(...)
Jest
koniec września.
-
Czy to możliwe, żebyśmy byli razem? Czy chciałabyś zamieszkać
we Francji? - pyta Jean, z niepokojem patrząc jej w oczy.
-
Tylko jako twoja żona - mówi Olga poważnie. - Nie chcę, żebyś
czuł się do czegokolwiek zmuszony, ale nie potrafię wyjechać,
rzucając wszystko, co teraz mam. A zostając we Francji nielegalnie,
ryzykuję, że nie będę mogła nawet tu przyjechać. Mam tu
rodzinę, przyjaciół, rozumiesz, prawda?
-
Ale przecież ja chcę, żebyś została moją żoną.
Więc
to już? Czy to prawda?
-
Zróbmy tak: przyjadę do ciebie na Boże Narodzenie - proponuje Olga
- i załatwię sobie urlop bezpłatny, żeby być z tobą dłużej.
Wtedy o wszystkim zadecydujemy.
Zawsze
byłam rozsądna. Ta karuzela kręci się za szybko.
Jean
odjeżdża taksówką do Warszawy. U lubelskiego taksówkarza
kosztuje to 10 dolarów. Odwożę go na rogatkę. Idę do szkoły.
***
Tam. Jest noc, a ty jesteś tutaj. Nie śpię. Jestem taki zmęczony. Mogę ci to wszystko napisać, nawet jeśli potrwa parę tygodni, zanim dostaniesz ten list - ponieważ jutro, niezależnie od okoliczności, nadal będzie we mnie to cierpienie, które spala mnie dziś wieczorem.
Kocham
cię tak mocno i beznadziejnie. Nie wiem, czy kocham cię bardziej
niż siebie. Jestem pewien, że kocham cię bardziej, niż moje
własne życie.
Pisałem
do ciebie i piszę to znów, muszę cię widzieć, muszę czuć twoją
obecność, twoje spojrzenie, słuchać, jak do mnie mówisz,
potrzebuję twojego ciepła, twojej skóry, twojego śmiechu, twojego
zapachu, twoich dłoni.
Dziś
wieczorem, Oleńko, płaczę. Nie z powodu długości rozstania.
Płaczę z miłości, to wszystko. Płaczę z radości i bólu.
Jesteś
tutaj. Czuję cię w sobie. Zamykam oczy. Jesteś tak blisko.
Pieszczę cię. Ale poza zmysłowością jest między nami coś tak
potężnego...
Nie odrzucaj mojej miłości, proszę, nie spraw mi zawodu, a jeśli nie jesteś pewna, powiedz to teraz, nie czekaj, bo jeśli nam się nie uda, jeśli nie będziesz mnie kochać naprawdę, zabiję się. Jesteś moim ostatnim kwiatem.
Nie
ma ciebie. Tak dziwnie pusto jest w domu. Wszystko mi cię
przypomina. Twoja zapalniczka. Chleb na kuchennym stole. Puste łóżko
i twoja poduszka, ciągle wilgotna od łez. Nie mogę uwierzyć, że
jesteś tak daleko. Może za chwilę wejdziesz... Trzy miesiące.
Przecież
kochasz mnie i wszystko zmierza ku temu, byśmy byli razem.
Jak
zasnę bez ciebie? Nie mogąc wtulić się w twoje ramiona? Jak to
będzie, gdy obudzę się nocą, nie napotykając twojego spojrzenia?
Niechbyśmy się kłócili, co mi tam.
Jesteś
wiatrem - ja jestem trawą. Jesteś deszczem - ja ziemią. Jesteś
huraganem - ja drzewem. Jesteś burzą...
Sprawiłeś,
że żyję.
Na
ustach, na opuszkach palców czuję dotyk twojej skóry.
Jak
ci to wszystko napisać, gdy jedynym językiem, jaki znam, jest język
mojego ciała, w którym nie ma liter? Obejmuję cię, idąc spać:
tym, co obejmuję, jest pustka.
Szary
sweter ciągle pachnie tobą. Śpię z nim.
Wiesz,
o czym marzę co wieczór, kładąc się spać? O ciepłym gniazdku
pod twoim ramieniem, w które się wtulam i zasypiam w nim. Uwielbiam
cię, mój piękny kochanku.
Wiem,
ponad wszelką wątpliwość, że jesteś tym, na kogo czekałam.
Szanuj
naszą miłość
nie
chciałbym jej nigdy utracić
byliśmy
u wrót piekieł
w
dniu próby
Szanuj
naszą miłość
pragnę
pokazać ci, jak jej używać,
przeszliśmy
wiele cierpień
i
pozostały nam blizny
Dziś
wieczór byłem niebem kołyszącym gwiazdy
i
wiatr pieścił moje bezgraniczne ciało
Dziś
wieczór bryza osuszyła moje łzy
Tam,
tam daleko, za ciemnym, tajemniczym masywem gór
moja
mała śpi. I ją kocham.
Pamiętaj,
cokolwiek ci mówię
i
powtarzam ci znów, bo to prawda
kiedy
jesteś samotna i pełna obaw
zachowaj
wiarę
Zachowaj
wiarę.
Zachowuję,
cokolwiek to oznacza.
Nadaję
twoje imię całemu światu. Patrzę twoimi oczami. Dzielę się z
tobą, bo zawsze jesteś przy mnie. Razem ze mną patrzysz na liście
opadłe z drzew, słuchasz ich szelestu, kiedy idziemy razem przez
park, wdychasz ich gorzkawą woń. Patrzymy w słońce, coraz niższe
i chłodniejsze, coraz bledsze. Razem jemy kolację przy kuchennym
stole, a ja pytam: czy ci smakuje? Chciałbyś jeszcze? I kładziemy
się spać, a wtedy tęsknota za tobą jest tak dojmująca, że z
rozkoszą mieszają się łzy i nie mogę uwierzyć, że to mnie
spotkało, i że może być aż tak, tak boleśnie słodko, tak
strasznie, jakby już nic nie istniało, tylko przepaść, w którą
spadam. Nie wiem, dlaczego to się nam zdarzyło, ale wiem, że to
mnie przeraża. Jak uniesiemy ten ciężar, nie z tego świata?
Nigdy
nie kochałem z taka słodyczą, wściekłością i krzykiem.
(...)
Wszystkie
niedziele października Olga spędza w mieszkaniu Magdy, czekając na
telefony Jeana. Zwykle na połączenie trzeba czekać 2-3 godziny.
Litania wyznań, zaklęć, próśb i zapewnień, na zawsze, już
wkrótce, kocham, jeszcze tylko dwa miesiące.
Nie
powiedział ani nie napisał o pustce, w której się znalazł, o
towarzyskim ostracyzmie, który był karą za porzucenie Mireille.
25
października, niedziela. Wszystko odkurzone, kwiatki podlane, na
lekturze nie sposób się skupić. Telefon nie dzwoni. Po
całodziennym czekaniu, późnym wieczorem Olga usiłuje zamówić
rozmowę, ale telefonistka mówi, że nie ma szans. Pełna niepokoju
wraca do domu.
Wysyła
telegram: WHAT HAPPENED?
Mijają
trzy dni. Telegram przychodzi w czwartek.
PHONE
ME URGENTLY. I nieznany numer telefonu. Kierunkowy do miasta, gdzie
mieszka jego siostra.
Siedem
godzin czekania na połączenie.
Próbowałem
się zabić.
___________________
© 2014 Alina L
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz