sobota, 21 maja 2016

Oczy dziecka

To mogłoby być inne miasteczko - Krasnystaw, Hrubieszów, Włodawa - gdzie żyli obok siebie ludzie posługujący się różnymi językami, wyznający różne religie. Sąsiedzi. Obcy, ale - zdawałoby się - w jakiś sposób sobie bliscy. Choć ksenofobia wpisana była w ich sposób widzenia świata, nie uzewnętrzniała się w ostrej formie. Niechęć, obojętność, rzadko jawna wrogość. Czego trzeba było, by stała się zarzewiem konfliktu? Co musi się zdarzyć, by stało się Jedwabne?

Z książki Romanowskiego tego się nie dowiemy. Pińsk w jego powieści jest rajem dzieciństwa - dzieciństwa ułomnego, bo naznaczonego śmiercią rodziców, których jednak zastępują ciocia, wujek i stryjek. Jest miejscem pierwszych miłości, przyjaźni, stopniowego poznawania świata dorosłych. To świat wielojęzyczny, wielokulturowy. Obok Polaków zamieszkuje go duża społeczność żydowska, a także Poleszucy - Białorusini. Jest też polski Tatar, pan Abdulowicz.

Do tego miasteczka w podkutych butach wkracza historia. Ujawniają się dawne konflikty i animozje. Są tacy, co będą współpracować z okupantem - sowieckim, a potem niemieckim. Tamten świat był podszyty kłamstwem. Była w nim ukryta nienawiść. 
 
Wszystko to oglądamy oczami dziecka: jak przez oddalającą stronę lornetki, jak w miękkiej mgiełce odległego wspomnienie. Przedmioty tracą ostre kanty, uczucia nie mają już tej mocy obezwładniania. Poczucie straty już tak nie boli. A przecież pozostają obrazy: żydowskiego chłopca ukrywającego się na bagnach, żydowskiej dziewczyny krzyczącej: Ich bin Judin!, bosych stóp powieszonego przyjaciela, królika przybitego do płotu.

Marek patrzy uważnie, obserwuje. Gdy zostaje sam z ciocią i małą Tereską, gwałtownie dorasta. Zajmuje się spekulacją, lecz jego samodzielnie podejmowane działania kilkakrotnie omal nie doprowadzają do katastrofy. Uczy się świata dorosłych. Ta nauka jest bolesna: wszystko, co kochamy, musimy utracić.

A przecież jest to powieść urzekająca. Uroda języka, jego zmysłowość, plastyka. Niespieszny tok narracji, zatrzymywanie się na przedmiotach. Atmosfera zaułka i maleńkiego podwórza, w którym odbija się szaleństwo otaczającego świata. To podwórze trwa, choć zmienia się wszystko: znika stryjek, potem wuj, introligator Gold z rodziną zostaje zabrany do getta. Giną sąsiedzi, czasem pozostają po nich przedmioty, które zdążyli sprzedać. W domu kwaterują obcy wojskowi. 

A przecież trwa dom, drzewo orzecha, choć martwe i - ostatni obraz powieści - dym z komina, znak, że ciotka rozpala ogień pod kuchnią. 


Zbigniew Romanowski: Cień jaskółki

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz