A gdyby tak z osiołkiem i psami przejść śladem Roberta Louisa Stevensona? Wędrówki, którą opisał w "Travels with a Donkey in the Cevennes".
We wrześniu 1878 roku Stevenson wybrał się w podróż. Dziś to nikogo by nie zdziwiło, ale wówczas samotna włóczęga po bezdrożach była pomysłem dość ekscentrycznym.
Kupiona w Le Monastier ośliczka, którą nazwał Modestine - Skromnisia - a diminutive she-ass, not much
bigger than a dog, the colour of a mouse, with a kindly eye and a determined
under-jaw - niosła bagaż, w tym specjalnie uszyty śpiwór, który kosztował
więcej niż ona sama.
Pisarza interesowały ślady powstania kamizardów, hugenotów zamieszkujących Sewenny, przeciwko brutalnej pacyfikacji regionu przez wojsko francuskie. Ten mało znany fakt z czasów Ludwika XIV był reakcją na tak zwane dragonady - kwaterowanie w domach hugenotów wojsk francuskich i brutalne nękanie mieszkańców, mające znamiona wojny totalnej i polityki spalonej ziemi. Na skutek prześladowań wielu protestantów opuściło Francję, a mieszkańcy Sewennów wszczęli rebelię trwającą od 1702 do 1709 roku. Nie na wiele się zdała - represje trwały nadal....
W Le Bleymard wjechaliśmy na jego szlak.
Nie ma tu, w Lozère, nadmiaru atrakcji, podobnie jak przed ponad stu laty. Region był
wówczas ekstremalnie ubogi, co jest nadal widocznym skutkiem tamtych odległych, dramatycznych wydarzeń. Uroda krainy jest subtelna. Łagodne wzgórza, kamieniste łąki ze stadkami krów, rozległe doliny.
Książka Stevensona, urocza i zabawna opowieść, pełna
trafnych obserwacji obyczajowych, zabawnych scenek i ironicznych
komentarzy nie jest niestety dostępna w polskim przekładzie. Szkoda. Mój ulubiony fragment to refleksja zapisana po
przebudzeniu pod gwiazdami, o świcie:
And yet even while I was exulting in my solitude I became aware of a strange lack. I wished a companion to lie near me in the starlight, silent and not moving, but ever within touch. For there is a fellowship more quiet even than solitude, and which, rightly understood, is solitude made perfect. And to live out of doors with the woman a man loves is of all lives the most complete and free.
And yet even while I was exulting in my solitude I became aware of a strange lack. I wished a companion to lie near me in the starlight, silent and not moving, but ever within touch. For there is a fellowship more quiet even than solitude, and which, rightly understood, is solitude made perfect. And to live out of doors with the woman a man loves is of all lives the most complete and free.
Zachwyca mnie to zdanie i chciałabym umieć je przetłumaczyć tak, by nic nie uronić:
And to live out of doors with the woman a man
loves
is of all lives the most complete and free.
Ale czy jest to możliwe - tak by zachować jego potoczystość, oddech i rytm?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz