Zmierzcha
się, gdy wjeżdżamy do Saint-Gilles-du-Gard. Smutne, ubogie
miasteczko, jakie znaleźć można wszędzie. Jest sobotni wieczór i
po ulicach włóczą się grupki znudzonych, śniadoskórych
chłopaków. Wąską uliczką wjeżdżamy na stare miasto i – oto
jest! Powoli wyłania się zza odrapanych kamienic horyzontalna
budowla z romańską fasadą o trzech portalach, wieńczącą wysokie
schody. Troje ciemnoczerwonych drzwi w rzeźbiarskiej oprawie,
opartej na wzorach późnorzymskich. Zapiera nam dech.
Fasada
kościoła jest uważana za jedną z najpiękniejszych w Europie. Jej
program ikonograficzny to życie Chrystusa – przedstawione na
rzeźbionym fryzie sceny ewangeliczne. Kościół opacki powstał w
XI wieku na ruinach wcześniejszego, fasada jest dwunastowieczna.
Południowy szlak pielgrzymek, Via Tolosana,
z Arles prowadzi przez St-Gilles, St-Guilhem i Tuluzę do Santiago de
Compostela.
Na
schodach rozsypane płatki kwiatów – przedwczoraj był dzień
świętego Idziego, który w VI wieku założył tu pierwszy kościół.
W krypcie mieści się jego sarkofag - Idzi to Gilles, po łacinie
Aegidius, o którego cudach mówi ZłotaLegenda…
Owe cuda
czynił święty i po śmierci – to tutaj przybył Władysław
Herman z żoną Judytą, by prosić o potomka, czego skutkiem były
narodziny Bolesława, nazwanego później Krzywoustym.
I
to na tym placyku przed kościołem miała miejsce scena tak
sugestywnie opisana przez Zbigniewa Herberta: W czerwcu
1209 roku, w obecności trzech arcybiskupów, dziewiętnastu
biskupów, dygnitarzy, wasali, duchowieństwa i ludu, nagi do pasa,
ze sznurem na szyi i świecą w ręku, smagany rózgami idzie do
kamiennych lwów, strzegących portalu pięknej romańskiej katedry.
Kto? Rajmund VI, hrabia Tuluzy.
To początek krucjaty przeciwko albigensom, haniebnej i okrutnej
rozprawy, trwającej dziesięciolecia.
Ani Rajmundowi, ani hrabstwu
Tuluzy ten spektakularny akt pokuty nie pomógł. Ale o tym później,
gdy już będziemy w Langwedocji.
Czterej dziesięciolatkowie mają do
dyspozycji jeden rower, toteż nic dziwnego, że interesują ich obcy
i pies. Dowiaduję się między innymi, że jednemu z nich wypadł
właśnie ząb. Obchodzę kościół dookoła, by zobaczyć ruiny
dawnego prezbiterium, i w ciemnym zaułku, gdzie według wszelkich
danych powinnam zostać obrabowana, słyszę od dwóch młodzieńców:
Bonsoir, madame.
Fragment szkicu Francja 2005: Południe Kwartalnik Literacki Kresy 69-70/2007
Fotografie z 2 września 2006
ten temat tez jest dla mnie ciekawy. Kiedyś krucjaty były moją pasją .......
OdpowiedzUsuńNaprawdę lubię sposób, w jaki został opisany ten kościół. Aż chciałoby się go zobaczyć c:
OdpowiedzUsuńWarto. Miasteczko doczekało się podobno rewitalizacji, więc wrażenia będą inne 😉
Usuń