środa, 19 marca 2014

Bajka o Piotrusiu i czarowniku Makarym


Był raz sobie chłopiec, nazwijmy go Piotrusiem.
Wesoły, ciekawy świata, żądny wyzwań i przygód. Niestraszne mu były ani ciemny las, ani wzburzone morze. Wspinał się na drzewa, skakał na główkę do rzeki, jeździł konno na oklep. Rzucał petardy, drukował ulotki, uciekał przed policją. Wraz z kolegami prowadził życie pełne akcji i adrenaliny. Ach, jak wspaniała była młodość!
Lecz cóż to? Kumple, do niedawna gotowi na wszystkie wyzwania, coraz częściej wymawiali się brakiem czasu. Gdzie go spędzali? Z kim? Co robili? Co mogło być ciekawsze od męskich przygód?

Dziewczyny! - odkrył ze zgrozą Piotruś. To one były za to odpowiedzialne!
A przecież jeszcze niedawno wszyscy zgodnie twierdzili, że zadawanie się z dziewczynami to strata czasu i że kto jak kto ale oni wcale a wcale nie są tym zainteresowani.
- Nigdy się nie ożenię! - deklarowali wszyscy jak jeden mąż. - Będę podróżnikiem, kowbojem, partyzantem, kosmonautą, alpinistą, milionerem, prezydentem. Nie mam czasu na baby!
I co? Sprzeniewierzyli się.
Piotruś długo miał nadzieję, że jego przyjaciele otrząsną się i zrozumieją, co tracą. Niestety, nic takiego nie następowało i wokół Piotrusia powoli robiło się pusto. Co robić? W pojedynkę żadna przygoda nie jest już tak ciekawa...

***
Mijał czas. A może dziewczyna to nie jest taki zły pomysł? - zastanawiał się Piotruś. Może byłaby taka ładna i miła jak dziewczyny Złygniewa, Mściwoja czy nawet safanduły Bonifacego?  Ale gdzie ją spotkać? I jak to zrobić, żeby chciała? - trapił się. A co jeśli ją zaproszę na randkę, a ona mnie wyśmieje??? Albo się zgodzi? Co wtedy? Co się robi na randce?? Czego one właściwie od nas
chcą?
Powoli - bardzo powoli, bo już tak miał, że do nowych pomysłów podchodził ostrożnie - Piotruś doszedł do wniosku, że musi znaleźć swoją kobietę. Taką, o jakich czytał w książkach. Tę jedyną i wyjątkową, z którą przeżyje Miłość. Już przeczuwał, że to coś pięknego i strasznego, a takie były jego ulubione przygody - piękne i straszne.

***
Pewnego dnia otrzymał maila od nieznanego nadawcy. Miał go skasować, gdy wpadły mu w oko słowa "kobieta twoich marzeń". Co? Kobieta moich marzeń czeka na mnie? Gdzie?
Wkrótce znał drogę - nie, nie do tej kobiety, lecz do domu tajemniczego jegomościa - Czarodzieja Makarego. Wyruszył więc w świat, niespiesznie, bo po co się spieszyć, skoro życie jest wystarczająco długie, tędy i owędy, ale bardziej owędy, bo tam jest zwykle ciekawiej, aż wreszcie dotarł do wysokiej żelaznej bramy, za którą rozciągał się tajemniczy ogród.
Był wczesny poranek. Piotruś  obmył twarz rosą, podbiegł i przeskoczył przez płot. Mógł wejść przez bramę, bo była otwarta, ale nawet tego nie sprawdził. Dębowa aleja zaprowadziła go do niewielkiego pałacyku. Wszedł - na wprost ujrzał uchylone drzwi do sali...

***
Znalazł się w wysokiej sali o trzech portfenetrach z prawej strony i trojgu pojedynczych drzwiach z lewej. Na wprost wchodzącego znajdowały się jeszcze jedne drzwi, większe od pozostałych i dwuskrzydłowe. Czarodziej Makary w niebieskim stroju do joggingu stał patrząc na ogród. W fontannie kąpały się ptaki, na trawie leżała jeszcze rosa, kwiaty na rabatach powoli otwierały kielichy.
- O, jesteś - odwrócił się w stronę Piotrusia.
- Chciałbym.... - wyszeptał Piotruś i zarumienił się. - Chciałbym spotkać.... Kobietę....
- Oczywiście. Znasz warunki?
- Tak. Będzie ze mną rok a potem muszę zdecydować: zostaje na zawsze czy odchodzi.
- Ile masz prób?
- Trzy.
- OK. Możesz doprecyzować swoje oczekiwania.
- To znaczy?
- Nie mówimy o takich głupstwach jak kolor oczu, włosów czy waga. Czego oczekujesz?
- Przyjaźni... - zaczął Piotruś. - I Miłości. I....mogłaby być ładna?
- Ładna? Oczywiście. Ale wiesz przecież, że uroda przemija? Jeśli z nią zostaniesz, kiedyś się zestarzeje. Ty też.
- Wiem.
- Jesteś wiec gotowy?
- Tak.
- Otwórz pierwsze drzwi.
Piotruś podszedłszy do drzwi na miękkich nogach ujął klamkę.
- Oto...
Drzwi uchyliły się na spowity jasnym światłem pokój odsłaniając zwiewną dziewczęcą postać -
-...Dziewica.


***
Minął rok i jeszcze trochę, a Piotruś raźnie zmierzał w stronę pałacyku Czarodzieja Makarego. Słońce stało w zenicie, ptaki spały w koronach drzew i słychać było tylko brzęczenie pszczół.
Makary w dżinsach i czerwonym tiszercie stał w sali patrząc na ogród. Kwiaty na klombach otworzyły kielichy, lecz sprawiały wrażenie zmęczonych upałem.
- Witaj. I cóż, Piotrusiu?
- Mogę spróbować jeszcze raz?
- Oczywiście. Ale muszę znać powód - dlaczego nie chcesz być z Dziewicą?
- Och, jest ładna i miła, i romantyczna... ale taka wycofana i nieśmiała. I wstydliwa. No nie wiem. Chciałbym żeby była bardziej otwarta i wykazywała inicjatywę...
- Taak... bardziej kokieteryjna? Zmysłowa? Wyzwolona?
- No.... - zarumienił się Piotruś - coś w tym rodzaju.
- Otwórz więc drugie drzwi.
Piotruś stanowczo chwycił za klamkę. Za drzwiami oślepił go błysk luster, zanim dostrzegł  kobiecą postać w czerni.
- Oto...Kokietka.


***
Nie wiadomo kiedy minął rok. A potem jeszcze trochę czasu. Późnym popołudniem Piotruś wkroczył zdecydowanym krokiem do wysokiej sali. Czarodziej Makary w perłowoszarym garniturze od Armaniego stał patrząc na ogród spowity złotawym światłem zachodzącego słońca. Kwiaty stulały kielichy, ptaki szybowały pod niebem, w trawie grały cykady.
- Wróciłeś.
- Tak.
- Co się stało tym razem?
- Nic. Była ładna, miła i zmysłowa. Ale nie mógłbym się z nią ożenić.
- Dlaczego?
- Głupio mi o tym mówić. Po prostu chcę wykorzystać trzecia szansę - zgodnie z umową.
- Przyprawiła ci rogi?
- Ską...skąd pan wie? - Piotruś zaczerwienił się po same uszy.
- Widzę.
Gwałtownym ruchem obu rak Piotruś chwycił się za głowę.
- Pan żartuje! - oburzył się.
- Nie. Masz to wypisane na twarzy.
Piotruś spuścił wzrok.
- Mam ostatnią szansę, prawda?
- Otwórz trzecie drzwi.
Piotruś szybko podszedł i szarpnął za klamkę. Stała odwrócona i patrzyła w okno, w czerwonej sukni i narzuconym na ramiona jedwabnym, złotym szalu. Powoli odwróciła głowę.
- Oto.... Kobieta.


***
I znów minął rok i jeszcze trochę. Późnym wieczorem Piotruś szedł mroczną aleją wiodącą do pałacyku Makarego. Szedł, a raczej ciężko kroczył. Drzwi były zamknięte. Zastukał kołatką, a potem jeszcze raz. Stukał, aż usłyszał kroki na schodach. W drzwiach stanął Makary w białym płaszczu kąpielowym. Spojrzał na Piotrusia ze smutkiem i bez słowa poszedł do sali. Piotruś też milczał.
- Wiem - zaczął cicho - że wykorzystałem swoje próby. Ale pan grał nie fair. Nie wierzę, że na całym świecie nie ma takiej, która byłaby mi przeznaczona. Tej jednej, jedynej. Nie wierzę!!! - podniósł głos. - Pan jest oszustem, ukrył ją pan przede mną. Zmarnowałem życie przez pana!
- Czyżby? - uśmiechnął się Makary.
- Przepraszam. Proszę o ostatnią szansę.
- To wbrew regułom.
- Proszę!
- Dlaczego nie chciałeś z nią być?
- Nie wiem. Po prostu czułem, że to nie ona. Nie ta jedyna. Poza tym miała za duże oczekiwania. Chciała być kochana. Kochała mnie, ale jej miłość bywała dla mnie ciężarem. Oczekiwała, że będę dorosły, a ja chciałbym czasem być dawnym Piotrusiem.
- Więc kogo pragniesz?
- Tej, która jest mi przeznaczona, jedynej. Stworzonej tylko dla mnie.
- Jesteś gotów na spotkanie z nią?
- Więc ona tu jest? Wiedziałem! - wykrzyknął radośnie Piotruś.
- Jest jeden warunek: tym razem bez roku próby. Do końca.
- Tak! Przecież ona jest moim przeznaczeniem! Zostanie ze mną na zawsze?
- Zamknie ci oczy.
- Chcę!
- Podejdź do wielkich drzwi. Tak. A teraz je otwórz.
Drzwi otworzyły się w mrok.
- Oto...


***
Czytelniku, jak myślisz: kogo spotkał Piotruś za ostatnimi drzwiami?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz