- Zaraz przyjdzie Mikołaj - oznajmił gospodarz przyjęcia.
- Przyniesie prezenty? - zapytałam, wzbudzając salwę śmiechu.
Stanął w drzwiach, drobny,
niewysoki, w okrągłych okularach; zagubiony chłopiec. Podszedł do mnie,
patrząc tak, jak nikt przedtem i potem. Tak patrzy dziecko na wymarzone prezenty pod choinką.
Wziął mnie za rękę i poprowadził na parkiet.
Tańczyliśmy? Raczej obejmowaliśmy się z całych sił.
Wziął mnie za rękę i poprowadził na parkiet.
Tańczyliśmy? Raczej obejmowaliśmy się z całych sił.
Dance me through the panic till I'm gathered safely in...
Wokół nas zrobiło się pusto. Poszliśmy do drugiego pokoju.
- Zdejmij pantofle - powiedział.
Gdybyśmy zamknęli drzwi, nikt nie odważyłby się ich otworzyć.
Dzisiaj obchodziłbyś urodziny, Mikołaju.
- Zdejmij pantofle - powiedział.
Gdybyśmy zamknęli drzwi, nikt nie odważyłby się ich otworzyć.
Dzisiaj obchodziłbyś urodziny, Mikołaju.
Nic między nami nie było, prawda? Tylko ta trwająca kilka godzin chwila, gdy wtulaliśmy się w siebie w nadziei, że możemy się nawzajem uratować. Nie mogliśmy.
Co się zdarzyło? Kilka spotkań, kilka rozmów. Nie byliśmy dla siebie.
Nazwałeś mnie mieszczką. Dziś na myśl o tym się uśmiecham, wtedy się obruszyłam. Miałeś rację, byłam nią, udręczona i zalękniona, uwięziona w życiu, którego nie chciałam. A Ty, kim byłeś? Mistrzem iluzji i samozniszczenia?
Jednak coś mi dałeś. Wyzwoliłeś z emocjonalnej hibernacji. Otworzyłeś oczy.
Nie spotkałam nikogo tak jak Ty
rozdwojonego, samotnego i wygłodniałego emocjonalnie, a
jednocześnie samowystarczalnego i otoczonego murem.
Czy to była cena,
jaką musiałeś zapłacić?
Twoje duże, puste mieszkanie mówiło o samotności z butelką wódki.
Twoje duże, puste mieszkanie mówiło o samotności z butelką wódki.
Kilka
miesięcy później stałam w wielkiej sali galerii patrząc na Twoje prace -
tak radykalnie odmienne, wręcz aroganckie na tle innych, że wzruszenie
zaparło mi dech, wycisnęło łzy. Była w nich pustka, cisza, skupienie.
Dojmująca samotność.
Byłeś w nich Ty.
Byłeś w nich Ty.
"Oczekuję, żeby to, czego istnienie przeczuwam lub raczej, co w moim oczekiwaniu istnieje, mogło ujawnić się samo".
Żyjąc w tym samym mieście nie spotykaliśmy się. Może
mijaliśmy się nie widząc? Miałeś głośne wystawy, pisano o Tobie.
Żartowałam, że krytyczki sztuki piszą na kolanach.
A teraz Cię nie ma. Pamiętam dzień i miejsce, i osobę, która mi o tym powiedziała.
I don't keep track of each fallen robin...
To, co tańczyliśmy wtedy, przed 22 laty, nie było tańcem, Mikołaju.
Było kołysanką.
Było kołysanką.
Śpij spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz