Kocham to miasto. Moje miasto Lublin. Przedwieczorne światło na murach, atmosferę oczekiwania i ekscytacji, gdy zmierzam w stronę Bernardyńskiej. Stary browar, któremu dano drugie życie - na dziedzińcu stragany i food trucki. Dalej, na błoniach Rusałki, otoczonych wzgórzami miasta, stopniowo niknącymi w zapadającym mroku, co chwila spotykamy przyjaciół. W konarach drzewa, nad parkanem - barwne, baśniowe lampiony ( brawo, Jarosław Koziara!).
Kayah pięknie śpiewa i pięknie wygląda, ale nie dla niej tu jesteśmy. Przyszliśmy posłuchać LEGENDY. To wieczór magii, wehikuł czasu. Dowód na to, że talent i pasja nie dają czasu, by się zestarzeć. Janos Kobor chyba zawarł pakt z diabłem ( albo aniołem ;-)).
To, na co czekaliśmy, zostało na bis. Miałam łzy w oczach. Dziękuję!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz