Byłam tu kilka razy zaledwie, nie licząc przejazdów tranzytem.
Na seminarium filmowym, nie pamiętam już jakim. Na koncercie Paco de Lucii w Hali Stulecia, przed wielu laty. Na "Walkirii" w tejże hali, nie tak znowu dawno. W drodze na imprezy filmowe w Jeleniej Górze czy Karpaczu, gdy zatrzymaliśmy się u naszego nieodżałowanego Przyjaciela, Rysia Uklańskiego, i z Nim wędrowaliśmy po muzeach i kościołach, byliśmy w filharmonii ("Concierto de Aranjuez"!) a na koniec w jego maleńkiej kawalerce na poddaszu (dziś powiedzielibyśmy o niej studio) do rana piliśmy bimber ( a raczej Rysiową nalewkę niezwykłej zacności) i gotowaliśmy kolację (też do rana).
Zawsze było zimno, wietrznie i mokro.
Tym razem - wbrew porze roku i wszelkiej logice - Wrocław lśnił w słońcu.
Piękne zdjęcia miasta w porze przedwiośnia. Dzięki za link :)
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia na blogach ;-)
Usuń