„Czasem
czujemy się powołani, nie wiedząc przez kogo, wbrew własnej woli,
przerażeni mocą zawartą w naszych słowach, w naszych uczynkach, w
naszych myślach”
Abraham Heschel.
“Hineni,
hineni, I’m ready, my Lord”.
Słowa
Abrahama, Jakuba, Mojżesza. Oto jestem, Panie.
Odszedłeś.
Po pięknym, spełnionym życiu.
Obdarowany:
zawsze miałeś świadomość, że Twój talent to dar.
Wiara
nieograniczona religią, tożsamość niespętana przynależnością.
Pozostawałeś
sobą, poszukując odpowiedzi.
Byłeś
blisko Jezusa, rozumiałeś Jego samotność.
„...he
spent a long time watching
From his lonely wooden tower
And when he knew for certain
Only drowning men could see him...”
From his lonely wooden tower
And when he knew for certain
Only drowning men could see him...”
Widzą
Go tylko tonący. Ty tonąłeś nie raz, depresja upominała się o
Ciebie. Los proroków.
Na
lata zamknąłeś się w klasztorze buddyjskim. Szukałeś Mistrza i
znalazłeś Go.
„I
never really understood
what
he said
but
every now and then
I
find myself
barking
with the dog
or
bending with the irises
or
helping out
in
other little ways"
Błądziłeś,
jak każdy.
„..like
a bird on the wire
Like a drunk in a midnight choir
I have tried in my way to be free"
Like a drunk in a midnight choir
I have tried in my way to be free"
Stawałeś
twarzą w twarz z ciemnością. Prowadziłeś nas tam, gdzie sami nie
odważylibyśmy się pójść.
Kochałeś.
Raniłeś. Byłeś raniony. Smutek i gorzka słodycz, ekstaza i
zaduma - to wszystko było w Twoich tekstach, muzyce, w Twoim
wyjątkowym głosie, z latami coraz głębszym, aksamitnym, intymnym.
Czasem był to szept, czasem skarga, czasem ekstatyczny, chasydzki
zaśpiew.
Płaczące skrzypce w "Take this Waltz" unosiły
mnie do nieba, „Famous
Blue Raincoat” był ze mną, gdy płakałam za utraconym.
Ileż
wieczorów z Tobą, ileż kilometrów z Twoją rozbrzmiewającą w samochodzie muzyką.
Teraz stoisz przed Nim.
Widzę Cię tam - w dwurzędowym
garniturze i fedorze.
Żegnaj,
Leonardzie. A raczej: So
Long.
_______________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz