środa, 9 kwietnia 2014

Dlaczego Francja?



Przed laty po powrocie z Francji rozmawiałam z Polką, zamieszkałą tam od lat. Powiedziałam, że byłam tam po raz pierwszy.
- A gdzie? - W Alzacji. Maria skrzywiła się: - Alzacja to nie jest prawdziwa Francja. - Tak?? A gdzie jest prawdziwa Francja? – spytałam. Zawahała się i chyba trochę zawstydziła. - No tak, właściwie nie ma jednej Francji. Sama mieszkała w Sabaudii, historycznie mającej jeszcze mniej wspólnego z Paryżem.

Nie ma jednej Francji, choć jednocześnie jest: duma narodowa Francuzów i ich absolutne poczucie własnej wartości, a także wartości własnej kultury. Wspólne przekonanie o potrzebie ochrony własnego dziedzictwa kulturowego, wliczając w to język, architekturę, obyczaje, kuchnię i wina. 
 
A przecież każdy region Francji jest inny. Każdy pielęgnuje własną odrębność, tradycje winiarskie i kulinarne, sposób kształtowania otoczenia. Alzacja to szachulcowe domy i czerwone dachówki. Normandia: łupkowe dachy, szary kamień. W Perigord domy z białego wapiennego kamienia lśnią w słońcu. Akwitania to białe okiennice, a w Kraju Basków okiennice o jaskrawych barwach.
To, co we Francji uderza przybysza z naszej części Europy, to troska o krajobraz kulturowy. Nikomu nie przychodzi tu do głowy, by zbudować w zabytkowym mieście coś, co nie harmonizowałoby z okoliczną zabudową, zresztą władze na to nie pozwalają. Szczególnie prowincja, nawet zaniedbana, zachowuje swój charakter.

Dlaczego Francja? Jeśli powiem, że jest rajem, zabrzmi to pretensjonalnie. Ale jest: rajem dla zmysłów.

Posłuchajcie rozmów na targu, u piekarza, w prowincjonalnej knajpce: ta melodia mowy – nie musicie wszystkiego rozumieć! – te wykrzykniki i przydechy, miny i gesty, po których łatwo rozpoznać Francuza, nawet gdy świetnie mówi w obcym języku. Kierowca paryskiego autobusu, który zmieniając kolegę w letnie południe wita pasażerów: Bonjour messieurs-dames, cóż za piękny dzień dzisiaj mamy! Muzyka wylewająca się z kawiarenek. Ryk morza na skałach Bretanii.
A zapachy i smaki? Paryska ulica Montorgueil, moja ulubiona, albo poranny targ w jakimkolwiek miasteczku. Oliwki o różnych barwach i smakach. Chleb pave z oliwkami maczany w oleju z orzechów i popijany chłodnym różowym winem. W maleńkiej czekoladziarni z ręcznie robionymi czekoladkami i marcepanami można całkiem stracić głowę. Kilkugodzinne misteria kuchni i stołu, z których każde jest tematem na osobne opowiadanie.
Piasek parzy w stopy, gdy wspinamy się na 130 metrową diunę w pobliżu Arcachon. W Normandii powietrze przesycone jest wilgocią, podobnie w Bretanii, gdzie rzadko zdarza się dzień bez deszczu, kończącego się zresztą szybko, bo chmury rozpędza wiatr.
Francja jest krajem, którym nie można nasycić oczu. Zachody słońca nad Wogezami. Fiołkowe niebo nad Rodanem. Płaska, pocięta kanałami i zabudowana szopami hodowców ostryg wyspa Oleron, gdzie piasek, morze i niebo mają barwy wnętrza muszli. Normandzkie drogi wśród żywopłotów, zielonych przez cały rok. Średniowieczne miasteczka, w których zdawałoby się, czas się zatrzymał. Maleńkie Malleval, jedno z moich miejsc magicznych. Wschody i zachody nad Cap Ferrat.
Jest ich więcej. Pola menhirów w Bretanii i pasące się na nich czarne owce; drogi, przy których stoją krzyże pokutne i zagubiona wśród nich kaplica świętego Nikodema. Słone łąki i wydmy o szorstkiej, szarozielonej trawie; saliny, po których brodzą czaple. Dolina Wezery w złotym świetle wieczoru i to zdumiewające sanktuarium, jaskinia Lascaux. Szmaragdowozielony Rodan wśród gór. Widok na Mont St. Michel nocą - albo pod wieczór, gdy stojąc na cyplu nad ujściem Selune trzeba mrużyć oczy patrząc w twarz zachodzącemu słońcu. Camargue, jego różowe flamingi, czarne byki i białe konie.
Tkanina z Bayeux. Białe mury La Rochelle. Madonna z Dijon, tak okrutnie okaleczona. Paryskie Musee Cluny i dama z jednorożcem. Jedenastowieczny klasztor na wyspie świętego Honorata. Lascaux. Fasada kościoła świętego Idziego w Saint-Gilles-du-Gard

Tam powracam i tam Was zapraszam.


2 komentarze:

  1. Też pragnęłabym powracać częściej niż mam możliwości, też lubię te miejsca, które poznałam, a jeśli stać by mnie było, to na emeryturze chciałabym się tam przenieść, mimo, iż Francuzi nie chętnie przyjmują w swoje granice obcych, zwłaszcza na stałe.
    Uwielbiam ranki i wieczory Lazurowego wybrzeża i zapachy prowansalskich pól.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hey! This post couldn't be written any better!
    Reading this post reminds me of my good old room mate! He
    always kept chatting about this. I will forward this post to him.
    Pretty sure he will have a good read. Thanks for sharing!

    OdpowiedzUsuń