KOT Z LUBERON
To
było długie lato. Z doliny Rodanu pojechaliśmy i na zachód, aż
za Carcassonne, i na wschód, wędrując po malowniczym Drome i
Luberon.
Z doliny
wspinamy się ku Bonnieux. Na wzgórzu pozostałości zamku i
kościół. Tygrysi kot odpoczywa na półce skalnej, a potem nagle
jest na ścieżce i prowokacyjnie – bo jakże by inaczej? –
przechadza się przed nosem psa. Usiadłszy na murku za metalową
furtką hipnotyzuje Pumę tak, że ten przez kwadrans tkwi w
bezruchu, wpatrzony w przeciwnika; gdy wreszcie przypomina sobie o
moim istnieniu, wygląda jak przebudzony z głębokiego snu. Próbuje
skłonić kota do działania, powarkując, piszcząc i machając
ogonem, ale tamten, bezpieczny i pewny siebie, ma też mocniejsze
nerwy, i to w końcu pies rezygnuje. A mogła być pyszna zabawa: ja
cię gonię, ty uciekasz.
Przechodnie pytają, o co
chodzi.
- Zobaczył kota –
mówię.
- Ha! Powinien przyjechać do
Marsylii!
U PRZYJACIÓŁ
Podróż kończyła się na
Riwierze.
Przed
wieczorem jesteśmy w domu państwa R. w Cagnes-sur-Mer. Puma staje
przed nie lada próbą, bo w domu króluje Galia, większa od niego i
zdecydowanie dominująca psia dama (imię zobowiązuje). Przez
następne dni obserwujemy, jak dobre maniery pozwalają przezwyciężyć
lęk i zazdrość, a na pożegnanie Galia obdarzy Pumę wcale nie
zdawkowym całusem.
Nasi gościnni gospodarze
zapraszają na pożegnalną kolację do St-Paul-de-Vence; spacerujemy
w zapadającym mroku po uliczkach, oglądając dzieła bardziej i
mniej znanych artystów w licznych galeriach. Jemy prowansalskie
specjały na tarasie restauracji, a pies – jak zwykle – jest
obiektem zachwytów w kilku językach. Znów odpowiadam na pytania o
jego rasę, wyjaśniając, że to polski burek. On zresztą wie swoje
i rozumie, co znaczy bello, joli, lovely, a nawet schöne. Podczas
tej wyprawy dowiedział się także, że Osioł jest zwierzęciem
nieobliczalnym, a Kot Śródziemnomorski w niczym nie przypomina
lubelskich kotów piwnicznych, lecz raczej owego wypasionego sybarytę
z obrazu Balthusa.
W PERIGORDZKIM RAJU
Następnego lata droga znów
wiodła przez południową Francję – od Perigord do wschodniej
Prowansji.
Jesteśmy w Perigord. Tu niegdyś
rozległymi dolinami rzek wędrowały ogromne stada zwierząt i tu,
na ścianach jaskiń powstały olśniewającej urody malowidła i
ryty, przedstawiające konie, byki, jelenie... Tak, to był raj, i na
swój sposób ciągle nim jest, toteż nie chce nam się stąd
wyjeżdżać. Oglądamy w zachwycie kolejne jaskinie: Lascaux,
Combarelles, Font de Gaume, Villars. W Rouffignac jadąc kolejką w
głąb ziemi mijamy ryty przedstawiające dwa stada mamutów,
sypialnię jaskiniowych niedźwiedzi – łóżeczka wyleżane w
glinie, dziś skamieniałe, i ślady niedźwiedzich pazurów.
Kolacje jadamy w motelowym
ogródku, w topolach nad strumieniem śpiewają ptaki. Chyba to
pokrzewki, tych kilka samczyków, urządzających każdego ranka i
wieczora zawody, który zaśpiewa ciekawszą piosenkę; mają
fletowe, krystaliczne głosy, a ich występy składają się z kilku
zwrotek, każda inna. Jemy chleb - pavé aux olives noirs
polany olejem z włoskich orzechów i jest to może najlepsza rzecz,
jaką jedliśmy we Francji. Różowe wino i ser są tylko dodatkami.
Zwiedzamy obronne miasteczka,
bastides, zatrzymujemy się wśród wzgórz, nad rzekami. W
zamku Puyguilhem – psy mają wstęp do zamkowych komnat – Puma,
jako owczarek honoris causa układa się malowniczo pod flamandzkim
gobelinem ze sceną pasterską
„HE LOOKS LIKE A LITTLE
LAMB”
Tamtego lata pies został krótko
ostrzyżony ze względu na niechęć do czesania i kołtuny, w które
zbijał się miękki podszerstek – i to, podobnie jak czesanie po
kąpieli, odbywało się przy głośnych sprzeciwach
zainteresowanego, a nawet z użyciem kłów. Był śliczny, czysty,
miękki i pachnący. Poruszał się z gracją, na szczęście stawy
miał zdrowe. Choć słabły jego słuch i wzrok, co go czasem mocno
irytowało, był nadal samodzielny, nieposłuszny i ciekawy świata.
Na przykościelnym skwerze w
Limeuil szukał ciekawych zapachów.
-He looks like a little lamb
– powiedział Anglik, który przyglądał mu się z uśmiechem.
Wyjaśniłam, że Puma jest już
trzynastolatkiem i uważa się za owczarka. Jak zwykle jego wiek
przyjęto z niedowierzaniem.
Co do rasy, budził różne
domysły, najczęściej takie:
-Oh, berger des Pyrennes!
-Non, berger polonais!
Ale najczęściej słyszeliśmy:
-Il est mignon...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz