Był raz sobie chłopiec, nazwijmy go Piotrusiem.
Wesoły, ciekawy świata, żądny wyzwań i przygód. Niestraszne mu były ani ciemny las, ani wzburzone morze. Wspinał się na drzewa, skakał na główkę do rzeki, jeździł konno na oklep. Rzucał petardy, drukował ulotki, uciekał przed policją. Wraz z kolegami prowadził życie pełne akcji i adrenaliny. Ach, jak wspaniała była młodość!
Lecz cóż to? Kumple, do niedawna gotowi
na wszystkie wyzwania, coraz częściej wymawiali się brakiem czasu. Gdzie
go spędzali? Z kim? Co robili? Co mogło być ciekawsze od męskich przygód?Wesoły, ciekawy świata, żądny wyzwań i przygód. Niestraszne mu były ani ciemny las, ani wzburzone morze. Wspinał się na drzewa, skakał na główkę do rzeki, jeździł konno na oklep. Rzucał petardy, drukował ulotki, uciekał przed policją. Wraz z kolegami prowadził życie pełne akcji i adrenaliny. Ach, jak wspaniała była młodość!
- Nigdy się nie ożenię! - deklarowali wszyscy jak jeden mąż. - Będę podróżnikiem, kowbojem, partyzantem, kosmonautą, alpinistą, milionerem, prezydentem. Nie mam czasu na baby!
I co? Sprzeniewierzyli się.
***
Mijał czas. A może dziewczyna to nie jest taki zły pomysł? - zastanawiał się Piotruś. Może byłaby taka ładna i miła jak dziewczyny Złygniewa, Mściwoja czy nawet safanduły Bonifacego? Ale gdzie ją spotkać? I jak to zrobić, żeby chciała? - trapił się. A co jeśli ją zaproszę na randkę, a ona mnie wyśmieje??? Albo się zgodzi? Co wtedy? Co się robi na randce?? Czego one właściwie od nas chcą?
Powoli - bardzo powoli, bo już tak miał, że do nowych pomysłów podchodził ostrożnie - Piotruś doszedł do wniosku, że musi znaleźć swoją kobietę. Taką, o jakich czytał w książkach. Tę jedyną i wyjątkową, z którą przeżyje Miłość. Już przeczuwał, że to coś pięknego i strasznego, a takie były jego ulubione przygody - piękne i straszne.
***
***
Pewnego dnia otrzymał maila
od nieznanego nadawcy. Miał go skasować, gdy wpadły mu w oko słowa
"kobieta twoich marzeń". Co? Kobieta moich marzeń czeka na mnie? Gdzie?
Wkrótce znał drogę - nie, nie do
tej kobiety, lecz do domu tajemniczego jegomościa - Czarodzieja
Makarego. Wyruszył więc w świat, niespiesznie, bo po co się spieszyć,
skoro życie jest wystarczająco długie, tędy i owędy, ale bardziej owędy,
bo tam jest zwykle ciekawiej, aż wreszcie dotarł do wysokiej żelaznej
bramy, za którą rozciągał się tajemniczy ogród.
Był wczesny poranek. Piotruś obmył
twarz rosą, podbiegł i przeskoczył przez płot. Mógł wejść przez bramę,
bo była otwarta, ale nawet tego nie sprawdził. Dębowa aleja zaprowadziła
go do niewielkiego pałacyku. Wszedł - na wprost ujrzał uchylone drzwi
do sali...
***
***
Znalazł się w wysokiej sali o
trzech portfenetrach z prawej strony i trojgu pojedynczych drzwiach z
lewej. Na wprost wchodzącego znajdowały się jeszcze jedne drzwi, większe
od pozostałych i dwuskrzydłowe. Czarodziej Makary w niebieskim stroju
do joggingu stał patrząc na ogród. W fontannie kąpały się ptaki, na
trawie leżała jeszcze rosa, kwiaty na rabatach powoli otwierały
kielichy.
- O, jesteś - odwrócił się w stronę Piotrusia.
- Chciałbym.... - wyszeptał Piotruś i zarumienił się. - Chciałbym spotkać.... Kobietę....
- Oczywiście. Znasz warunki?
- Tak. Będzie ze mną rok a potem muszę zdecydować: zostaje na zawsze czy odchodzi.
- Ile masz prób?
- Trzy.
- OK. Możesz doprecyzować swoje oczekiwania.
- To znaczy?
- Nie mówimy o takich głupstwach jak kolor oczu, włosów czy waga. Czego oczekujesz?
- Przyjaźni... - zaczął Piotruś. - I Miłości. I....mogłaby być ładna?
- Ładna? Oczywiście. Ale wiesz przecież, że uroda przemija? Jeśli z nią zostaniesz, kiedyś się zestarzeje. Ty też.
- Wiem.
- Jesteś wiec gotowy?
- Tak.
- Otwórz pierwsze drzwi.
Piotruś podszedłszy do drzwi na miękkich nogach ujął klamkę.
- Oto...
Drzwi uchyliły się na spowity jasnym światłem pokój odsłaniając zwiewną dziewczęcą postać -
-...Dziewica.
***
Drzwi uchyliły się na spowity jasnym światłem pokój odsłaniając zwiewną dziewczęcą postać -
-...Dziewica.
***
Minął rok i jeszcze trochę, a Piotruś raźnie zmierzał w stronę pałacyku Czarodzieja Makarego. Słońce stało w zenicie, ptaki spały w koronach drzew i słychać było tylko brzęczenie pszczół.
Makary w dżinsach i czerwonym tiszercie stał w sali
patrząc na ogród. Kwiaty na klombach otworzyły kielichy, lecz sprawiały
wrażenie zmęczonych upałem.
- Witaj. I cóż, Piotrusiu?
- Mogę spróbować jeszcze raz?
- Oczywiście. Ale muszę znać powód - dlaczego nie chcesz być z Dziewicą?
- Och, jest ładna i miła, i
romantyczna... ale taka wycofana i nieśmiała. I wstydliwa. No nie wiem.
Chciałbym żeby była bardziej otwarta i wykazywała inicjatywę...
- Taak... bardziej kokieteryjna? Zmysłowa? Wyzwolona?
- No.... - zarumienił się Piotruś - coś w tym rodzaju.
- Otwórz więc drugie drzwi.
Piotruś stanowczo chwycił za klamkę. Za drzwiami oślepił go błysk luster, zanim dostrzegł kobiecą postać w czerni.
- Oto...Kokietka.
***
Piotruś stanowczo chwycił za klamkę. Za drzwiami oślepił go błysk luster, zanim dostrzegł kobiecą postać w czerni.
- Oto...Kokietka.
***
Nie wiadomo kiedy minął rok.
A potem jeszcze trochę czasu. Późnym popołudniem Piotruś wkroczył
zdecydowanym krokiem do wysokiej sali. Czarodziej Makary w perłowoszarym
garniturze od Armaniego stał patrząc na ogród spowity złotawym światłem
zachodzącego słońca. Kwiaty stulały kielichy, ptaki szybowały pod niebem, w trawie grały cykady.
- Wróciłeś.
- Tak.
- Co się stało tym razem?
- Nic. Była ładna, miła i zmysłowa. Ale nie mógłbym się z nią ożenić.
- Dlaczego?
- Głupio mi o tym mówić. Po prostu chcę wykorzystać trzecia szansę - zgodnie z umową.
- Przyprawiła ci rogi?
- Ską...skąd pan wie? - Piotruś zaczerwienił się po same uszy.
- Widzę.
Gwałtownym ruchem obu rak Piotruś chwycił się za głowę.
- Pan żartuje! - oburzył się.
- Nie. Masz to wypisane na twarzy.
Piotruś spuścił wzrok.
- Mam ostatnią szansę, prawda?
- Otwórz trzecie drzwi.
Piotruś szybko podszedł i szarpnął za klamkę. Stała odwrócona i patrzyła w okno, w czerwonej sukni i narzuconym na ramiona jedwabnym, złotym szalu. Powoli odwróciła głowę.
- Oto.... Kobieta.
***
Piotruś szybko podszedł i szarpnął za klamkę. Stała odwrócona i patrzyła w okno, w czerwonej sukni i narzuconym na ramiona jedwabnym, złotym szalu. Powoli odwróciła głowę.
- Oto.... Kobieta.
***
I znów minął rok i jeszcze trochę. Późnym wieczorem Piotruś szedł mroczną aleją wiodącą do
pałacyku Makarego. Szedł, a raczej ciężko kroczył. Drzwi były
zamknięte. Zastukał kołatką, a potem jeszcze raz. Stukał, aż usłyszał
kroki na schodach. W drzwiach stanął Makary w białym płaszczu
kąpielowym. Spojrzał na Piotrusia ze smutkiem i bez słowa poszedł do
sali. Piotruś też milczał.
- Wiem - zaczął cicho - że
wykorzystałem swoje próby. Ale pan grał nie fair. Nie wierzę, że na
całym świecie nie ma takiej, która byłaby mi przeznaczona. Tej jednej,
jedynej. Nie wierzę!!! - podniósł głos. - Pan jest oszustem, ukrył ją
pan przede mną. Zmarnowałem życie przez pana!
- Czyżby? - uśmiechnął się Makary.
- Przepraszam. Proszę o ostatnią szansę.
- To wbrew regułom.
- Proszę!
- Dlaczego nie chciałeś z nią być?
- Nie wiem. Po prostu czułem, że to nie ona. Nie ta
jedyna. Poza tym miała za duże oczekiwania. Chciała być kochana. Kochała
mnie, ale jej miłość bywała dla mnie ciężarem. Oczekiwała, że będę dorosły, a ja chciałbym czasem być dawnym Piotrusiem.
- Więc kogo pragniesz?
- Tej, która jest mi przeznaczona, jedynej. Stworzonej tylko dla mnie.
- Jesteś gotów na spotkanie z nią?
- Więc ona tu jest? Wiedziałem! - wykrzyknął radośnie Piotruś.
- Jest jeden warunek: tym razem bez roku próby. Do końca.
- Tak! Przecież ona jest moim przeznaczeniem! Zostanie ze mną na zawsze?
- Zamknie ci oczy.
- Chcę!
- Podejdź do wielkich drzwi. Tak. A teraz je otwórz.
Drzwi otworzyły się w mrok.
- Oto...
***
***
Czytelniku, jak myślisz: kogo spotkał Piotruś za ostatnimi drzwiami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz