niedziela, 6 lipca 2014

Puma - towarzysz podróży (13)

 

KOT Z LUBERON

To było długie lato. Z doliny Rodanu pojechaliśmy i na zachód, aż za Carcassonne, i na wschód, wędrując po malowniczym Drome i Luberon.

Z doliny wspinamy się ku Bonnieux. Na wzgórzu pozostałości zamku i kościół. Tygrysi kot odpoczywa na półce skalnej, a potem nagle jest na ścieżce i prowokacyjnie – bo jakże by inaczej? – przechadza się przed nosem psa. Usiadłszy na murku za metalową furtką hipnotyzuje Pumę tak, że ten przez kwadrans tkwi w bezruchu, wpatrzony w przeciwnika; gdy wreszcie przypomina sobie o moim istnieniu, wygląda jak przebudzony z głębokiego snu. Próbuje skłonić kota do działania, powarkując, piszcząc i machając ogonem, ale tamten, bezpieczny i pewny siebie, ma też mocniejsze nerwy, i to w końcu pies rezygnuje. A mogła być pyszna zabawa: ja cię gonię, ty uciekasz. 
 
Przechodnie pytają, o co chodzi.
- Zobaczył kota – mówię.
- Ha! Powinien przyjechać do Marsylii!



U PRZYJACIÓŁ

Podróż kończyła się na Riwierze.
Przed wieczorem jesteśmy w domu państwa R. w Cagnes-sur-Mer. Puma staje przed nie lada próbą, bo w domu króluje Galia, większa od niego i zdecydowanie dominująca psia dama (imię zobowiązuje). Przez następne dni obserwujemy, jak dobre maniery pozwalają przezwyciężyć lęk i zazdrość, a na pożegnanie Galia obdarzy Pumę wcale nie zdawkowym całusem.


Nasi gościnni gospodarze zapraszają na pożegnalną kolację do St-Paul-de-Vence; spacerujemy w zapadającym mroku po uliczkach, oglądając dzieła bardziej i mniej znanych artystów w licznych galeriach. Jemy prowansalskie specjały na tarasie restauracji, a pies – jak zwykle – jest obiektem zachwytów w kilku językach. Znów odpowiadam na pytania o jego rasę, wyjaśniając, że to polski burek. On zresztą wie swoje i rozumie, co znaczy bello, joli, lovely, a nawet schöne. Podczas tej wyprawy dowiedział się także, że Osioł jest zwierzęciem nieobliczalnym, a Kot Śródziemnomorski w niczym nie przypomina lubelskich kotów piwnicznych, lecz raczej owego wypasionego sybarytę z obrazu Balthusa.


W PERIGORDZKIM RAJU

Następnego lata droga znów wiodła przez południową Francję – od Perigord do wschodniej Prowansji.


Jesteśmy w Perigord. Tu niegdyś rozległymi dolinami rzek wędrowały ogromne stada zwierząt i tu, na ścianach jaskiń powstały olśniewającej urody malowidła i ryty, przedstawiające konie, byki, jelenie... Tak, to był raj, i na swój sposób ciągle nim jest, toteż nie chce nam się stąd wyjeżdżać. Oglądamy w zachwycie kolejne jaskinie: Lascaux, Combarelles, Font de Gaume, Villars. W Rouffignac jadąc kolejką w głąb ziemi mijamy ryty przedstawiające dwa stada mamutów, sypialnię jaskiniowych niedźwiedzi – łóżeczka wyleżane w glinie, dziś skamieniałe, i ślady niedźwiedzich pazurów.


Kolacje jadamy w motelowym ogródku, w topolach nad strumieniem śpiewają ptaki. Chyba to pokrzewki, tych kilka samczyków, urządzających każdego ranka i wieczora zawody, który zaśpiewa ciekawszą piosenkę; mają fletowe, krystaliczne głosy, a ich występy składają się z kilku zwrotek, każda inna. Jemy chleb - pavé aux olives noirs polany olejem z włoskich orzechów i jest to może najlepsza rzecz, jaką jedliśmy we Francji. Różowe wino i ser są tylko dodatkami.

Zwiedzamy obronne miasteczka, bastides, zatrzymujemy się wśród wzgórz, nad rzekami. W zamku Puyguilhem – psy mają wstęp do zamkowych komnat – Puma, jako owczarek honoris causa układa się malowniczo pod flamandzkim gobelinem ze sceną pasterską 



HE LOOKS LIKE A LITTLE LAMB”

Tamtego lata pies został krótko ostrzyżony ze względu na niechęć do czesania i kołtuny, w które zbijał się miękki podszerstek – i to, podobnie jak czesanie po kąpieli, odbywało się przy głośnych sprzeciwach zainteresowanego, a nawet z użyciem kłów. Był śliczny, czysty, miękki i pachnący. Poruszał się z gracją, na szczęście stawy miał zdrowe. Choć słabły jego słuch i wzrok, co go czasem mocno irytowało, był nadal samodzielny, nieposłuszny i ciekawy świata. 


Na przykościelnym skwerze w Limeuil szukał ciekawych zapachów.
-He looks like a little lamb – powiedział Anglik, który przyglądał mu się z uśmiechem.
Wyjaśniłam, że Puma jest już trzynastolatkiem i uważa się za owczarka. Jak zwykle jego wiek przyjęto z niedowierzaniem.
Co do rasy, budził różne domysły, najczęściej takie:
-Oh, berger des Pyrennes!
-Non, berger polonais!
Ale najczęściej słyszeliśmy:
-Il est mignon...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz