"Nie
można opisać Italii słowami. Świata nie można opisać słowami.
Trzy zadania poety: poznać, zrozumieć, odtworzyć, są mrzonką jak
szklana góra, jak pałac lodowy. Nie da się ująć świata, owej
rozhukanej sfory, owego tabunu pełnego czarniawych ogierów; nie da
się jej zamknąć w złotą oprawę słów,(...) czasem najbardziej
zachwyci nas w nim szczegół, jak soczewka koncentrujący linie
naszych przeżyć, drobny, nikły, niepozorny – słowem, piesek
naczelnika stacji w Conegliano.”
Kiedyś
na nieznane mi Włochy patrzyłam oczami Iwaszkiewicza. Czy może
raczej poprzez jego emocje: wrażliwość na urodę świata, a w
jeszcze większym stopniu – na własne jego odczuwanie. Na detal,
chwilę, zwyczajność rzeczy. Było to w czasach, gdy na lekcjach
matematyki czytałyśmy pod ławką jego opowiadania. Nie do końca
rozumiejąc, raczej przeczuwając, skąd pochodzi ten smutek, lekki jak
pajęczyna, ale przenikający wszystko, podszyty chłodem.
Potem
pojawiły się psy i ptaki ze „Śpiewnika włoskiego”,
późnego tomu, może najdoskonalszego w swej chwytającej za gardło
precyzji. To było pożegnanie: wiersze pisane we Włoszech.
Zwierzęta są tu niemal w każdym wierszu. Jakby to one były
najbliższe staremu poecie, jakby z nimi rozumiał się bez słów.
Są
tu wszystkie. Złapany przez weneckiego hycla na lasso, skowyczący
rudy spaniel. Stara, chora suczka z Taorminy. Psy z obrazów Sano di Pietro i Benozza Gozzolego, i „ten żółty pies, który
żył z tego, że wynajmował obszary Stawiska na psie wesela” i inne psy domowe.
I
pies horacjański otwierający
tomik, najwyraźniej brat poety:
„Bo
ja czasami śpię i widzę w nocy
zarysy
boskie gór, z radości szczekam
i
jestem chyba jak ty, biało-czarny
pies
horacjański”
Wszyscy
umarli przyjaciele, „którzy się z nami pobratali w
nicości”.
A zaczęło się od pieska naczelnika stacji w
Conegliano, z którego obecności się żartobliwie tłumaczył,
traktując adresatkę „Listu..” nie
do końca serio. Zamiast pisać o Włoszech na klęczkach – to, co
już inni napisali – pił wino i oglądał świat. I to mały piesek
wieczorem na stacji w Conegliano był objawieniem, że „wszystko
jest cudem”.
„Że brat mój piesek jest bratem jak drzewo, jak
obłok, jak morze, że noc ta jest najcudowniejsza z nocy, że sami
jesteśmy z Bogiem nocy tej”.
A
ponieważ u Iwaszkiewicza sacrum nie istnieje bez profanum,
wspomnienie z Rawenny brzmi tak:
„Rzuca
się pociąg jak smok bury
Na
krągły grób Teodoryka.”
Jest w tym cały on – we włoskim pejzażu/sztafażu
własne spojrzenie, nieco żartobliwe, trochę
snobistyczne. Gwałtowność burego smoka i zmysłowe krągłości...
grobowca! Pyszne!
„Więc i Pani mnie pyta, dlaczego podobał mi się
piesek naczelnika stacji w Conegliano? Dlaczego po powrocie z Włoch
pisałem o tym, dlaczego mówiłem o rzeczach tak zwyczajnych, o
psie, o kotach, zamiast o lazurowym morzu, o lazurowym niebie, o
lazurowej grocie, o lazurowych oczach.”
„Więc
zrezygnowałem z opisywania pejzaży włoskich i napisałem o
pieskach i kotkach, czasami także o ludziach. Ludziach, których
kochałem(…) Sądzę, że Botticelli obejdzie się bez mojej
pochwały, a mały, biały piesek, wydobyty z nicości, będzie żył
tak długo, jak długo ktoś zechce czytać te listy pisane do Pani,
może do nikogo"
Jarosław
Iwaszkiewicz List
o piesku naczelnika stacji Conegliano
Detale z obrazów Vittore Carpaccia Cud relikwii Krzyża Świętego i cyklu Legenda św. Urszuli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz