Od dziesięciu lat obiecywałam sobie, że tu wrócę: dla
Williama Turnera. Tamto spotkanie z nim, choć za krótkie, pozostało
niezapomniane. Zgromadzone w jednym miejscu obrazy powstałe w ciągu
kilkudziesięciu lat, ilustrujące drogę twórczą malarza, jego
mistrzów (Claude Lorrain, ale i Canaletto) i to, jak stopniowo
doszedł do genialnych, późnych obrazów, eliminując wszystko, co
zbędne, malując światło w czystej postaci. Paintings
of nothing.
A
jednak tym razem – gdy już napatrzyłam się na pejzaże weneckie
i morskie – wróciłam do wczesnego „Przejścia przez strumień”.
Devon, Tamar Valley. Dwie dziewczyny i pies. Strumień wśród drzew,
perspektywa rozległej doliny, w dali most. Wysokie drzewa, łagodne
światło popołudnia. Jedna z dziewcząt, właśnie skończyła
pranie, siedzi nad wodą. Druga właśnie przeszła przez strumień,
za nią pies; trzyma w pysku sandał, patrząc wyczekująco.
Chcę
tam z nimi być, usiąść zmęczona na brzegu, zanurzyć stopy w
chłodnej wodzie, pogłaskać psa po mokrym pysku. Wejść w to letnie
popołudnie, słyszeć ptaki i świerszcze, i dalekie odgłosy
ludzkiego życia. Beczenie owiec i nawoływania pasterzy, sygnaturkę
nieodległego kościoła. Jesteśmy w Arkadii.
I
jeszcze o kilkanaście lat późniejszy „Pejzaż południowy z
akweduktem i wodospadem”. Intrygujący, jakby zatrzymany w ruchu.
Na pierwszym planie drzewo nad urwiskiem. Światło przefiltrowane
przez mgiełkę, przenikające gęstwinę krzewów.
Wieczorem
w rozmowie wrócimy do Turnera: gdy malował drzewa, nie przedstawiał
konkretnych gatunków. Jego drzewo jest po prostu drzewem, takim
jakie malowali Lorrain czy Poussin, a jednocześnie bytem
symbolicznym. Łączy oba porządki, ziemski i niebieski. Ciekawe, że
później Turner nie malował już drzew, tylko światło, znak
boskiego porządku stworzenia.
Mała wystawa „Późne akwarele” –
po ubiegłorocznej, widzianej w Nantes, „Turner i Loara” – nie
jest już zaskoczeniem, choć ciągle zdumiewa, jak wiele umiał
wyrazić w akwareli, i jak niewiarygodna prostota i czystość
kompozycji – choćby „Łodzi na morzu” – sprawia, że stoję
przed nimi oniemiała.
Tate
Gallery, 29 marca 1999
Tekst jest fragmentem szkicu "Wielki Tydzień w Londynie", Kwartalnik Literacki Kresy nr 60
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz