnębiającym świadectwem katastrofy, jaką dla świątyń Francji była rewolucja i kilkadziesiąt późniejszych lat drapieżnego, prymitywnego kapitalizmu. Odebrane Kościołowi budowle w najlepszym razie zamieniano na fabryki.




Losy trzeciego, wielkiego kościoła w Cluny są przypadkiem najbardziej haniebnym. Monumentalną budowlę rozebrano w 1811, by zbudować… drogę. Z pięcionawowej bazyliki z dwoma transeptami, z obejściem prezbiterium i pięcioma kaplicami promienistymi od wschodu, a od zachodu z narteksem poprzedzonym wieżami, do dziś zachowało się jedno ramię transeptu z wieżą i podstawy masywnych filarów głównej nawy, dające pojęcie o ogromie budowli (190 m długości i 40 szerokości).



Można też obejrzeć makietę dawnego założenia, będącą świadectwem ludzkiej głupoty i chciwości. Kościół wywarł wpływ na architekturę romańską, zwłaszcza burgundzką i niemiecką. Na jego wzór budowano w całej Francji, choć każdy region zachował swój niepowtarzalny styl, czego efektem jest zdumiewająca różnorodność i bogactwo francuskiego romanizmu.


Zdobienia musiał cechować bajeczny przepych. Poza nadzwyczaj pięknymi kapitelami, które przyciągały wzrok z każdego punktu wnętrza, rzeźbione pasy ornamentów obramowywały wszystkie łuki, okna i gzymsy. Występy muru były żłobkowane. Dochodziły do tego niewątpliwie barwne ujęcia wszystkich części obiektu, malowidła, kobierce, olbrzymie koliste świeczniki, które roztaczały mistyczne światło, figury świętych, kadzidła, wyszywane złotem szaty liturgiczne, błyszczące, wysadzane drogimi kamieniami paramenty ze złota i srebra, a przede wszystkim śpiewy (…) - relacjonują Bernhard i Ulrike Laule. - Trzeba mieć pojęcie, jak żyli ludzie w średniowieczu, by móc wyobrazić sobie, jakie wrażenie wywierało na ich zmysły takie właśnie kompleksowe dzieło sztuki.

Opactwo benedyktyńskie w Cluny, założone w 910 przez księcia Akwitanii Wilhelma Pobożnego, dzięki fundatorowi niezależne od władzy świeckiej i podporządkowane bezpośrednio papieżowi, stało się źródłem odnowy życia monastycznego. Reguła „wiecznej modlitwy” zmusiła do odejścia od tradycyjnego benedyktyńskiego modelu klasztoru, a obowiązek pracy fizycznej przypadł nowicjuszom. Cluny ściągało tłumy pielgrzymów. Opactwo, jako centrum duchowości, sztuki i myśli, także politycznej, podporządkowało sobie liczne ośrodki w Europie.


W jego kręgu pozostawały liczne klasztory na trasach pielgrzymek do Santiago de Compostela, do relikwii św. Jakuba Apostoła. Potężny ruch pielgrzymkowy ukształtował cztery główne szlaki pątnicze. Via Tolosana – Droga Południowa, wiodąca z Prowansji przez Tuluzę, Via Podiensis – z Puy-en-Velay, Via Lemovicensis – z Vézelay przez Limuzję i Via Turonensis, dla pielgrzymów z Paryża idących przez Tours, łączą się w Puente de la Reina. Ruch pątniczy, nasilający się przed rokiem tysięcznym, wymagał skutecznej i dobrze zorganizowanej sieci klasztorów, kościołów i miejsc wypoczynku dla pielgrzymów.

Fragment szkicu Blask kamienia Kwartalnik Literacki Kresy nr 79 
Fotografie z Paray-le-Monial z 2006 roku, z Cluny - z 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz