Jaka
to pora? Popołudnie. Czas, kiedy uroda świata ujawnia się
najpełniej w złocistym świetle dojrzałego dnia. Zgiełk powoli
cichnie. Czas zamyślenia. Dzień jeszcze się nie kończy, ale
trochę żal, że słońce traci swój żar.
To
jest czas szczęścia, bo teraz już wiem, że szczęście to nie
gorączka i ekstaza, nie pogoń, wiatr we włosach, śmiech – nie
tylko. To także łzy i te chwile, gdy porywa mnie i zatapia ciemna
fala smutku, by kiedyś wyrzucić na brzeg.
To
jest czas zdobywania mądrości i wiedzy o tym, co muszę utracić.
Czas utraty złudzeń, widzenia rzeczy i ludzi takich, jakimi są.
Czas akceptacji i współczucia. Czas wiary. Każdy dzień coś
przynosi. Wśród zgiełku zdarzeń dostrzegam te ważne. Zapisuję.
Słucham świata.
Nie
tracić czasu na rzeczy błahe. Dobrze, że opuścił mnie ten
gorączkowy niepokój, wierny towarzysz mojej młodości. Przypomina
o sobie czasem, gdy budzę się nad ranem. To tylko chwila. Jakby na
moment otwierała się otchłań.
Śni
mi się rzeka, woda jest szafirowa, płynie nią kra, na brzegach
leży śnieg. Jest to widok olśniewająco piękny; patrzę z
zachwytem i wdzięcznością, że jest mi dane go oglądać.
Germaine
Greer: Dopiero gdy zaniechamy walki o to, by pozostać nadal
piękne, będziemy w stanie skierować swoje spojrzenie na świat,
odkryć piękno i czerpać z niego.
Nareszcie
tu jestem. To zachwycające miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz