Już kiedy wyjeżdżaliśmy, zaczęło mżyć. Z Moneglii do Cinque Terre nie wiedzie droga nadbrzeżna, usłyszeliśmy. Policjantka chciała nas przekonać, że nie można tam dojechać samochodem, ale w to nie uwierzyliśmy.
Owszem, koleją byłoby szybciej. Ale wtedy nie poznalibyśmy tej drogi.
Przez nawiedzony las.
Coraz mroczniej. Byliśmy tiu sami.
Nagle, ku zachodowi, niebo rozjaśnił blask i błękit morza.
Chmury wisiały nad nim jak ostrzeżenie.
Zjechaliśmy w dół.
Zatoka przypominała nam Korsykę, jej zachodnie wybrzeże, dzikie i piękne.
Gdybym miała pisać powieść gotycką to właśnie tutaj.
I znów w głąb lądu, mijając dziwne miasteczka, jak dekoracje do nieznanego spektaklu.
U świętego Bernarda zatrzymaliśmy się na chwilę.
Przed nami Corniglia, ale my pojedziemy do Vernazzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz