***
Próbowałem się zabić.
Próbowałem się zabić.
Płacz.
Oboje płaczemy w słuchawki. Trwa to godzinę i trzy minuty. Telefonistka włącza
się kilkakrotnie, ale bez słowa rezygnuje. Po zakończeniu rozmowy mówi, wcale
nie zagniewana: „Zawaliła mi pani całą Europę”.
To jest
zakręt. Dotąd były tylko słowa. Dzieje się coś, co przekracza moją zdolność
pojmowania.
Po
latach, gdy przeczytam „Zieloną Kopułę” Herlinga - Grudzińskiego, zrozumiem, że klucz do Giovanniego leży w
jego sycylijskim pochodzeniu, że Sycylia odcisnęła na nim piętno i że zawsze, a
zwłaszcza w sprawach ostatecznych, pozostanie kimś stamtąd, dla kogo śmierć
jest czymś przerażającym i równocześnie bez znaczenia.
Kocham cię bardziej, niż moje własne życie.
Telegram:
PLEASE GREEN EYES DO NOT BE ANGRY TRY TO FORGIVE MY DESPAIR AND MY DOUBT NEED
ME IT IS MY ONLY STRENGTH.
Oleńko, kocham cię.
Nic więcej nie mogę powiedzieć, albo raczej o wiele więcej.
Dostałem wczoraj twój telegram, dwa słowa, jedno pytanie:
WHAT HAPPENED?
Wszystkie znane mi słowa i wszystkie możliwe odpowiedzi nie
wystarczą.
Ale spróbuję, ponieważ cię kocham.
Byłem dzieckiem, Oleńko, dzieckiem bezgranicznie
inteligentnym, ale wciąż dzieckiem.
A dziecko nie musi zbyt dobrze radzić sobie ze światem.
Nie wierzyłaś.
Powiedziałaś mi: jesteś dorosły, jesteś dość silny, dasz
sobie radę ze wszystkim. A oczy miałaś tak piękne, że ci uwierzyłem.
Pamiętasz ten zachód słońca w twoim lubelskim mieszkaniu.
Nie dostrzegłaś, jak ważne były dla mnie te chwile.
Wróciłem do Francji z tą nową miłością. I przez trzy
tygodnie dzień i noc „reiten, reiten, reiten”. Budowałem nasz świat mając oczy
dziecka, serce dziecka i szaloną, dziecięcą siłę woli.
Czasem przychodziły listy, początkowo pełne nadziei, potem
coraz bardziej bojaźliwe. Pisałaś: „Zdaję sobie sprawę, jakie to może być
trudne”, „Obawiam się, że czas zniszczy nas i naszą miłość”.
Zrozum, Oleńko: dla dziecka nie istnieje czas, przestrzeń, ryzyko -
tylko dzika potrzeba bycia
kochanym. Oczywiście, wierzę, że mnie kochasz, ale
potrzebuję miłości silniejszej niż absurd, niż śmierć.
Kochaj mnie tak albo
zabij.
Od chwili, kiedy wróciłem, ciężko pracowałem, i gdybyś
przyjechała teraz, wszystko jest gotowe, byśmy mogli żyć razem, wszystko oprócz
mojego zdrowia.
Niewiele ci mówiłem o problemach z Mireille i całą jej
rodziną, ale musiałbym napisać książkę, żeby przedstawić tę obrzydliwą
historię, a poza tym to już nie nasza sprawa.
No więc: „co się stało?”
W niedzielę zamówiłem rozmowę o 13.00. Czekałem do 22.00 i
wówczas powiedzieli mi w centrali telefonicznej, że nie ma połączenia z
Warszawą.
Żyłem trzy tygodnie w piekle, ale to było za wiele dla
dziecka. Ilekroć do ciebie dzwoniłem, prosiłem cię, żebyś przyjechała, a ty...
Co tam.
„Co się stało”, Oleńko?
Wziąłem samochód i pojechałem do miasta. Byłem tam o 23.30
i postanowiłem opuścić ten wstrętny, brudny świat. Połknąłem sporą dawkę
różnych trucizn, napisałem ostatni list i ruszyłem w miasto.
„Co się stało?”
Obudziłem się w środę na oddziale intensywnej terapii.
Przez trzy dni i trzy noce byłem bliższy śmierci niż życia. Widzisz teraz, do
czego zdolne są dzieci? Nie osądzaj mnie, proszę.
Tyle się nauczyłem, odkąd znowu żyję. Może trochę
„dorosłem”, ale miną jeszcze dwa tygodnie, zanim wyzdrowieję. Teraz jestem w
domu mojej siostry, cudownie cichym.
Kiedy powiedziano mi, co ludzie zrobili w ciągu tych trzech dni i nocy,
zacząłem płakać. Nie zdawałem sobie sprawy, że tyle osób mnie kocha. Pięknie
jest o tym wiedzieć.
Kiedy opuszczałem szpital, przyszło tam 40 osób, tylko po
to, żeby mnie ucałować, uścisnąć, i nikt
niczego nie komentował. Nie sądziłem, że jestem dla nich tak ważny. A oni
zawsze byli przy mnie, gotowi do pomocy.
Jestem dzieckiem, tylko dzięki miłości mogę dorosnąć.
Zielonooka, proszę, nie osądzaj mnie.
Przyjedź jak najprędzej.
A gdyby
mu się udało?
____________________________
© 2014 Alina L
All rights reserved. Any unauthorised copying will be an infringement of copyright.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz