Powierzchnia
wody to pierwsze zwierciadło. Szkło to zatrzymana woda. Królowa
mórz, Wenecja pozostaje z wodą w odwiecznym splocie miłości i
lęku. Morze ją chroniło, ale i zagrażało. Doża poślubiał je w
corocznym rytuale, lecz acqua alta upominała się o swoje, do
dziś to czyni.
Teatralna,
fasadowa wenecka architektura dosłownie wyrasta z wody kanałów.
Kiedy patrzy się w dół na wodę, można pomyśleć, że Wenecja
nie ma innych fundamentów oprócz odbić. Tylko one są widoczne.
Wenecja i jej obraz są nierozdzielne.
Czym
jest lustro? Najciekawsze odpowiedzi to te nieoczywiste.
Kiedy
po raz pierwszy sięgnęłam po „Złodzieja luster”, nie
przeczytałam go. Rzecz zaczyna się w Las Vegas, mieście, którego
z całą pewnością nie chciałabym zobaczyć. Potem Venice Beach
lat 50. Tu jest pozornie ciekawej, choć środowisko bitników,
oglądane oczami młodocianego oszusta, to nie mój klimat. I
wreszcie Wenecja, koniec wieku XVI. Crivano, medyk, szpieg i zabójca
nie jest na tyle sympatyczny, by mnie obeszły jego przygody...
przewertowałam książkę i zapomniałam.
Wróciłam
do niej po jakimś czasie, tym razem z zamiarem uważnej lektury.
Początkowo nie było łatwo, powoli jednak dostrzegłam zamysł,
który nie do końca jasny, był jednak obecny w całej książce, w
trzech nieprzystających do siebie opowieściach, połączonych - jak
cienką nicią - książką. I w tym pozornym dysonansie, gdzie
jedynym, jak się wydaje, uzasadnieniem są trzy Wenecje - ta
prawdziwa i te amerykańskie - tkwi siła książki. Trzy historie są
brutalne. Niewiele tu miejsca na uczucia. Każdy z bohaterów jest w
nieustannym zagrożeniu, ale i wychodzi mu naprzeciw.
Wątek
wenecki, najbarwniejszy i najbardziej tajemniczy, jest opowieścią o
próbie wywiezienia z miasta utalentowanych rzemieślników,
producentów luster z Murano. Nie mieli oni prawa opuszczać miasta!
Groziły za to galery, konfiskata majątku, represje wobec rodzin.
Takie historie - dotyczące założenia manufaktury luster we Francji
Ludwika XIV – opowiada też Sabine Melchior-Bonnet. W powieści
Martina Seaya vitrieri mają wyjechać (o czym nie wiedzą) do
Stambułu.
Ale
lustro w powieści to nie tylko - rzadki i cenny - przedmiot
pożądania.
Najpierw
były krótkie wycieczki, na kilka sekund: wchodziłeś i
wychodziłeś. Potem dłuższe pobyty, gdy głębiej zanurzałeś
się w nie-przestrzeń (...) Tym, co najbardziej zapadło ci w pamięć
z wypraw na drugą stronę, jest jej ogrom. I jedność: po powrocie
wszelka myśl o odrębności obu światów staje się śmiechu warta.
Wenecja
po drugiej stronie lustra wody pojawia się w „Wysokich
pokojach” Piotra Wojciechowskiego. Całe dzielnice zamknięte w
wielkich kesonach, w cuchnącej, toksycznej wodzie laguny. Powieść
powstała krótko po wielkiej powodzi, gdy zdawało się, że dla
miasta nie ma ratunku.
O
lagunie często pisano, że przypomina roztopione szkło i materiał
ten stał się metaforą Wenecji (…) Szkło nie ma treści. Całe
jest powierzchnią, niekiedy pofałdowaną i pozakręcaną, a to, co w
środku, jest zarazem na zewnątrz (…) Innymi słowy, szkło jest
jak Wenecja – jest z morza.
(Ackroyd)
Peter Ackroyd Wenecja. Biografia przełożył Tomasz Bieroń
Martin Seay Złodziej luster przełożyła Aleksandra Wolnicka
Sabine Melchior - Bonnet Narzędzie magii. Historia luster i zwierciadeł przełożyła Barbara Walicka
Piotr Wojciechowski Wysokie pokoje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz