Zwierzęta
są stworzeniami Bożymi. Bóg otacza je swoją opatrznościową
troską. Przez samo swoje istnienie błogosławią Go i oddają Mu
chwałę. Także ludzie są zobowiązani do życzliwości wobec
nich.
Jak
dotąd – trudno się nie zgodzić.
Doświadczenia
medyczne i naukowe na zwierzętach są praktykami moralnie
dopuszczalnymi, byle tylko mieściły się w rozsądnych granicach i
przyczyniały się do leczenia i ratowania życia ludzkiego.
Diabeł
tkwi w "byle tylko”.
Los zwierząt laboratoryjnych, mimo usiłowań ich obrońców,
nadal jest przerażający.
Sprzeczne
z godnością ludzką jest niepotrzebne zadawanie cierpień
zwierzętom lub ich zabijanie. Równie niegodziwe jest wydawanie na
nie pieniędzy, które mogłyby ulżyć ludzkiej biedzie. Można
kochać zwierzęta, nie powinny one jednak być przedmiotem uczuć
należnych jedynie osobom.
I
tu mam problem.
„Równie
niegodziwe”-
mocne słowa! - ma być wydawanie pieniędzy na potrzeby zwierząt,
jak ich dręczenie?
Ludzka bieda zawsze jest ważniejsza niż
potrzeby zwierząt?
A co z biedą na własne życzenie?
Czy
niegodziwością jest, że czasem wysyłam pieniądze, by ratować
konia, który ma być sprzedany do rzeźni?
I co to takiego „uczucia
należne jedynie osobom”?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz