Najpierw zobaczyłam film. Film o miłości, obsesji i śmierci.
Wzruszający, piękny. Nie arcydzieło. Dobre kino, pozostające w pamięci
dzięki Penelope Cruz i Saadet Aksoy. Dwie piękne kobiety i wybitne
aktorki, tak różne, jak to tylko możliwe.
Potem przeczytałam książkę. Film to wojenny melodramat, powieść ma więcej niuansów.
Film i powieść mogłyby być o obsesji Gemmy, o jej opętaniu mężczyzną. O głodzie uczucia, ekstremalnym uzależnieniu. Cóż dziwnego u dziewczyny niekochanej przez matkę?
Gemma pragnie Diega, panicznie lęka się jego utraty.Dziecko ma być narzędziem, by go zatrzymać, choć on nie zamierza odchodzić. Jej lęk staje się przyczyną zguby.
Ale książka jest o czymś więcej.
Film i powieść mogłyby być o obsesji Gemmy, o jej opętaniu mężczyzną. O głodzie uczucia, ekstremalnym uzależnieniu. Cóż dziwnego u dziewczyny niekochanej przez matkę?
Gemma pragnie Diega, panicznie lęka się jego utraty.Dziecko ma być narzędziem, by go zatrzymać, choć on nie zamierza odchodzić. Jej lęk staje się przyczyną zguby.
Ale książka jest o czymś więcej.
Wszyscy
czworo - Gemma, Diego, Gojko, Aska - są zranieni, każde w inny sposób.
Gojko to klaun nad przepaścią - w filmie jest niestety clownada, niknie
tragizm. Diego jest tak wrażliwy, że niezdolny do życia po tym, co
zobaczył na wojnie. Gemma kurczowo trzyma się syna, jak przedtem Diega. I
wreszcie Aska, najboleśniej doświadczona i najsilniejsza z nich, jak
jej imienniczka, brawurowo odważna owieczka z opowiadania Ivo Andricia.
Książkę Margaret Mazzantini sfilmował jej mąż, Sergio Castellito.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz