sobota, 12 lipca 2014

Blask kamienia - Senanque




Opactwo Senanque leży w dolinie, w masywie Plateau de Vaucluse, otoczone polami lawendy. Zdaje się wyrastać wprost ze skał, z podłoża, w naturalny sposób współistniejąc z przyrodą. Najpiękniejsze jest w słońcu, w porze kwitnienia lawendy, ale gdy zbliżamy się do niego w majowy, pochmurny dzień, nie przestaje zachwycać harmonią i celowością swojego istnienia. Jakby nic innego, tylko właśnie te mury mogły wyrosnąć wśród porośniętych karłowatymi dębami wapiennych wzgórz. 

 
Romański kościół funkcjonalnością swojego kamiennego ciała, naturalną proporcją jego członów, zdaje się być bardziej od innych tworów architektury żywym, wrosłym w swoje środowisko organizmem - pisze Olędzka – Frybesowa. Nie dominujący nad otoczeniem, lecz z niego wyrastający, zbudowany z kamienia dostępnego w najbliższej okolicy, przez miejscowych budowniczych. Tworzony przez wiele lat, niekonsekwentnie, czasem ukryty pod późniejszymi warstwami. Kościół obronny, będący miejscem ucieczki w razie zagrożenia. Mała kaplica na wzgórzu wśród lasów. Najpiękniejsze kościoły romańskie mają w sobie coś tak prostego i naturalnego, że budzą, chciałoby się powiedzieć, westchnienie ulgi. Budowane bez zachłyśnięcia się własna mocą twórczą, ale z ciepłą myślą o człowieku, nawet gdy są ogromne, nie robią wrażenia kolosalnych(… )Jedno jest pewne: że ta świeżość i śmiałość, wynalazczość i bogactwo rozwiązań architektonicznych zaskakuje nas oraz daje poczucie odnalezionego spokoju, że patrzymy na nie z urzeczeniem i zazdrością.


W romańskiej Francji, jak w pudełku czekoladek z luksusowej chocolatier znajdziemy i ozdobne, nadziewane wykwintnym kremem, i ekstrawaganckie, łączące w sobie zaskakujące smaki, i zwodnicze w swojej skromności, jak gorzka czekolada z miętą... Nie umiem przestać się nimi delektować, tak jak nie mam ochoty rezygnować z wędrówek śladami romańskich kościołów. Nie tylko tych najbardziej znanych, opisanych po wielekroć przez historyków sztuki i autorów przewodników - bo przecież czekają jeszcze i Moïssac, i Saint-Martin-du-Canigou, i Conques… - lecz, może przede wszystkim, tych maleńkich, opuszczonych, czasem zaniedbanych, których puste mury mają w sobie moc przyciągania. Jak maleńki kościółek Saint-Martial w Sewenach, jak ten w burgundzkim Chateauneuf, gdzie pod spękanym sklepieniem gnieżdżą się kopciuszki, jak Eglise de Perse z różowego kamienia na cmentarzu w Espalion, z figurami apostołów na tympanonie, czy także różowy, o prostej dzwonnicy, z arkadowymi blendami na zewnętrznych murach Saint-Pierre w zagubionym wśród wzgórz Bessuejouls. 

 
A przecież nie można zapomnieć o Normanach, o ich niepowtarzalnym stylu, wyznaczonym przez opactwa Sainte-Trinite i Saint-Etienne w Caen, a następnie wyeksportowanym do Anglii – gdzie ich misja państwowo- i kulturotwórcza zakończyła się pełnym sukcesem – i na Sycylię, gdzie na podłożu antyku, wobec wpływów islamskich i bizantyjskich dała arcydzieła miary katedr w Cefalù i Monreale.

Gdyby we Francji pozostały tylko zabytki romańskie, i tak życie byłoby za krótkie…

Blask kamienia Kwartalnik literacki Kresy nr 79

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz