-
Słuchaj - wpada do mieszkania ożywiona Magda - dziś rano poznałam
faceta.
-
Co za jeden?
-
Wyobraź sobie, że tutaj mieszka, od niedawna.
-
Jak go poznałaś?
-
Staliśmy na przystanku i on mnie zagadnął. Dałam mu telefon.
-
Godny podziwu refleks - śmieje się Olga.
-
No, nie od razu. Jechaliśmy razem parę przystanków - obrusza się
Magda.
-
Dobrze, że nie jestem mężczyzną, Magdaleno. Leżałabym u twych
stop.
-
I tak ciągle się o któregoś potykam. O, właśnie. Kartka od
Jacka. Przeczytaj.
-
„Słodka istoto, chyba ożenię się z Kaśką, ale gdybyś
zmieniła zdanie, daj znać do 10 października. Tegoż dnia ślub w
katedrze. Twój pokorny sługa”. To bydlę - kręci głową Olga. -
Magda, nie chcę wchodzić w twoje prywatne sprawy, i jeśli nie masz
ochoty o tym mówić, to trudno: naprawdę nie jesteś z nikim na
serio?
-
Teraz nie.
-
Sama przed tym uciekasz, tak?
-
Uciekam przed byle czym. Szkoda mi życia na byle jakie związki.
Wolę pracować.
-
A jeśli nie rozpoznasz, że tym razem to nie jest byle co ?
-
„Jakże rozpoznam wśród tłumu tego, któregom kochała? Po
muszlach na kapeluszu, po kiju i po sandałach” - podśpiewuje
Magda, przeglądając się w lustrze. Przymierza zieloną, długą
bawełnianą suknię, haftowaną koralikami. - Jak?
-
Ofelio, idź do klasztoru - ripostuje Olga - po co ci rodzić
kretynów. Pięknie. Zapleść ci warkoczyki?
-
Dobry pomysł. A propos rodzenia - przypomina sobie Magda - jak tam
latorośl Izy?
-
Maks? Ma spiczaste uszka. Jest bardzo męski, głównie je i śpi.
Dzwoni
telefon. Magda podnosi słuchawkę.
-
Halo, Jean. Dziękuję, ale nie dziś. Późno wróciłam. Spotkamy
się jutro na przystanku, dobrze? Tak, o 7.00. Dobranoc.
-
Znajomy z przystanku?! - pyta Olga.
-
Właśnie chciał nas zaprosić na drinka, ale to trochę za
wcześnie. Niech poczeka. Przyjrzymy mu się jutro, co? Pojedziesz
przecież zobaczyć, gdzie pracuję.
***
Czwartek,
13 sierpnia, 7.00 rano. Przystanek autobusowy. Mężczyzna o lekko
zgarbionej, wysokiej sylwetce jest młodszy, niż się z daleka
wydaje. Bardzo ciemne, dość długie włosy, poprzetykane siwymi
nitkami, są grube i sztywne, nieposłusznie sterczą ocieniając
czoło. Oczy ma wielkie, ciemne i głęboko osadzone, długi nos,
pełne usta. W uśmiechu odsłania olśniewające zęby.
Jest
nieco skrępowany, ale obie kobiety szybko wciągają go w żartobliwą
wymianę zdań. W autobusie, zmierzającym do centrum, Jean pyta Olgę
o wrażenia ze Sztokholmu.
-
Świetnie, nareszcie czuję się wolna - odpowiada bez namysłu.
Jean
patrzy na nią ze zdumieniem.
Kiedy
mężczyzna wysiada, spoglądają na siebie i parskają śmiechem.
-
Ale z tą wolnością - mówi Magda - to trochę przesadziłaś.
-
Nic nie zrozumiał, biedactwo. A ja naprawdę czuję się wolna.
Dzięki, siostro.
Tegoż
dnia, po południu, Olga wychodzi na dziedziniec. Jest w bawełnianej
sukience w drobne kwiatki, rozszywanej koronką. Jasna opaska
podtrzymuje rozpuszczone włosy. W piaskownicy bawią się dzieci
Polaków z sąsiedztwa.
-
Budujecie zamek?
-
Tak, tu będzie fosa, a tu most zwodzony.
-
Pięknie, a kto w nim będzie mieszkał?
Od
strony ulicy zbliża się uśmiechnięty Jean.
-
Bawisz się z dziećmi? A może masz ochotę na lody?
-
Z przyjemnością, może za godzinę? Będę tutaj, teraz już muszę
iść.
Rychły
powrót Magdy z pracy jest tylko pretekstem, by uciec.
Nie
zdają sobie jeszcze z tego sprawy. Stało się coś, czego nie
planowali. On zobaczył młodą kobietę, bawiąca się z dziećmi, i
nie wiedząc jeszcze dlaczego, zachwycił się tym widokiem. Ona
zaproszenie na lody do pobliskiej budki zrozumiała jako zaproszenie
na randkę.
Jakimiż
ścieżkami wędrują ludzkie uczucia? Cóż wiemy o mechanizmach
naszych reakcji? Woń zasypki dla niemowląt wykorzystywana w
komponowaniu perfum działa podobno jak afrodyzjak. Jakie struny w
kobiecej duszy porusza silny mężczyzna o pełnych ustach dziecka?
Są
rówieśnikami, wkrótce skończą 26 lat. Jego rodzina, choć
zadomowiona we Francji, pochodzi z Sycylii. On sam jeszcze tam się
urodził.
Olga
z trudem dobiera słowa. Nie ćwiczony angielski, wyniesiony ze
szkoły, choć poprawny gramatycznie, nie wystarcza, by odpowiedzieć
na wszystkie pytania. Najtrudniej mówić o Polsce: Olga ma wrażenie,
że Jean nic nie rozumie, więc szybko daje za wygraną: to się nie
da wytłumaczyć, to trzeba zobaczyć samemu.
Wieczór
u Magdy, trochę urażonej.
-
Wybacz - mówi Olga - trudno to pogodzić, chciałabym być z tobą
jak najwięcej, ale nie mogłam się oprzeć, nie uwierzysz, od jak
dawna nie spotkałam mężczyzny, który by mnie zainteresował.
Myślę, że mogłabym... Ale przecież za dziesięć dni wyjeżdżam.
Magda
spogląda uważnie.- Nie broń się, jeśli tego chcesz. Może jednak
byłoby dobrze, żebyś się zbytnio nie angażowała. Chyba nie jest
wolny, nie wygląda na pustelnika.
____________________________
Główni bohaterowie istnieją naprawdę i to jest ich historia, choć Olga i Jean nie stanowią ich wiernych portretów. Wszystkie pozostałe postacie są fikcyjne, a ich podobieństwo do rzeczywistych osób wynika z powtarzalności ludzkich losów.
Jakże rozpoznam...
Wiliam Szekspir „Hamlet” w przekładzie Romana Brandstaettera, PIW 1957 Akt 4 scena 5 s.160
© 2014 Alina L
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz