Kto zna koty? Czyżby
ktoś z was rościł sobie takie pretensje? Przyznam, że istnienie
kotów było zawsze dla mnie dość ryzykowną hipotezą.
Żeby należeć do
naszego świata, zwierzęta muszą, nieprawdaż, pogodzić się,
choćby w minimalnym stopniu z naszym sposobem życia, muszą go
tolerować, bo inaczej mierzyć będą - z wrogością lub obawą -
dystans, który je od nas dzieli, i tak będą wyglądać ich
stosunki z nami.
Koty to koty, po
prostu, a ich świat jest światem kotów, od początku do końca.
Mówicie, że na nas patrzą? A bo to wiadomo, czy naprawdę raczą
choć przez chwilę zachować w głębi siatkówki nasz płochy
obraz? Może wpatrując się w nas okazują nam po prostu
wielkopańską odmowę swoimi doskonałymi źrenicami, którym
niczego nie brak?
- To prawda, że niektórzy z nas dają się
nabrać na ich czułe, elektryczne pieszczoty. Niechaj przypomną
sobie, z jaką dziwną, nagłą obojętnością ich ulubiony zwierzak
kładł często kres tym wylewom uczuć, wzajemnych, jak im się zdawało. Nawet oni, ci
uprzywilejowani, przyjęci przez koty, wielokrotnie byli odrzuceni i
wyklęci, i przyciskając do piersi tajemniczo - apatyczne zwierzę
czuli, że nie wolno im przekroczyć progu kociego świata,
zamieszkiwanego wyłącznie przez nie, w warunkach, o których nikt z
nas nic nigdy się nie dowie.
Czy człowiek był
kiedykolwiek ich współczesnym?
- Wątpię. I zapewniam was, że
czasem, o zmierzchu, kot sąsiada przeskakuje przeze mnie, ignorując
moją osobę, jakby chciał udowodnić zdumionym rzeczom, że ja nie
istnieję.
Tak pisał Rainer Maria
Rilke w przedmowie do albumu Mitsou autorstwa dwunastoletniego Balthazara
Klossowskiego de Rola, zawierającego czterdzieści rysunków, a
wydanego w 1921 roku przez Rotapfel-Verlag.
(przekład Maryny Ochab;
Zeszyty Literackie
1998 nr 4)
Koty z Focalquier w tamten majowy wieczór patrzyły na nas z wystudiowaną obojętnością i nie zamierzały zdradzić swej tajemnicy....
Koty z Focalquier w tamten majowy wieczór patrzyły na nas z wystudiowaną obojętnością i nie zamierzały zdradzić swej tajemnicy....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz