wtorek, 6 stycznia 2015

Ja, Donna. Z pamiętnika (5)


 


Jest tu świetne boisko, na którym trenujemy z Wandalkiem. Wandal ma specjalny ekwipunek - sakwy w maskujących kolorach. Ale to nawet dobrze, bo łatwiej mi go złapać! 





























Po treningu konieczna jest kąpiel. Kąpię się w morzu codziennie ( no, prawie) wczesnym rankiem. A Wandal mówi, że za zimno. Przecież jest kwiecień! Wandal - jak to facet - trochę się waha... 
















A po kąpieli - relaksacyjny masaż zimnymi kamieniami! Jak fitness to fitness!


Mamy tyle ważnych spraw na urlopie. Musimy trenować i dbać o formę. Jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo naszej Rodziny. Szczekamy na złych ludzi. Pilnujemy domu. Bo Psy mają Obowiązki.


Kochamy Wycieczki! Na Wyspę - ona się nazywa Wyspą Świętego Honorata: to taki mnich, co tu założył klasztor, bo nie  lubił tłoku i hałasu - popłynęliśmy statkiem. Bałam się, a Wandal jeszcze bardziej. W porcie było dużo ludzi i hałas. A na statku wibracje. Ale jak już dopłynęliśmy, było super. Bo na tej wyspie nie ma samochodów! A dookoła jest Morze!!! 




 
























A wiecie, że kiedy wejdę do wody, staję się foką? Naprawdę! A Wandusio wskoczywszy do wody zaraz uciekł, mówiąc, że jest bardzo zimna. Potem jednak się zrehabilitował.


Oczywiście postanowiliśmy eksplorować wyspę. W tym celu komandos Wandal, znany też jako Władimir Władimirowicz Wandał, zrobił sobie bojowy kamuflaż. 


Potem Mama i Tata poszli zwiedzić mały klasztor. Protestowaliśmy przeciwko pozostawieniu nas na 10 minut, bo atakowały nas okropne śmierdzące mewy i zrzucały na nas cale tony guana!!!


To był piękny dzień! Szkoda, że nie możemy codziennie jeździć na wycieczki...


Chciałabym zawsze podróżować z moim Bratem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz