W
górach Ałtaju Maciej Kuczyński znalazł się na wąskiej skalnej
półce naprzeciwko barana argali. Dzieliły ich trzy metry, pod nimi
była przepaść, nad nimi ściana. Patrzyli na siebie.
„Wiedziałem,
że myśli, ocenia położenie, rozumuje, a nade wszystko jest
stworzeniem niemniej ode mnie świadomym. I wtedy na moich oczach
dokonał wyboru i uniósł się w powietrze. Widziałem jak przysiadł
i skoczył pionowo do góry. Zawisł przy ścianie ostrogi,
wyciągnięty jak struna, z pyskiem uniesionym ku niebu, w spiralnej
koronie rogów. Uderzył w ścianę kopytami, naprężona skóra
marszczyła się na płowych udach. Sypnął odłamkami. Wyrzucony,
leciał wzwyż, na krawędź, zaczepił o nią i wprost z lotu
przeszedł do poziomego biegu. Jeszcze błysnął zadem i zniknął
(...)
On, pozbawiony ludzkiego umysłu i wiedzy, a kierowany
nieznanymi siłami, mocą przedwiecznych instynktów, działających
ponad przestrzenią i czasem, lecz niewątpliwie świadomy, bo w jego
oczach odkryłem zrozumienie, dowodził całym sobą, że za jego
płową, materialną powłoką kryje się, pulsuje, wibruje coś, co
ożywia tę bryłę atomów, co pozwala jej się zachowywać,
wybierać, postanawiać, określać cele, chcieć, czuć i
przeżywać...”
„Dziki
baran uchylił mi rąbka absolutu, obdarzył mnie łaską takiego
zaszczytu, jakiego nie doznałbym w żadnym salonie”.
Jako dziecko zachłannie czytałam książki Macieja Kuczyńskiego.
"Podróż" jest wędrówką niezwykłą. Co jakiś czas do niej wracam.
Jeśli obserwując ludzi można czasem zwątpić w obecność Boga, to patrzenie na zwierzęta przywraca nadzieję że Jest
OdpowiedzUsuń