Przed laty po powrocie
z Francji rozmawiałam z Polką, zamieszkałą tam od lat.
Powiedziałam, że byłam tam po raz pierwszy.
- A
gdzie? - W
Alzacji. Maria
skrzywiła się: - Alzacja
to nie jest prawdziwa Francja. - Tak?? A gdzie jest prawdziwa
Francja? –
spytałam. Zawahała się i chyba trochę zawstydziła. - No
tak, właściwie nie ma jednej Francji. Sama mieszkała w Sabaudii, historycznie mającej jeszcze mniej wspólnego z Paryżem.
Nie ma jednej Francji, choć
jednocześnie jest: duma narodowa Francuzów i ich absolutne poczucie
własnej wartości, a także wartości własnej kultury. Wspólne
przekonanie o potrzebie ochrony własnego dziedzictwa kulturowego,
wliczając w to język, architekturę, obyczaje, kuchnię i wina.
A przecież każdy region
Francji jest inny. Każdy pielęgnuje własną odrębność, tradycje
winiarskie i kulinarne, sposób kształtowania otoczenia. Alzacja to
szachulcowe domy i czerwone dachówki. Normandia: łupkowe dachy,
szary kamień. W Perigord domy z białego wapiennego kamienia lśnią
w słońcu. Akwitania to białe okiennice, a w Kraju Basków
okiennice o jaskrawych barwach.
To, co we Francji uderza
przybysza z naszej części Europy, to troska o krajobraz kulturowy.
Nikomu nie przychodzi tu do głowy, by zbudować w zabytkowym mieście
coś, co nie harmonizowałoby z okoliczną zabudową, zresztą władze
na to nie pozwalają. Szczególnie prowincja, nawet zaniedbana,
zachowuje swój charakter.
Dlaczego Francja? Jeśli powiem,
że jest rajem, zabrzmi to pretensjonalnie. Ale jest: rajem dla
zmysłów.
Posłuchajcie rozmów na targu,
u piekarza, w prowincjonalnej knajpce: ta melodia mowy – nie
musicie wszystkiego rozumieć! – te wykrzykniki i przydechy, miny i
gesty, po których łatwo rozpoznać Francuza, nawet gdy świetnie
mówi w obcym języku. Kierowca paryskiego autobusu, który
zmieniając kolegę w letnie południe wita pasażerów: Bonjour
messieurs-dames, cóż za piękny dzień dzisiaj mamy!
Muzyka wylewająca się z kawiarenek. Ryk morza na skałach Bretanii.
A zapachy i smaki? Paryska ulica
Montorgueil, moja ulubiona, albo poranny targ w jakimkolwiek
miasteczku. Oliwki o różnych
barwach i smakach. Chleb pave z oliwkami maczany w oleju z orzechów i popijany chłodnym różowym winem. W maleńkiej
czekoladziarni z ręcznie robionymi czekoladkami i marcepanami można
całkiem stracić głowę. Kilkugodzinne misteria kuchni i stołu, z
których każde jest tematem na osobne opowiadanie.
Piasek parzy w stopy, gdy
wspinamy się na 130 metrową diunę w pobliżu Arcachon. W Normandii
powietrze przesycone jest wilgocią, podobnie w Bretanii, gdzie
rzadko zdarza się dzień bez deszczu, kończącego się zresztą
szybko, bo chmury rozpędza wiatr.
Francja jest krajem, którym nie
można nasycić oczu. Zachody słońca nad Wogezami. Fiołkowe niebo nad Rodanem. Płaska, pocięta
kanałami i zabudowana szopami hodowców ostryg wyspa Oleron, gdzie
piasek, morze i niebo mają barwy wnętrza muszli. Normandzkie drogi
wśród żywopłotów, zielonych przez cały rok. Średniowieczne
miasteczka, w których zdawałoby się, czas się zatrzymał.
Maleńkie Malleval, jedno z moich miejsc
magicznych. Wschody i zachody nad Cap Ferrat.
Jest ich więcej. Pola menhirów
w Bretanii i pasące się na nich czarne owce; drogi, przy których
stoją krzyże pokutne i zagubiona wśród nich kaplica świętego
Nikodema. Słone łąki i wydmy o szorstkiej, szarozielonej trawie;
saliny, po których brodzą czaple. Dolina Wezery w złotym świetle
wieczoru i to zdumiewające sanktuarium, jaskinia Lascaux.
Szmaragdowozielony Rodan wśród gór. Widok na Mont St. Michel nocą
- albo pod wieczór, gdy stojąc na cyplu nad ujściem Selune trzeba
mrużyć oczy patrząc w twarz zachodzącemu słońcu. Camargue, jego różowe flamingi, czarne byki i białe konie.
Tkanina z
Bayeux. Białe mury La
Rochelle. Madonna z Dijon, tak okrutnie okaleczona. Paryskie Musee Cluny i dama z jednorożcem. Jedenastowieczny klasztor na wyspie świętego Honorata. Lascaux. Fasada kościoła świętego Idziego w Saint-Gilles-du-Gard
Tam powracam i tam Was zapraszam.
Też pragnęłabym powracać częściej niż mam możliwości, też lubię te miejsca, które poznałam, a jeśli stać by mnie było, to na emeryturze chciałabym się tam przenieść, mimo, iż Francuzi nie chętnie przyjmują w swoje granice obcych, zwłaszcza na stałe.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ranki i wieczory Lazurowego wybrzeża i zapachy prowansalskich pól.
Hey! This post couldn't be written any better!
OdpowiedzUsuńReading this post reminds me of my good old room mate! He
always kept chatting about this. I will forward this post to him.
Pretty sure he will have a good read. Thanks for sharing!