Poznać znaczy docenić? Nie byłam miłośniczką impresjonistów i pewnie już nią nie zostanę, ale Claude Monet przykuł moją uwagę za sprawą londyńskiej wystawy. Oglądana w skupieniu, skłoniła do zadumy i rozmowy.
I to dzięki niej wiele lat później zapragnęłam zobaczyć ogród w
Giverny.
Monet wielokrotnie
malował londyńskie mosty i Parlament, spowite we mgle, przez którą
z trudem przedzierały się promienie słońca. O uroku tego miasta
decydowała jego zdaniem mgła; bez niej Londyn byłby po prostu
brzydki. Zmieniające się co chwila oświetlenie często
uniemożliwiało dokończenie obrazu. Może właśnie w tej
zmienności tkwi wyjaśnienie faktu, że Claude Monet, podobnie jak
Turner, zafascynowany był grą światła i koloru.
Wenecja.
Tu malował typowe tematy: Pałac Dożów, Santa Maria della Salute,
ale i mniej znane widoki. Z całej ekspozycji tylko ta salka tonie w
półmroku, z którego małe lampki wydobywają obrazy. Byłoby
cudownie, gdyby nie tłum zwiedzających: nie ma szans, by oddalić
się od płócien, co jest wręcz konieczne. Szkoda.
Najwięcej
jest obrazów z Giverny: ogród, lilie wodne, wierzby płaczące nad
stawem, wielkie płótna dekoracyjne. Kilka widoków stawu – na
pionowo zakomponowanych płótnach wobec większości poziomych –
wyróżnia się dynamiką. Pięć z nich przedstawia ten sam widok -
odbicie drzew w stawie z liliami – przy różnym oświetleniu, o
różnych porach dnia. Światło jest złociste lub
chłodnoniebieskie, lecz punkt widzenia i przedmioty te same.
Podwójne odbicie: drzew w wodzie, a tego odbicia w obrazie. Dwa
zwierciadła. Powierzchnia pierwszego jest namalowana, wyraźnie
widoczna dzięki liliom. Powierzchnią drugiego wydaje się płótno,
ale tak nie jest. To kreacja.
I
kreacja kreacji: staw i ogród zostały stworzone przez malarza, by
służyły jako model. Są substytutem świata. Co prawda Monet nie
przestał malować innych obiektów, ale najważniejszym stał się
ogród. Artysta – Stwórca? Wykreował swój świat, poczuł się
samowystarczalny? Nie… nie maluje przecież samych drzew, lecz
wyłącznie ich odbicie. Drzewa zupełnie go nie interesują, stąd
niepokojący dynamizm tej wizji. Zwierciadło stawu i to, co w nim
widać, bez odniesienia do przedmiotu, który stojąc nad stawem
przegląda się w nim. Czym są drzewa w tym obrazie? Cóż to za
przedziwne fantomy, których istnienie zależy od światła?
W
rozmowie ciągle wraca Turner, nie tylko dlatego, że malowali – on
i Monet – te same obiekty (Londyn, Wenecja). Dla obu światło było
niezwykle ważne. Turner stopniowo doszedł do odtwarzania światła
i koloru jako czystej abstrakcji, oderwanej od przedmiotów, nadając
im cechy niemal fizycznego istnienia i jednocześnie mistycznej
wizji, choć tylko w niektórych płótnach ten religijny wymiar
został wyeksponowany. Jego obrazy mówią o Bogu obecnym w Naturze.
Monet
maluje światło w przedmiocie. Jak zmienia go z każdą chwilą,
zależnie od pory dnia, roku. Malarz nie skupia się na detalu, lecz
na zmienności wrażeń, nieuchwytności chwili. Bywają one tak
ulotne, że nie wystarcza czasu, by je namalować. Stąd gwałtowne
uderzenia pędzla… niecierpliwość podyktowana także przez
słabnący wzrok, co skończyło się operacją katarakty. Zważywszy,
że w 1900 Monet
miał 60 lat, a zmarł w 1926, zdumiewa ogrom pracy, którą wykonał
w tym czasie.
"Monet in the 20th century" Royal Academy of Arts. Londyn 23.01-18.04.1999
Ogród Moneta w Giverny, 25.05.2012
Wykorzystałam fragment szkicu "Wielki Tydzień w Londynie"
Kwartalnik Literacki Kresy nr 4 (60) 2004
"Monet in the 20th century" Royal Academy of Arts. Londyn 23.01-18.04.1999
Ogród Moneta w Giverny, 25.05.2012
Wykorzystałam fragment szkicu "Wielki Tydzień w Londynie"
Kwartalnik Literacki Kresy nr 4 (60) 2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz