sobota, 3 maja 2014

Jerzy Nowosielski - retrospektywa, Zachęta 2003

Miałam szczeście tam być...
Ta wystawa trwała tylko cztery tygodnie i obejmowała 600 prac osiemdziesięcioletniego wówczas artysty. Jerzy Nowosielski, jak to dobitnie ukazała warszawska retrospektywa, był artystą od początku drogi twórczej dojrzałym i konsekwentnym, wiernym kilku przewodnim tematom i obranej stylistyce, w której nie ma nic zbędnego.

W tę wystawę wchodziło się jak w labirynt, choć labiryntem nie była. Sale Zachęty zabudowano tak, by prowadziły widza od prac wczesnych ku późnym, choć nie obowiązywała tu ścisła chronologia, lecz logika wewnętrzna. 

Już obrazy dwudziestoparoletniego malarza są pracami artysty świadomego swej drogi. Pojawiają się tematy, które będą realizowane przez następnych kilkadziesiąt lat: portrety, pejzaże, abstrakcje, akty. Z pozoru katalog zwykłych tematów malarskich. Nie u Nowosielskiego – tutaj swoisty minimalizm, owa wręcz brutalna stylizacja jest wyrazem zamysłu artysty, zamysłu w miarę lat coraz bardziej świadomego i - dopiero gdy się ogląda te obrazy w tak wielkiej ilości – coraz bardziej czytelnego, a przy tym przerażającego. 

Pod koniec lat 50. w obrazach Nowosielskiego pojawiają się coraz wyraźniejsze nawiązania do ikony. Charakterystyczny rysunek twarzy i torsów, bliki na torsie i ramionach. Będą one widoczne już do końca w obrazach artysty, także w zadziwiających czarnych portretach i aktach. Z tradycji ikonopisania wywodzi się też sposób kładzenia farby, a także zamiłowanie malarza do deski i tempery.  

Rozwój tego malarstwa w czasie – obrazy z wystawy są owocem niemal sześćdziesięcioletniej pracy – to nie poszukiwanie formy, lecz drążenie w głąb. Tak jakby forma od początku była gotowa i tylko stopniowo się ujawniała. Szokiem jest wielka ściana wypełniona pejzażami. Wybuch barwy: turkusy, szmaragdy, czerwienie. Te obrazy - miedzy Nikiforem a abstrakcją - zdumiewają. Każdy z osobna przykuwa wzrok, a tu współgrają ze sobą, atakują. 
 

 
Wyszłam z tej wystawy wstrząśnięta. Do tej pory widziałam w obrazach Nowosielskiego piękno i mistycyzm. Teraz zobaczyłam to, o czym wcześniej tylko czytałam w rozmowach z sędziwym artystą. 

Obecność zła. 
 
Ofiarą jest kobieta. Naga, spętana, często pozbawiona rąk. Niewolnica i ofiara mężczyzny. Wieszana, poddawana torturom, ścinana. Stojąca ze ściśniętymi kolanami. Klęcząca, przysiadająca na piętach, ze związanymi z tyłu rękami. Na czworakach. Skulona na podłodze. Kobiety w pozornie beztroskiej scenerii wycieczkowego statku są brankami, niewolnicami. Na plażach, we wnętrzach – są przedmiotem władzy mężczyzn. Obnażone.

Mężczyźni są zawsze ubrani, w garnitury lub stroje trenerów w cyklu prac przedstawiających sportsmenki. Ubiór oznacza władzę - trener jest także oprawcą. W Tajemnicy narzeczonych ona jest rozebrana, on ubrany. Beatrix Cenci jest gilotynowana przez katów w garniturach i krawatach.

Mówił: w Boga jest prawie w ogóle niemożliwie wierzyć. W diabła musi się wierzyć, bo się go dotyka na co dzień. Cala tragedia zwierzęcej i ludzkiej egzystencji, tragedia przyrody – to są jawne rządy szatana i upadłych aniołów.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz