piątek, 11 listopada 2016

Oto jestem, Panie

Czasem czujemy się powołani, nie wiedząc przez kogo, wbrew własnej woli, przerażeni mocą zawartą w naszych słowach, w naszych uczynkach, w naszych myślach” 
Abraham Heschel.

Hineni, hineni, I’m ready, my Lord”.
Słowa Abrahama, Jakuba, Mojżesza. Oto jestem, Panie.



Odszedłeś. Po pięknym, spełnionym życiu.
Obdarowany: zawsze miałeś świadomość, że Twój talent to dar.
Wiara nieograniczona religią, tożsamość niespętana przynależnością.

Pozostawałeś sobą, poszukując odpowiedzi.

Byłeś blisko Jezusa, rozumiałeś Jego samotność.

...he spent a long time watching
From his lonely wooden tower
And when he knew for certain
Only drowning men could see him...”
 

Widzą Go tylko tonący. Ty tonąłeś nie raz, depresja upominała się o Ciebie. Los proroków.



Na lata zamknąłeś się w klasztorze buddyjskim. Szukałeś Mistrza i znalazłeś Go. 


I never really understood

what he said

but every now and then

I find myself

barking with the dog

or bending with the irises

or helping out

in other little ways"



Błądziłeś, jak każdy.

..like a bird on the wire
Like a drunk in a midnight choir
I have tried in my way to be free"



Stawałeś twarzą w twarz z ciemnością. Prowadziłeś nas tam, gdzie sami nie odważylibyśmy się pójść.



Kochałeś. Raniłeś. Byłeś raniony. Smutek i gorzka słodycz, ekstaza i zaduma - to wszystko było w Twoich tekstach, muzyce, w Twoim wyjątkowym głosie, z latami coraz głębszym, aksamitnym, intymnym. Czasem był to szept, czasem skarga, czasem ekstatyczny, chasydzki zaśpiew. 



Ileż wieczorów z Tobą, ileż kilometrów z Twoją rozbrzmiewającą w samochodzie muzyką.



Teraz stoisz przed Nim.

Widzę Cię tam - w dwurzędowym garniturze i fedorze.



Żegnaj, Leonardzie. A raczej: So Long.




_______________ 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz